18.

859 37 3
                                    

Ostatni egzamin biorąc pod uwagę natłok stresujących sytuacji w ostatnich dniach uważam, że poszedł mi wręcz zaskakująco dobrze. Prosto z uczelni wsiadłam w zamówioną taksówkę. Wczoraj spakowałam wszystko co będzie nam potrzebne, a Luke Ash i mama mieli zając się tylko dostarczeniem bagaży i bliźniaków na lotnisko.

Wchodząc na hale odlotów początkowo ogłuszył mnie szum otaczających mnie rozmów. Z roztargnieniem poprawiłam torebkę zsuwająca mi się z ramienia i zaczęłam rozglądać się za piątką moich towarzyszy w podróży. Szybko dostrzegłam ich głównie za pomocą Fletchera któremu coś bardzo się nie podobało i z agresją wyżywał się na nodze swojego przykładnego tatusia który znosił to ze stoickim spokojem. Mel natomiast spała w ramionach Luka pewnie niemiłosiernie śliniąc mu ramię.

-Kto to tak rozrabia?-zapytałam kucając za moim synkiem który w zwolnionym tempie odwrócił się w moim kierunku. -Cześć.-powiedziałam w kierunku obydwu mężczyzn. Z Mamą widziałam się rano.

-Mama!-krzyk ulgi jaki z siebie wydał wywołał szeroki uśmiech na mojej twarzy i z radością otworzyłam dla niego ramiona, by w nie wpadł.

-Chyba myślał, że ich porywamy.-wyjaśnił Ash poprawiając kaptur na swojej głowie. Luke tez postawił na jakikolwiek środek maskujący, mianowicie okulary przeciwsłoneczne.

-Mamy lot za pół godziny, myśle, że musimy iść już ja odprawę.-Sylvia przypomniała rzeczowo, a my przyznając jej racje ruszyliśmy w kierunku bramek.

Lot z Londynu do Sydney był jedną wielką męczarnią. Melody i Fletcher dali mi nieźle popalić. Moje powieki były niesamowicie ciężkie i miałam wrażenie, że usnę na stojąco. Dodatkowo współczujące spojrzenie Luka wcale nie sprawiało, że czułam się lepiej. Bardzo doceniałam ich próby zajęcia się dziećmi, ale żadne z nich nie dało się namówić na ich próby odciągnięcia ode mnie uwagi.

Dodatkowo miałam dziwne wrażenie, że jesteśmy obserwowani. Co tylko potwierdziło się gdy Fletchy wskazał na pewnego mężczyznę krzycząc „Cyk cyk" co jednoznacznie miało znaczyć o tym, że ktoś robi nam zdjęcia.

W końcu po wielu godzinach drogi samolotem i nieco krótszej drogi autem dojechaliśmy do mojego rodzinnego domu. Przystanęłam na podjeździe ignorując maluchy ciągnące mnie za dłonie. Wpatrywałam się w jasny budynek z lekkim uśmiechem.

-Tęskniłaś?-głos Luka stojącego tuż za mną sprawił, że drgnęłam przestraszona. Zaśmiał się kładąc dłonie na mojej tali i pocierając ją kciukami w celu jak mniemam uspokojenia mnie.

-Nawet nie widziałam jak bardzo.-odpowiedziałam w końcu i ignorując łzy ciągnące mi się do oczu kucnęłam z maluchami.-To dom babci. Jak byłam młodsza to mieszkałam tu też ja i wujek Dean.-wyjaśniłam, a oni pokiwali swoimi małymi główkami tak jakby rozumieli co do nich mówię. Doskonale wiem, że takie informacje wpadają u nich jednym uchem, a jeszcze szybciej wypadają drugim.

Z wdzięcznością spojrzałam na Irwina i Hemmingsa którzy zanieśli nasze bagaże do domu.

-Dziękuje chłopcy.-Sylvia z uśmiechem przyjęła ich pomoc.-Teraz nie chce was wyganiać, ale wszyscy jesteśmy zmęczeni po podróży...

-Jasne pani Dallas.-Ash z uśmiechem skinął głowa od razu rozumiejąc aluzje.

Pożegnał się z nią z uśmiechem i podszedł do mnie przytulając i całując w policzek. Następnie kucnął przy dzieciach i mówiąc do nich kilka slow pożegnał się i z nimi.

-Jutro wieczorem proponuje przyjście do mnie.-zwrócił się do mnie, a ja pewnie tracąc kolory na twarzy skinęłam głową.-Babcia nie może się doczekać by was poznać.-powiedział do bliźniaków, a oni na słowo babcia nawet się ucieszyli.-To wpadnę jutro około siedemnastej.-pokiwałam głową i po ponownym krótkim uścisku od strony Irwina chłopak poszedł w kierunku swojego domu z torbą przewieszoną przez ramię.

-Też będę iść.-słysząc głos Hemmingsa oderwałam spojrzenie od Asha i całą uwagę poświęciłam blondynowi. Mama zawołała bliźniaki do środka i chwilę później zostaliśmy we dwoje. -Wiem, że macie z Ashtonem dużo do omówienia, ale ze mną też masz.-westchnęłam ciężko przyznając mu racje.-Przyjdę w nocy?-bardziej zapytał niż ogłosił jednocześnie ujmując moją brodę i unosząc lekko bym spojrzała mu w oczy.

-A weźmiesz gitarę?-zapytałam z uśmiechem wiedząc do czego pije.

-A zrobisz kakao?-mój uśmiech poszerzył się jeszcze bardziej, a wesołe iskierki w jego oczach sprawiły, że na nowo poczułam się jakbym przeżywała moją licealną miłość. Tyle, że tym razem dobrze ulokowałam uczucia.

-To do wieczora-wydukałam w końcu. Miałam bowiem wrażenie, że jego hipnotyzujące spojrzenie niebieskich jak niebo oczu odbiera mi zdolność mówienia i myślenia.

-Do wieczora.-przytaknął i nachyliwszy się musnął moje usta swoimi, najpierw delikatnie, ale już po chwili pocałunek zmienił się na taki pełniejszy pasji.

Oderwaliśmy się od siebie słysząc samochód zajeżdżający na podjazd domu.

-A ja byłem świecie przekonany, że czasy liceum już za nami!-krzyk Deana niemal od razu dobiegł moich uszu. Chłopak szybko wysiadł z auta i ignorując Hemmingsa stojącego centymetry ode mnie wepchnął się między nas biorąc mnie w swoje ramiona.-Moja mała siostrzyczka.-zaśmiałam się oddając uścisk.-A ty znowu tu się kręcisz?-pytanie skierował tym razem do blondyna, podając mu rękę i wymieniając szybkie przywitanie.

-Ciągnie mnie.-wzruszył ramionami z uśmiechem delikatnie drapiąc się za uchem.

Spojrzenie jakie później wymienili musiało być ich jakąś dziwną nicią porozumienia, bo skinęli sobie głowami uśmiechając się szeroko.

-Hej!-zza pleców bliźniaka dotarł do mnie damski głos i dopiero uświadomiłam sobie, że to pewnie Monica, wybranka mojej gorszej wersji mnie.

Dean odsunął się puszczając mnie i zamiast tego obejmując dziewczynę ramieniem. Uśmiechnęłam się do niej szeroko stając się nie przyglądać jej za bardzo. Ale już po krótkim spojrzeniu na nią mogę śmiało stwierdzić, że dziewczyna była przepiękna. Długie blond włosy sięgały jej niemal do bioder układając się w piękne fale. Nie miała na sobie prawie makijażu i zdecydowanie nie wyglądała jakby go potrzebowała. Delikatne brązowe piegi na jej nosie dodawały jej nieopisanego uroku sprawiając, że jej pulchna twarz wyglądała po prostu pięknie. Ciemne jak smoła oczy nieco przypominały mi oczy Caluma, którego wspomnienie nieco zabolało mnie w środku. Jednak jak u chłopaka one także biły ciepłem.

-Monica-zaczęła wyciągając zadbaną dłoń w moim kierunku-miło mi cie poznać. Dean i Sylvia dużo o tobie opowiadali, a ja już nie mogłam się doczekać by cie spotkać osobiście.-dobra energia która od niej biła była wręcz zaraźliwa i po chwili szeroko się szczerząc ściskałyśmy sobie dłonie.

Kiedy po Luka podjechała taksówka, chłopak pożegnawszy się z nami pojechał w kierunku swojego domu. Szybko zdążyłam się dowiedzieć, że wraz z zmianą stanu konta zmienił się także adres zamieszkania Luka i Liz, co z kolei bardzo mnie ucieszyło. Wiadomość, że chłopak i jego mama nie mieszkają dłużej w tej nieciekawej dzielnicy sprawił, że mi ulżyło.

———————————
07.08.2020

Two extra Seconds of Summer [L.H.] ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz