17.

872 35 6
                                    

Pomimo prób przekonania mojej mamy, że dużo wygodniej będzie jej w hotelu, ta nie dała się przekonać. Chyba nigdy w moim mieszkaniu nie było takiego tłumu. Ze względu na brak wolnego miejsca siedziałam na podłodze między nogami Luka który siedział na fotelu. Ash i Sylvia siedzieli na kanapie rozmawiając o moich „nieodpowiedzialnych decyzjach". Fletcher i Melody bawili się w najlepsze na dywanie tuż obok moich nóg.

Istna sielanka nienormalnej rodzinki.

-Wyjeżdżacie od razu po egzaminie?-dopiero pytanie Irwina skierowane w moją stronę wyrwało mnie z zamyślenia. Przez chwile patrzyłam na niego nie mając pojęcia o co mnie pyta, aż w końcu połączyłam fakty.

-To nie takie proste, muszę ogarnąć bliźniaki, nie wiem czy kupię tez bilety na jutro wieczorem.-wzruszyłam ramionami.

-Ja mogę załatwić bilety.-Luke szybko zaproponował i zanim zdążyłam się nie zgodzić rozpoczął odprężający masaż moich pleców. Z westchnieniem ulgi oparłam o niego głowę posyłając mu wdzięczny uśmiech.

-To ja i pani Dallas zajmiemy się dziećmi, a ty po prostu dojedziesz na lotnisko.

Nie powiem, że ich rozwiązanie miało zostać okrzyknięte jako najlepsze wyjście z sytuacji, ale zgodziłam się.

-A jakie plany na jutro?-Sylvia jak zawsze zadawała pytania na jakie w żaden sposób nie umiałam jej odpowiedzieć.

Zmęczona spojrzałam po trójce obecnej w moim mieszkaniu, a potem przeniosłam wzrok na bliźniaki które mimo dosyć wczesnej pory wydawały robić się senne.

-Zaprowadzę je do żłobka.-brodą wskazałam na dwójkę zajętą klockami. Właściwie to jakbym chciała być dokładniejsza Mely próbowała stworzyć jaką wieżę, a Fletchy próbując jej pomagać tylko niszczył jej konstrukcję.-A potem chciałabym się pouczyć.-dodałam starając się dać im delikatny sygnał by, zrozumieli, że wolałabym sama ogarnąć siebie i maluchy.

-To my wrócimy do hotelu.-Luke wyszedł z propozycją, która widocznie oburzyła Irwina, bo zassał powietrze kręcąc głową.

-Chciałbym je zabrać gdzieś.-zaaponował, a ja tylko westchnęłam nie wiedząc co odpowiedzieć na propozycje chłopaka.

-Ashton, nie chce cie urazić-zaczelam spokojnie-ale to nie jest dobry pomysł, byś sam je gdzieś zabierał.-moje przepraszające spojrzenie posłane w stronę chłopaka nie za dużo zdziałało, bo ten w nerwach przeczesał włosy klnąc pod nosem.

-To nie moja wina, że odciełaś mnie od nich.

-Ash-Luke ostrzegawczo próbował wciąć się w wymianę zdań między nami, podczas gdy Sylvia w milczeniu obserwowała to wszystko.

-Ty-wskazał palcem na blondyna siedzącego za moimi plecami-nie wtrącaj się w sprawy mojej rodziny.-nacisk który położył na słowo „mojej" już dał mi znać o co jeszcze nie raz będziemy się spierać jeśli wszystko wyjdzie tak jak planujemy na chwile obecną. Czułam jak Hemmings za mną opiera się o kanapę unosząc ręce w obronnym geście.

-Po prostu poczekajmy z tym. Będę ich odbierać po czternastej. Jak chcesz oswajać je do swojej obecności to możesz przyjść.-zaproponowałam dostając od niego zadowolony uśmiech.

-Też przyjdę.-Luke szybko zepsuł wyraz szczęścia na twarzy Irwina.

-A ty tu po co?-zapytał ostro. Przetarłam dłońmi twarz mając dosyć tych głupich sprzeczek.

-Będziemy mieszkać razem, ze mną też muszą się oswoić.

Boże dlaczego?

Zdenerwowana spojrzałam na Hemmingsa mierząc go ostrym spojrzeniem i ignorując ciszę wywołaną jego słowami ruszyłam do kuchni.

Musiałam ochłonąć.

Okazało się jednak, że nie jest mi to dane, bo chwile później usłyszałam kroki podążającego za mną Ashtona.

-Zamierzacie razem mieszkać?-Irwin od razu podszedł do mnie. Biło od niego zdenerwowanie obecną sytuacją. Dodatkowo słyszałam jak mama zadaje te same pytania blondynowi w salonie. Doskonale widział jak próbowałam zataić tą informację po czym w przypływie emocji ogłasza to wszem i wobec.

Niepewnie spojrzałam na mężczyznę przedemną. Pomimo spiętej sylwetki świadczącej o tym jak bardzo stara się nie wybuchnąć jego oczy zdradzały inne emocje. Ból?

-Ash-zaczelam cicho unosząc brodę i spoglądając w te znajome bursztynowe tęczówki.

-Przecież dopiero dzisiaj rozmawialiście pierwszy raz od dwóch lat? Jesteś taka głupia, by od tak lecieć mu w ramiona i razem z dziećmi postanawiając z nim zamieszkać? A jak wam nie wyjdzie? Dzieci to nie zabawki Suzanne, nie możesz im mówić, że dziś to będzie wujek z którym się pieprze, a za tydzień...-zdenerwowana ostatnimi słowami chłopaka strzeliłam go w twarz mrugając pospiesznie by pozbyć się łez które cisnęły mi się do oczu.

-Nie masz prawa-powiedziałam mokrym głosem mrużąc oczy na chłopaka.-Odkąd wyjechałam nie byłam z nikim.-wytknełam palec w jego stronę trafiając nim w jego klatkę piersiową.-Ty tu nagle przychodzisz, wywracasz wszystko do góry nogami i oczekujesz, że teraz będziemy tworzyć rodzine jak z obrazka. Zerwaliśmy, bo jesteś zbyt wybuchowy...

-Nie kochanie.-przerwał mi ostro kładąc dłonie po obu stronach mojego ciała na blacie jednocześnie więziąc mnie i tworząc nazbyt intymną atmosferę.-Zerwaliśmy, bo od samego początku nie umiałaś wybrać między mną na Hemmingsem. Miałem tego pecha, że pojawił się w naszym życiu zabierając mi ciebie wcześniej, teraz już drugi raz. Chcesz z nim być? Jasne droga wolna, ale nie myśl tylko o sobie, wychowujesz moje dzieci i ja też chce mieć tu coś do gadania. Uważam, że póki ty i Hemmings nie jesteście niczym stałym dzieci nie powinny tam mieszkać.

Zagryzłam policzek patrząc na szafki nad jego ramieniem. Miał racje. Zbyt pochopnie podjęłam tą decyzję. Może zarówno ja jak i Luke chcemy być razem i chcemy by nam wyszło, ale zapomnieliśmy, że nie jesteśmy tylko we dwoje.

-Co według ciebie powinnam?-zapytałam powracając spojrzeniem do jego oczu.

-Zamieszkajcie u mnie-prychnęłam już chcąc wyśmiać jego propozycję-Dam wam oddzielne pokoje, nie będę na ciebie naciskał. Nie chcesz być ze mną? Boli, ale dam radę, bardziej mnie interesują dzieci w takiej sytuacji. Nie zabieraj mi ich i nie zastępuj z miejsca Hemmingsem. Nawet nie dostałem własnej szansy.

———————————
22.07.2020

Two extra Seconds of Summer [L.H.] ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz