20.

787 35 5
                                    

Po pożegnaniu się w salonie z Monicą i Deanem który przy swojej kobiecie piał z dumy i z tego że ją miał, co nawiasem mówiąc uważałam za niesamowicie słodkie.

Umyta weszłam do mojej sypialni i z uśmiechem spojrzałam na moje pociechy rozciągnięte na łóżku. Podeszłam do nich i pocałowałam je w czółka z czułością odgarniając jasne włosy z ich główek.

Założyłam bluzę którą wykradłam z pokoju Deana i chwytając dwa szczelnie zamknięte kubki termiczne z kakao wyszłam na wierzbę na którą wcześniej wyniosłam już koce i poduszki. Moje lampki i skrzynia które kiedyś były stałym elementem dekoracyjnym mojego drzewa zniknęły wiec wygrzebawszy z ozdób świątecznych lampki choinkowe zawiesiłam właśnie te.

Nie wiem ile czasu czekałam na blondyna, ale w końcu pewien samochód podjechał na krawężnik przed domem i po zgaszeniu silnika Hemmings wraz ze swoją gitarą wysiadł z auta. Skierował się prosto w stronę drzewa na którym siedziałam i bez słowa wspiął się na nie.

-Kiedyś był rower.-zaśmiałam się pod nosem, a ten przytaknął mi z szerokim uśmiechem.

-Kiedyś byłem gówniarzem.-zauważył krzywiąc się jak mniemam na jakieś wspomnienie.

-Tak te trzy lata dodały ci jakieś trzydzieści emerycie.-zgodziłam się z nim z radością zauważając jak parska śmiechem. Na chwile zapanowała między nami cisza podczas której pewnie oboje tylko myśleliśmy jedno.

Tęskniliśmy za tymi naszymi nocnymi rozmowami i wspólnym spędzaniem czasu w ciszy i spokoju.

-W LA chyba też przyda się nam takie drzewo.-zauważyłam, a ten przytaknął mi, a zaraz po tym pokręcił przecząco głową.

-Skoro będziemy mieszkać razem może znajdziemy jakieś inne miejsce na rozmowy?

Zamarłam nie wiedząc co odpowiedzieć blondynowi. Unikałam spojrzenia jego pięknych niebieskich oczu, bo pewnie w sekundę wyczytałby co jest nie tak.

-Suz?

-Nie wiem czy zamieszkamy z tobą Luke.-przyznałam szczerze, a ten westchnął sfrustrowany wyciągając z kieszeni nową paczkę papierosów. Zmarszczyłam brwi na ten widok.-Myślałam, że już nie palisz.

-A ja myślałem, że jesteś gotowa na poważny związek ze mną.-odpyskował sprawiając, że od razu pożałowałam, że nie ugryzłam się w język.

-To nie tak.-powiedziałam w końcu, a ten rozzłoszczony zapalił papierosa kręcąc głowa.

W milczeniu obserwowałam jak przykłada go do ust i zaciąga nikotyną. Mimo, że sama ze względu na dzieci stroniłam od palenia wyciągnęłam dłoń po paczkę która zaraz potem znalazła się w mej dłoni. Chwilę później podpalił mojego papierosa i sfrustrowany oparł tył głowy o kawałek gałęzi.

-Porozmawiałaś z Irwinem i znowu się w to pakujesz.-był zły, słyszałam to w jego głosie, jednak postawa chłopaka świadczyła co innego. Ze wszystkich sił starał się zachować spokój. Było to na swoj sposób niepokojące, bo wyglądał niesamowicie chłodno i ozięble starając się trzymać emocje na wodzy.

Przeciwnie do Ashtona. Z niego buzowałyby negatywne emocje.

-Po prostu on jest...

-Ojcem-zaśmiał się ironicznie kończąc za mnie.- Może być też ojcem mieszkając te trzy ulice dalej. Naprawdę Suzy będziemy mieszkać 10min samochodem od siebie. To nie jest odległość nie do pokonania.

Nie odzywałam się nie mając pojęcia czy jest cokolwiek mądrego co mogę powiedzieć w tej sytuacji.

-Czego ty się boisz?-zapytał w końcu, a ja unikając jego spojrzenia zaciągnęłam się papierosem skupiając na tym całą swoją uwagę.

-To nie jest tylko kwestia tego, że jak coś nie wyjdzie między nami to popłacze w poduszkę i mi przejdzie. Mam dzieci. Muszę też myśleć o nich.

Ponowna chwila ciszy, tym razem była wypełniona stukanie chłopaka w telefon.

-Nie chce wywierać presji.-zaczął niepewnie-Ale chyba musisz myśleć szybciej Suz.

Zmarszczyłam brwi patrząc na niego wyczekująco i oczekując wyjaśnienia tego co ma na myśli.

-Dziś w sieci pojawiły się zdjęcia z lotniska. Moją ulubioną teorią jest to, że Lashton is real, a ty jako przyjaciółka urodziłaś nam dzieci zawierające nasze wspólne geny.

—————————
04.09.2020

Two extra Seconds of Summer [L.H.] ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz