14.

954 40 5
                                    

Po moich słowach chłopak wydawał się poddać, usiadł na krześle tępo patrząc w ścianę przed sobą, o ironio akurat na niej znajdowały się liczne zdjęcia.

Tymczasem ja chwyciłam za telefon i ignorując chłopaka wyszłam do sypialni wybierając numer Hemmingsa. Luke nie odebrał pierwszego połączenia, jednak ja próbowałam dalej i chyba przy ostatnim sygnale na szczęście usłyszałam jego głos.

-Witam szczęśliwą rodzinkę.-mimo ironi w jego głosie odetchnęłam z ulgą.

-Luke możesz proszę przyjechać?-zapytałam łamiącym się głosem początkowo otrzymując tylko ciszę po drugiej stronie aparatu.

-Suzy co się dzieje?

-Nie radzę sobie z nim. Ja naprawdę nie umiem z nim rozmawiać.

-To trochę słabo skoro już po kilku minutach reaktywacji waszego związku do mnie dzwonisz. Nie tym razem Suzy. Tyle czasu starałem się wrócić do normalności. Nie będę stać obok kiedy wy próbujecie udawać kochającą rodzinkę.

-Luke o czym ty mówisz? My nie wróciliśmy do siebie.-załamana usiadłam na podłodze przy łóżku podciągając do siebie kolana i opierając na nich brodę.

-A to ciekawe, bo Ashton już zdążył się pochwalić jak cudowny poranek mu zafundowałaś.-oschłość w jego głosie złamała mi serce. Ledwo powstrzymałam szloch wyrywający się z mojej klatki piersiowej.

-Nie chciałam. Byłam głupia...

-To tak jak i ja wcześniej. Suz narobiłaś dookoła siebie strasznego syfu i teraz musisz sobie z tym radzić.

-Luke proszę...-słysząc sygnał kończący połączenie zapłakałam głośno-Nie zostawiaj mnie proszę.-załkałam mimo, że wiedziałam, iż tego nie usłyszy. Rzuciłam telefon na podłogę pozwalając sobie na płacz. Taki sam jak wtedy kiedy zrozumiałam, że mnie zostawił. Tak samo płakałam teraz kiedy miało do mnie dotrzeć, że mnie skreślił.

Nie dbałam o to, że w pokoju obok siedzi Ashton.

Nie interesowało mnie to, że pewnie słyszał każde moje słowo.

Właśnie dotarło do mnie jak ważna osobę w moim życiu utraciłam, nie zdążywszy nawet spróbować szczęścia.

Siedziałam tak wypłakując sobie oczy kiedy usłyszałam ciche skrzypienie podłogi. Niechętnie uniosłam wzrok spoglądając na Irwina stojącego w progu mojej sypialni.

-Wyjdź stąd Ash. Chyba, że chcesz się napatrzeć z dumą na to, do czego doprowadziłeś. Mam nadzieje, że już ci lepiej. Tak teraz jestem tylko twoja.-rozgoryczona nawet nie myślałam o tym co mówię.

-Chodź do mnie.-usiadł na podłodze naprzeciw mnie rozkładając ramiona.

-Pierdol się Irwin.

On jednak nic sobie z tego nie robiąc przyciągnął mnie do siebie obejmując ramionami. Nie miałam nawet siły by z nim walczyć. Zrezygnowana łkałam w jego szyje tak samo jak ubiegłego dnia.

-Przepraszam. Naprawdę przepraszam.-powiedział przyciągając mnie do siebie mocniej.-Nie chce patrzeć na ciebie taką.

-Kocham go.-załkałam czując jak głęboko wciąga powietrze starając się zapanować nad swoimi emocjami.

-Widzę. Zadzwoniłem do niego. Przyjedzie za chwilę.-zaśmiałam się przez łzy uwieszając na jego szyi.-Nie dziękuj mi, nie chce myśleć o tym, że mu cie oddam. Kocham cię, przez te ponad dwa lata próbowałem kogoś znaleźć, ale żadna z nich nie była tobą. Nie da się znaleźć drugiej tak dobrej osoby jak ty. Znosiłaś mnie, umiałaś opanować moje wybuchy. Ale zawsze uciekałaś do niego. Nie wiem czego mi brakuje, może po prostu nie jestem nim, ale chciałbym byś kochała mnie chociaż w jednej tysięcznej tak bardzo jak kochasz jego. Wiem, że teraz namieszałem między wami zapewniając chujowy start, ale tak bardzo chciałbym być na jego miejscu. Móc tworzyć z wami rodzinę i być kiedy będziesz płakać, chorować lub po prostu potrzebować tej drugiej osoby.

Opuchniętymi od płaczu oczami odkleiwszy się od chłopaka spojrzałam wprost w jego bursztynowe.

-Próbowałem walczyć o ciebie. Szkoda tylko, że tak bardzo nieudolnie.

-Ja przepraszam Ash.-wydukałam cały czas ciężko łapiąc powietrze.

-Nie ma problemu, przyjadę wieczorem.-jak na zawołanie rozległ się dzwonek do drzwi. Chłopak działając szybko złączył nasze usta w krótkim pocałunku, którego nie odwzajemniłam.-Ostatni raz.-obiecał wstając.-Lou może odbierać dzieci ze żłobka?-pokiwałam głową wciąż oszołomiona tym wszystkim.-Zgadam się z nim i odbierzemy je. Porozmawiajcie w spokoju i wyjaśnijcie sobie wszystko.

Wstał zostawiając mnie sama na podłodze i ruszył do wyjścia wpuszczając Hemmingsa.

-Gdzie ona jest?-zdenerwowany głos Luka dotarł moich uszu i od razu zakryłam sobie usta, by kolejny płacz jaki mną targnął nie był słyszalny. Przyszedł.-Coś ty narobił Ashton?

Nie dosłyszałam odpowiedzi Irwina, bo mówił cicho zapewne decydując, że jego słowa nie są przeznaczone dla moich uszu. Ostre szepty były słyszalne nawet w moim pokoju, a chwile później lekkie trzaśnięcie drzwiami dało znak, że jeden, albo obaj wyszli z mieszkania.

Żałowałam tego, że pozwoliłam Ashtonowi zostać na noc. Jednak wieczorne przekonywania chłopaka, że chce móc spędzić więcej czasu z dziećmi i naprawiać to co zepsuł przekonało mnie. Starałam się wtedy nie widzieć miny Lukasa który ewidentnie nie był zadowolony z mojej decyzji, tak samo zreszta jak Tomlinson.

Słysząc pewne kroki kierujące się w moją stronę przetarłam policzki i dźwignęłam się na nogi.

-Suzy.-moje imię wypowiedziane przez blondyna sprawiło, że moje serce zacisnęło się mocniej. Niepewnie uniosłam na jego wzrok oczekując chłodu jakim poczęstował mnie podczas rozmowy telefonicznej.

-Luke ja...-zaczęłam nie bardzo wiedząc co powiedzieć. Na szczęście nie musiałam mówić nic. Chłopak szybko pokonał odległość między nami zamykając mnie w szczelnym uścisku. Przywarłam do niego całym swoim ciałem żałośnie pociągając nosem.-Powiedział, że zabierze mi dzieci.-wychlipałam czując jak głaszcze mnie po włosach.

-Ashton mówi dużo głupich rzeczy.-dystans cały czas był obecny w jego głosie jednak czułość z jaką mnie dotykał dawała mi nadzieję.- Ale przysięgam jeśli zamierzasz wrócić do niego jak tylko będzie lepiej to ja nie mam siły na to patrzeć. Nie chce byś znowu ponosiła konsekwencje nie tylko swoich błędów.-pokręciłam przecząco głową mocniej zaciskając ramiona wokół jego torsu.

-Chce tylko by był ojcem dla dzieci. Nie chce dawać nam kolejnej szansy.

-A co chcesz?

-Byś ty dał szansę mi.-zapłakałam nie odrywając się od niego nawet na milimetr. Czułam jak w reakcji na moje słowa zaczerpuje głęboko powietrze chwile później zmuszając mnie do tego, bym odsunęła się od niego i spojrzała mu w oczy.

-Co chcesz Suzy?-zapytał niepewnie niemal tak jakby nie usłyszał poprzedniej odpowiedzi.

-Ciebie Luke.-wyszeptałam mu w oczy starając nie brzmieć się jak zdesperowana idiotka. -O ile ty jeszcze mnie chcesz-dodałam niepewnie początkowo nie otrzymując żadnej reakcji z jego strony.

Miałam wrażenie, że spale się ze wstydu widząc najróżniejsze emocje na jego twarzy.

Z prychnięciem położył dłoń na moim policzku i pochyliwszy się nade mną złączył nasze usta w pocałunku który mówił mi wszystko.

Pomimo wszystkich moich błędów, on też mnie chce.

———————————
13.07.2020

Two extra Seconds of Summer [L.H.] ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz