13.

997 43 11
                                    

Niezadowolony pisk Fletchera szybko sprowadził mnie za ziemie o odepchnęłam od siebie Irwina starając się nie patrzeć w jego stronę.

-Co się dzieje kochanie?-zapytałam rumiana kucając przed synkiem.

-Nie buzi.-pouczenie ze strony mojego syna sprawiło, że zaśmiałam się pod nosem, słysząc także parsknięcie chłopaka za mną.

-Ale tata może całować mamę.-zamknęłam oczy czując jak Ash w dużo lepszym humorze kuca obok mnie próbując rozmawiać z maluchem.

Reakcja małego jednak przerosła moje oczekiwania, podszedł do Irwina popychając go przez co ten usiadł na podłodze tracąc równowagę.

-Nie!-głośny protest synka, wywołał u mnie wyrzuty sumienia.

Co ja właściwie robię?

I dlaczego ciagle muszę zadawać sobie to samo pytanie?

Wróciłam do robienia śniadania i kilka minut później ustawiałam kanapki i herbatę na stole.

-Ashton co chcesz do picia? Herbatę czy kawę?-zapytałam chłopaka który nonszalancko opierał się o blat przyglądając się moim ruchom w zdecydowanie lepszym humorze niż jeszcze kilka minut temu.

-Zrobisz mi kawe?-poprosił uśmiechając się do mnie szeroko i przechodząc obok mnie nie omieszkając się od muśnięcia dłonią mojego biodra. Kątem oka obserwowałam jak podchodzi do bliźniąt. -Będziemy jeść śniadanko?-zapytał, a maluchy chętnie przyjęły tą propozycję.

Przygotowując napój patrzyłam jak pomaga usiąść Melody na krzesełku i jak szybko kapituluje przy Fletcherze który chyba wolał stracić zęby upadając z krzesła niż przyjąć jego pomoc.

-Ty nie!-obrażony Fletchy uderzył piąstką w stół widząc jak Ashton siada przy stole.

-Kochanie nie można tak.-powiedziałam stawiając kubek przez Irwinem i siadając na szczycie stołu dzięki czemu siedziałam między dziećmi. Chłopak zajął miejsce z brzegu obok Melody.

-Nie!

-Tata je z nami.-powiedziałam tonem nieznoszącym sprzeciwu patrząc na dziecko surowo. Niezadowolony zabrał się za kanapkę co chwilę posyłając wrogie spojrzenia w stronę Asha.

-Ma charakterek-rozbawiony komentarz Ashtona sprawił, że wywróciłam oczami unosząc brew.

-Po tatusiu.-odpowiedziałam ze sztucznym uśmiechem głaszcząc loczki Melody. Mój aniołek miał charakter idealnego dziecka co było naprawdę ułatwiające przy ich wychowaniu, bo jakbym miała dwa takie diabełki możliwe, że bym zwariowała. Chociaż nie umknęło mojej uwadze, że siedziała na brzegu krzesełka chcąc być możliwie najdalej od Irwina. -Kiedy przyjdzie Luke?- zapytałam wywołując grymas na twarzy Ashtona.

-Luke?-pytanie od mojej córeczki wywołało dziwny uśmiech na mojej twarzy.

-Ten wujek u którego na kolankach spałaś perełko.-wyjaśniłam od razu widząc uśmiech rozświetlający jej twarz.

-To one znają Luka?-zdezorientowany Ash też musiał zauważyć reakcje Melly i wydawał się być zazdrosny o reakcje dzieci do której mu daleko.

-Znają tylko Michaela.-powiedziałam szczerze, a ten westchnął zirytowany.

-Czyli nie dość, że ty robiłaś, ze mnie debila...głupiego-poprawił się szybko spoglądając kontrolnie na dzieciaki które zamiast jeść przyglądały się mu- to dwóch moich przyjaciół też.

-Zapominasz, że to też moi przyjaciele Ashton.-powiedziałam łagodnie widząc, że zanosi się na kolejny wybuch chłopaka.

-Tak jak ty zapomniałaś, że to też moje dzieci.-wytknął zanurzając zęby w kanapce. Darowałam sobie komentarz i po wepchnięciu swojej kanapki do ust zaczęłam karmić dzieci.

Two extra Seconds of Summer [L.H.] ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz