12.

1K 39 12
                                    

Słysząc ciche nawoływanie z sypialni maluchów niechętnie przeciągnęłam się na łóżku zmuszając do wstania.

-Cichutko Fletchy.-cichy męski głos początkowo sprawił, że zamarłam w progu mojej sypialni przestraszona tym, że po moim mieszkaniu kręci się jakiś intruz.

Jednak wspomnienie wczorajszego wieczoru, szybko przywołało smutny uśmiech na moją twarz.

-Mama śpi. Posiedzisz ze mną kochanie. Zobacz Melody też śpi musimy być cicho.-zmieniony głos jakim Ashton odzywał się do moich, znaczy naszych dzieci rozczulił mnie. 

Cicho stawiając kroki stanęłam w progu sypialni patrząc jak Ash delikatnie stara się wyjąć Fletchera z kołyski. Obserwując ten widok uświadomiłam sobie także, że pora i czas wymienić ich łóżeczka na zwykłe łóżka. Maluchy są już za duże na spanie w łóżeczkach dziecięcych.

-Mama-podkówka młodego zaczęła niepokojąco drżeć co oznaczało tylko, że mój malec za moment ryknie nie za cichym płaczem.

-Nie płacz słoneczko jestem.-odezwałam się sprawiając, że obaj zdziwieni odwrócili głowę w moją stronę. Ulga na twarzy obydwu sprawiła, że aż prychnęłam pod nosem. Szybko przejęłam dwulatka w ramiona całując go w czubek głowy.-Przebierzemy się co?-zapytałam malucha, a ten nieufnie patrząc na Irwina nawet nie zareagował na to pytanie.

Zagryzłam policzek widząc jak oczy Ash'a zaszkliły się na moment, a z jego ust wydostało się ciężkie westchnienie.

-Kochanie to...-zawahałam się na moment sprawiając tym chyba tylko większy ból Irwinowi-to tata.

Nie spodziewałam się reakcji obydwu, mały zaczął kręcić głową powtarzając "nie" kilkukrotnie, a Ashton spuścił wzrok i mrucząc pod nosem coś czego nie dosłyszałam wyszedł szybko z pokoju.

Co ja narobiłam?

Ciężko wzdychając postawiłam malucha na podłodze i ruszyłam do komody, by wyciągnąć ubranka dla syna. Maluch miał jednak inny plan i ciągnąc mnie za rękę poprowadził do salonu, a dokładniej do ściany w salonie na której wisiały moje zdjęcia z przed dwóch lat.

-To tata!-palec Fletchera wskazywał zdjęcie moje i Ashtona za czasów kiedy byliśmy razem. 

Nie jestem pewna dlaczego skazywałam się na wspomnienia umieszczeniem tych wszystkich fotografii w moim mieszkaniu. Jedną ścianę prawie od sufitu do podłogi zdobiły zdjęcia najważniejszych dla mnie osób. Fotografie wykonywane na scenie z czwórką teraz sławnych przyjaciół, zdjęcia moje i Michaela z czasów kiedy zespół jeszcze nie istniał. Nasza czwórka bez Luka zanim go poznaliśmy. Mama, Dean, Luka i ja sprzed momentu kiedy nie odtrąciłam chłopaka po porodzie. Fotografie moje i maluchów, oraz zdjęcia z Louisem. Aby przypieczętować tę ścianę wspomnień figurowały tu także zdjęcia moje i Ashtona z czasów jak byliśmy razem. Doskonale pamiętam minę Harry'ego kiedy pierwszy raz zobaczył moją ścianę wspomnień i szybko stwierdził, że muszę być masochistką ponieważ codzienne przywoływanie widoku utraconych ukochanych osób nie może należeć do przyjemnych rzeczy.

-Tak kochanie to tata.-potwierdziłam udając, że nie widzę przenikliwego spojrzenia Ashtona który obserwuje nas z kuchni.

-Tata tu.-tym razem chłopiec wskazał na laptop.

Mimo wyrzucenia Ashtona z życia starałam się dać dzieciom namiastkę ojca, albo chociaż świadomość tego, że go mają. Nigdy nie chciałam wmawiać im sztucznych historii co do tego, że tatusia nie ma. Byłam zdania, że muszę przygotowywać ich od samego początku na trudy podjętych przeze mnie decyzji. Często pokazywałam im zdjęcia starając się wpoić im, że to wujek Mike, Luke czy Calum oraz tata. Nie spodziewałabym się jednak nigdy tego, że moje dziecko stwierdzi, że jego ojciec jest tylko i wyłącznie na fotografii. Owszem miałam świadomość, że to dopiero dwulatki i odbierają świat zbyt dosłownie, ale nigdy nie spodziewałam się tego.

-Chociaż mówiłaś im kto jest ojcem.-wyprany z emocji głos Irwina dotarł moich uszu. Nie wiedząc co powiedzieć spojrzałam na niego posyłając przepraszające spojrzenie.

-Ashton...

-Nie teraz. Później.-przerwał mi kręcąc głową i przeczesując swoje włosy odwrócił się do mnie plecami przeszukując szafki w kuchni zapewne w poszukiwaniu kawy.

Zabrałam ze sobą Fletchera i zabrałam się za ogarnianie malucha. W międzyczasie obudziła się Mel więc po przewinięciu dwójki i przebraniu w świeże ubrania wróciliśmy do salonu. Sofa na której nocował Irwin była już zaścielona, a mój gość przebrany we wczorajsze ubrania stał przy oknie dosyć intensywnie rozmawiając przez telefon. Na nasz widok zakończył rozmowę słowami "Mamo oddzwonię później", a mi serce podeszło do gardła.

Czyli Anne też już wie?

-Mamo kto to?-Melody niepewnie stanęła w pół kroku mocno ściskając swoją przytulankę.

-Jujek-Fletcher szybko odpowiedział siostrze spoglądając na mnie kontrolnie.

-Nie wujek. Tata.-poprawiłam go kucając przy dzieciach. Z westchnieniem patrzyłam jak Melly zaserwowała mi dokładnie taką samą scenę jak Fletcher pół godziny temu.-Tak tata tu.-pokiwałam głową wskazując zdjęcie.-Tata też tu.-tym razem pokazałam laptop widząc uśmiechy zrozumienia i satysfakcji na ich twarzach.-Ale to też tata.-wskazałam na Irwina bacznie obserwującego nas.

Fletchy kręcił głową widocznie nie zgadzając się ze mną, a Mel nieufnie spojrzała na Ashtona. 

Zrezygnowana wstałam i ruszyłam do kuchni, by zrobić śniadanie.

-Aha i to tyle?-irytacja w głosie Irwina który ze swojego miejsca ruszył w moją stronę była wręcz namacalna. Czując ogromne wyrzuty sumienia spojrzałam na chłopaka posyłając mu zrezygnowane spojrzenie.

-Ashton powoli. To są dzieci, nie rzucą ci się na szyję w ciągu sekundy. Muszą cię poznać zaufać...-tłumaczyłam szykując kanapki dla całej naszej czwórki.

-Nie musiałyby mnie poznawać gdybyś nie podjęła za mnie decyzji.-zamarłam z nożem w dłoni na ułamek sekundy kontrolnie spoglądając na bliźniaki które bawiły się na dywanie klockami które miesiąc temu przy swoich odwiedzinach podarował im Dean.

-Wiem.-przyznałam mu rację wzdychając i wracając do krojenia pomidora na kanapki.-Moja wina, ale nie zachowuj się jak dzieciak Ash. Wczoraj inaczej się zachowywałeś.

-Bo wczoraj nie widziałem jak moje dzieci mają łzy w oczach na mój widok i pokazują, że ich ojciec mieszka w jebanym laptopie!-uniesienie głosu przez chłopaka sprawiło, że ze sztucznym spokojem odłożyłam nóż odwracając się w jego stronę.

-Nie przeklinaj przy moich dzieciach.-powiedziałam przez zęby posyłając mu wrogie spojrzenie.

-Chyba zapominasz, że to też są moje dzieci Suzanne!-kolejny krzyk sprawił, że dzieci zaprzestały bawić się klockami, a Fetchy zaniepokojony wstał i podszedł bliżej kontrolując sytuacje.

-Na chwilę obecną, to są tylko moje dzieci Ash. Ja je wychowuje, ja zmieniam im pieluchy, ja na nie pracuje.

-Jak pójdę do sądu to będą moje w pięć minut.-zachłysnęłam się powietrzem słysząc groźbę z jego ust.-Mam pieniądze mogę im dać wszystko czego tylko będą chciały.

Zaśmiałam się histerycznie, a on wykonał krok w moją stronę.

-Jakbyś jeszcze mógł dać im miłość to było by o czym rozmawiać.-warknęłam unosząc wysoko brodę, bo Ash był tak blisko, że dosłownie czułam jego oddech na swojej twarzy.

-Dotychczas całą oddałem tobie.

Zatkało mnie. Oddech uwiązł mi w gardle, a serce ze wściekłości galopowało w zawrotnym tempie. 

-Wyjdź.-wysyczałam prosto w jego usta. Nie wiem kiedy znalazł się tak blisko. 

-Nie wyrzucisz mnie nigdy więcej.-powiedział szybko i wsuwając dłoń w moje włosy mocno docisnął swoje usta do moich w brutalnym i zachłannym pocałunku. W ciągu sekundy zostałam przyciśnięta do blatu za moimi plecami. Z jednej strony byłam wściekła na niego, ale z drugiej byłam tylko człowiekiem. Dlatego pełna sprzecznych emocji przyciągnęłam go do siebie mocno kontynuując ten zachłanny pocałunek.

--------------------------------

8.07.2020

To jak tam było który ship wolicie?


Two extra Seconds of Summer [L.H.] ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz