11.

1.1K 43 4
                                    

-I co teraz?-zapytałam kiedy Lou i Harry bez zbędnych komentarzy zniknęli z naszymi dziećmi mówiąc, że za około dwie godziny odstawią bliźniaki z powrotem.

-Musimy porozmawiać o twojej przeprowadzce, alimentach, wspólnym wychowywaniu dzieci. Wezmę przerwę w trasie! Wydaliśmy dwie płyty, pół roku przerwy to nic wielkiego-z niepokojem patrzyłam jak przez Irwina przepływa najgorszy słowotok jaki widziałam w jego wydaniu.

-Ash-zaczęłam delikatnie chcąc mu przerwać jednak ten zaaferowany nawet nie zwrócił na mnie uwagi.

-Możesz zamieszkać ze mną! Będzie ci łatwiej studiować.

-Ashton-mimo, że byłam poważniejsza i bardziej dosadna chłopak nawet nie mrugnął kompletnie ignorując to, że chce z nim pogadać.

-Nie musimy wracać do siebie, ale jeśli byś chciała, ja chętnie...

-Ashton Fletcher Irwin!-ryknęłam na szczęście uciszając tą jego nerwową paplaninę.-Usiądź i odsapnij, chcesz coś do picia?

-Whisky.

W tym momencie miałam chęć usiąść i przez to, że nie wiem co robić dalej w życiu rozpłakać się. Właśnie w moim domu znajdował się ojciec moich dzieci i jego panika właśnie mi przypomniała dlaczego to podjęłam taką, a nie inną decyzje.

Ciężko wzdychając postawiłam przed nami karton soku i dwie szklanki. Nie miałam w domu alkoholu, bałam się, że nawet jedno piwo na wieczór zrobi ze mnie matkę alkoholiczkę.

-Może zacznijmy od tego, że nigdzie się nie przeprowadzam.-zaczęłam powoli, ale widząc jak chłopak już w geście buntu otwiera usta chciałam zacząć płakać. Wiedziałam, że to będzie ciężkie, ale nie spodziewałam się, że pierwsze propozycje chłopaka będą już tak poważne. Szczęśliwie dla mnie dzwonek do drzwi przerwał mu zanim z jego otwartych ust zdołał wydobyć się dźwięk. Ruszyłam do nich niemal tak szybko jak do drogi ewakuacyjnej na próbnych alarmach przeciwpożarowych na mojej uczelni. -O nie.-jęknęłam widząc osobę po drugiej stronie drewnianej powłoki.

-Suzy-ulga w głosie blondyna niemal wgniotła mnie i resztki mojej i tak sztucznej obojętności w ziemię, a jego uścisk sprawił, że chociaż na moment od dnia kiedy wyszedł z mojego mieszkania i tym samym z mojego życia poczułam się naprawdę jak w domu.-Gdzie Melly i Fletchy? Ashton, cholera schrzaniłem to, powiedziałem mu Suz. Wiem, że mnie pewnie znienawidzisz, ale powiedziałem mu kiedy oskarżał mnie, że zabawiłem się tobą i zostawiłem.

-Luke-imię chłopaka było krótkie, a mój głos i tak dał radę się załamać podczas jego wypowiadania.

-Nie powinienem mu powiedzieć, Suzy on powiedział, że leci do Londynu, był u ciebie? Nie zdążyłem na wcześniejszy samolot...

Plątanina w jego wyjaśnieniach byłaby nawet urocza gdyby nie okoliczności.

-Nawet dalej tu jestem.-głos starszego chłopaka wydobył się z mojego salonu i chwilę później Ashton stanął obok nas mierząc spojrzeniem mnie i Hemmingsa. -W sumie dobrze, że tu jesteś. Suzanne dalej uważa, że świetnie radzi sobie sama. Pomożesz mi.-po tyj słowach odwrócił się na pięcie i wrócił do salonu siadając na sofie.

Odkleiłam się od Hemmingsa unosząc głowę, by przyjrzeć się jego twarzy. Skrzywiłam się na widok sporego siniaka na jego kości policzkowej i delikatnie przyłożyłam palce do obitego fragmentu skóry. Luke uśmiechnął się delikatnie na ten gest przymykając oczy.

-Wróciłeś.-wyszeptałam z ulgą, dostając w odpowiedzi kolejny delikatny uśmiech.

-Będę tu wracał tyle razy, aż pozwolisz mi zostać.

Two extra Seconds of Summer [L.H.] ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz