23.

742 37 3
                                    

-Zostawię was samych.-Ash w końcu zdecydował się opuścić kuchnie zostawiając mnie samą z Hoodem.

-Trochę szkoda, że postawiłaś mnie najniżej w całej randze przyjaciół.-sztuczny uśmiech Caluma wpłynął na jego usta, a przeszywające spojrzenie jakim mnie częstował wcale nie polepszało mojej sytuacji.

-Musisz zrozumieć, chciałabym móc ci powiedzieć, ale oboje wiemy, że powiedziałbyś o wszystkim Ashowi, a jednak nie o to mi chodziło kiedy rzucałam wszystko co mi znane i wyjeżdżałam do Londynu.

Ostentacyjne wywrócenie oczami i głośne westchniecie to był jedyny komentarz jakim dawny przyjaciel mnie uraczył.

-Że niby nie mam racji?

-Ale Suz ty ukrywałaś dwójkę dzieci, a nie to, że zjadłaś mi pączka. Przecież...myślałem, że mamy się za przyjaciół, a ty poza naszym jednym spotkaniem sama nie zadzwoniłaś ani razu. Nawet nie napisałaś, aby dać znać, że wciąż jesteśmy bliskimi sobie ludźmi.

-Mam wszystkie wasze płyty, widziałam pewnie każdy wasz wywiad. Naprawdę przepraszam, że nie postąpiłam inaczej, ale naprawdę byłam zdania, że to jedyne wyjście z sytuacji.

W milczeniu obserwowałam, jak jego usta opuszcza histeryczne parsknięcie, a chłopak łapie jedna ze szklanek i napełniwszy ją wodą z kranu łapczywie wypija całą zawartość naczynia. W końcu spojrzał na mnie kręcąc głowa z politowaniem i po odstawieniu szkła i przejściu tych kilku kroków które nas dzieliły ponownie zamyka mnie w niedźwiedzim uścisku.

-Wiem, że chodziło ci o nas. O zespół, ale zachowałaś się naprawdę głupio. Nawet nie chce myśleć jak ciężko było ci przez ten czas. -wymruczał w moje włosy nie zwalniając uścisku.

-Louis i Harry mi pomagali.-uśmiechnęłam się choć nie mógł tego zobaczyć.

-Chcę ich poznać.-z szerokim uśmiechem odsunął się ode mnie patrząc na mnie wyczekująco.

-Przecież byliście supportem na ich trasie.-zdezorientowana patrzyłam na chłopaka, a ten wywracając oczami parsknął śmiechem.

-Mel i Fletchera głuptasie.-zaśmiał się strzelając mnie palcem w nos i nie czekając na mnie ruszył do salonu, gdzie znajdowały się dawniej i obecnie najważniejsze dla mnie osoby.

Słysząc śmiechy dochodzące z pokoju obok odetchnęłam z ulgą patrząc w swoje odbicie w szybie okna. Wyglądałam na zmęczoną. Nawet nie tyle co fizycznie to psychicznie. Odkąd Ashton Irwin stanął w progu mojego małego Londyńskiego mieszkania wszystko się zmieniło, ale z niewiadomych powodów, pomimo zmęczenia, dopiero odczuwałam, że zaczynam żyć na nowo.

Po napiciu się wody wróciłam do salonu z uśmiechem stając w progu pomieszczenia. Calum bawił się z Mely w klasyczne „A kuku!" Co jakiś czas łaskocząc dziewczynkę. Natomiast Fletcher z radością skakał po brzuchu Michaela, a mój przyjaciel udawał, że umiera na skutek czynów mojego synka.

Z szerokim uśmiechem weszłam do środka zwracając na siebie uwagę wszystkich. Nie umknęło mojej uwadze, że zarówno Luke jak i Ashton symbolicznie przesunęli się na dwóch kanapach na których siedzieli zapraszając mnie tym gestem bym usiadła. Mimo lekkich wyrzutów sumienia usiadłam obok Luke'a składając krótki pocałunek na jego policzku.

-Wszystko okej?-ciche pytanie od blondyna sprawiło, że uśmiechnęłam się delikatnie kiwając głową.

Szczerze mówiąc jest dużo lepiej niż się spodziewałam.

Popijając herbatę śmiałam się głośno z historii jaką Mike opowiadał z zaangażowaniem nie zostawiajac suchej nitki na moim chłopaku. Uniosłam brew patrząc na niego, a on tylko wzruszył ramionami nawet nie próbując się bronić.

-Najgorsze było to, że Arz na to patrzyła!-Calum dla odmiany trzymając w dłoniach piwo przekrzykiwał Clifforda.

-Nie drzyjcie się tak.-Ash z naganą spojrzał na nas wszystkich.-Dzieci śpią.

-Kto by pomyślał, że z Ashtona...

-No co?-Ash przerwał Calumowi patrząc na niego sztucznie mrużąc oczy i udając grozę.

-No w życiu nie wpadłbym na to, że to co fanki mówią o twoim byciu tatusiem to prawda.

Przez sekundę w pokoju zapanowała cisza, po czym cała nasza gromada ryknęła śmiechem sprawiając, że i obiekt żartu nawet wysilił się na uśmiech. Wyraz jego twarzy jednak szybko się zmienił tak samo jak i całej reszty kiedy usłyszeliśmy głośny krzyk z pokoju w którym śpią moje dwie pociechy. Pierwsza zerwałam się na równe nogi i machając do reszty by się nie przejmowała zajrzałam do maluchów. Oczywiście nie było szans na to by tylko jedno z nich się obudziło, bowiem Fletcher swoim krzykiem obudził i Melody która co prawda dużo ciszej, ale także pochlipywała.

-Już jestem myszki.-wyszeptałam nachylając się nad nimi i biorąc oboje na ręce i sadzając sobie na kolana.

Szepcząc uspokajające słowa w końcu udało mi się opanować sytuację. Nucąc cicho bujałam dzieci na kolanach przytulając do siebie i co jakiś czas składając pocałunki na ich główkach.

-Suz?-cichy szept Luka zwrócił moją uwagę, spojrzałam na chłopaka gotowego do wyjścia. -Chodź odwiozę was do domu.-pokiwałam głową, a on podszedł biorąc ode mnie synka i przytulając mocniej kiedy ten zdawał się ponownie przebudzić.

Z Mel na rękach ruszyłam do wyjścia po drodze spotykając Clifforda w kuchni z głową w lodowce.

-Zbieramy się.-wyszeptałam, a on kiwając głowa ze zrozumieniem podszedł i pocałował mnie w policzek.

-Do szybszego zobaczenia.-z uśmiechem powtórzyłam pożegnanie i ruszyłam do przedsionka, by jakimś cudem założyć buty. Przechodząc przez salon zauważyłam, że Luke zabrał wszystkie rzeczy do auta, za co byłam mu niesamowicie wdzięczna.

Kiedy misja założenia butów zakończyła się sukcesem cicho wyszłam z domu od razu marszcząc nos na zapach papierosów który do mnie dotarł.

-Ze wszystkich rzeczy liczyłam, że to akurat kłamstwo.-powiedziałam odwracając się do Caluma i o dziwo Ashtona.

-Nie wiedziałem, że jesteś przeciwniczką palenia.-Ash spojrzał na mnie unosząc brew, a ja westchnęłam nie wiedząc co mu powiedzieć. Bez Luka nie zapaliłam ani jednego papierosa, a fakt, że mam teraz dzieci i jako student medycyny uczę się jakie to jest szkodliwe wcale nie zachęca.

-Dziękuje za dziś Calum.-zwróciłam się do przyjaciela, w odpowiedzi uzyskując uśmiech.

-Zabieram się zanim rozbudzą się kompletnie.-powiedziałam i machając im niezdarnie ruszyłam w stronę samochodu mojego chłopaka.

-Suz!-głos Ashtona zatrzymał mnie w połowie drogi. Zagryzając wargę spojrzałam na Luka który tylko pokiwał do mnie głową wiec nie pozostało mi nic innego niż odwrócić się do Irwina. -Chciałbym byś jutro z bliźniakami przyszła do mnie do domu na obiad. Anne była w szoku, ale naprawdę bardzo chce je poznać. Jest ich babcią jakby nie było.

Wymusiłam na sobie sztuczny uśmiech i pokiwałam głową.

-Oczywiście napisz mi tylko SMS i jutro, pojutrze czy kiedy chcesz wpadniemy.

-Wolałbym nie.-zaśmiał się, a ja nie wiedząc co ma na myśli spojrzałam zdziwiona.-Jutro napiszę.-machnął ręką i odszedł zostawiajac mnie na środku podjazdu.

A do mnie dopiero zaczęło docierać, że jutro wcale nie czeka mnie lżejszy dzień.

—————————————
04.12.2020

Two extra Seconds of Summer [L.H.] ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz