Rozdział XXXIII

2.9K 350 71
                                    

Obudziło mnie wycie. Głośne niepokojące wycie. Zerwaliśmy się z Nasirem z łóżka w tym samym czasie. Nasłuchiwaliśmy czy dźwięk się powtórzy. Tak się stało. Nasir wstał, a z jego twarzy łatwo dało się wyczytać, że jest zaniepokojony.

- Nasir co się dzieje? To był Etal prawda?

- Tak... To... ostrzeżenie.

- Przed czym?

- Nie wiem... To... To mogą być ludzie. Albo jakiś inny wilkołak. W każdym razie musiał coś wyczuć.

Co najmniej dwa wilki nocą wędrowały po otaczającym nas lesie. Byli jak strażnicy. Tym razem byli to Ziego i Etal. Yurel i Mirra spali w pokoju dziecięcym a Kaza przed domem.

- Nasir?

- Spokojnie... wycie dobiega z daleka. Z... południa.

- Wilkołak przyszedłby od północy.

- ... Tak. Najprawdopodobniej tak. To może być jakiś zgubiony wędrowiec. Może jakiś myśliwy. Etal ostrzega nas jedynie, że wyczuł nieznajomy zapach. Ja... Sprawdzę to.

- Sam?

- Znajdę Etala i sprawdzę, co znalazł. Spokojnie. Jest jeszcze noc. Zostały co najmniej dwie godziny do świtu. A w mroku to ja mam przewagę nad ludźmi. Wilkołaka natomiast z łatwością wyczuję. Ponadto, jeśli to jeden z nas możliwe, że jedynie wędruje w pobliżu.

- Może pójdę z tobą?

- Dayra kochany... sam zrobię to szybciej. Ty zostań tutaj. Może... idź do chłopców.

- ... A co jeśli to łowcy?

- Nie wiem, dlaczego mieliby się tu zapuścić. Spokojnie Dyara. Nawet jeśli to łowcy... nie mają szans w naszym lesie. To nasz teren. Znam tu każde drzewo i kamień. Widzę w mroku, słyszę każdy dźwięk, a także czuję każdy nowy zapach. Naprawdę myślisz, że człowiek nawet taki z bronią mi zagraża?

- ... Idź. Tylko... uważaj na siebie.

Nasir wyszedł. Byłem pewny, że na zewnątrz zmienił się w wilka. W tej formie jego zmysły są znacznie silniejsze a on bardziej zabójczy. Nie mogłem jednak tak siedzieć i czekać.

Wstałem i ubrałem się. Narzuciłem na siebie płaszcz i wyjrzałem na zewnątrz. Było zimno. Śnieg wciąż jeszcze się utrzymywał, chociaż można było dostrzec przejawy wiosny. Próbowałem dostrzec coś między drzewami... wyczuć coś lub usłyszeć tak jak Nasir. Wszystko działo się jednak gdzieś dalej, zbyt daleko bym mógł o tym wiedzieć... lub zwyczajnie byłem jednak zbyt ludzki. W każdym razie byłem ubrany i gotów bronić mojego domu... Jednak podejrzewam, że Nasir lepiej się tym zajmie.

Mimo to poszedłem obudzić maluchy. Miałem złe przeczucia. Przykucnąłem przy ich łóżeczkach i delikatnie ich obudziłem. Byli bardzo zaspani i zdezorientowani.

- Hej maluszki. Przepraszam, że was budzę.

Oczywiście Mirra i Yurel nie spali. Obudziło ich wycie tak jak i nas. Byli w pełni przebudzeni i gotowi do... do wszystkiego. Nasłuchiwali czujnie i węszyli w powietrzu. Jeśli wilki były czujne, to ja też powinienem.

- Chodźcie, pobawimy się.

- Spac.

Linadel przetarł oczka, a Sira ziewnął, co natychmiast wywołało ziewanie u jego brata.

- Wiem, że jesteście śpiący, ale... to tylko na chwilkę. Chodźcie, pomogę wam.

Założyłem im buciki i ciepłe płaszczyki. To na wypadek, gdybyśmy musieli wyjść z domu. Kto wie... może bezpieczniej będzie schować się w lesie. W każdym razie... obecnie wystarczy czekać. Nasir pewnie już zbliża się do Etala. Może okaże się, że to nic złego. Niemniej jednak wolę nie ryzykować.

Po chwili wahania wróciłem do naszej sypialni i sięgnąłem pod łóżko. Nie pamiętam, kiedy ostatnio trzymałem w ręku broń palną... ale to bez znaczenia. Najprawdopodobniej w ogóle się nie przyda. Po prostu czułem się pewniej, mając coś śmiercionośnego w ręku. To był sztucer. Prosty, ale działający. Znalazłem też kilka naboi. Nie było ich dużo.

Broń trzymaliśmy tylko dlatego, że szkoda było ją wyrzucać. No... mi było szkoda. Resztę sprzedaliśmy, ale... stwierdziłem, że jedną możemy zostawić. Do tej pory leżała pod łóżkiem i zbierała kurz. Mam nadzieję, że wciąż działa... Jednak nawet jeśli nie... Ma mi przecież jedynie dodać otuchy. Nie potrzebuję broni. Nasir wszystkim się zajmie.

Gdy wróciłem do pokoju dziecięcego, Yurel zajmowała się chłopcami. Nie rozumieli, co się dzieje, więc musieli się trochę zaniepokoić. Wilczyca usiadła obok nich, by mogli ją tulić i głaskać.

- No już... Zaraz tata wróci i pójdziemy spać. Dobrze? Jeszcze tylko chwilkę.

Byłoby może łatwiej, gdyby Nasir dał jakiś znak. Wystarczyłoby, by zawył. Potrafię odróżnić zwykłe wycie od tego zawierającego ostrzeżenie. Wokół panowała jednak cisza. Aż do czasu.

Rzeczywiście po lesie rozległo się wycie... ale to nie był Nasir. Nie był to też Etal. To Ziego. Był dość blisko... To wycie dobiegało z... z zachodu... może nieco bardziej na północ... Północny zachód...

Przeszyły mnie dreszcze. To było nerwowe wycie. Blisko... i z niemal przeciwnego kierunku do Etala... Nasir był teraz dalej na południu... Co właśnie się działo?

Zacząłem się bać. Ziego znalazł coś niedaleko... Czy Nasir to słyszał? Musiał to słyszeć. Czy teraz zawróci? Co powinienem teraz zrobić?

Sira i Linadel musieli wyczuć moje zdenerwowanie. Młodszy z chłopców podszedł do mnie i złapał mnie za nogawkę spodni, starszy natomiast kurczowo trzymał się wilczycy. Moje dzieci się bały... Musiałem podjąć jakąś decyzję.

- Mirra... pilnuj. Sira kochanie idź do Mirry. Ja tylko coś zobaczę. Zaraz wrócę.

Chłopiec niechętnie, ale puścił mnie. Natychmiast wtulił się w Mirrę i wyglądał, jakby miał się zaraz rozpłakać. Posłałem mu pokrzepiającym uśmiech i wyszedłem z pokoju. Było ciemno jednak dla mnie wystarczająco jasno. W końcu mam w sobie coś z wilka. Podszedłem do okna i wyjrzałem na zewnątrz. Drzewa... nic więcej... To stamtąd rozległo się wycie.

Szybkim krokiem wyszedłem na zewnątrz. Wokół znów panowała cisza. Kaza przyglądała mi się, ale jednocześnie pozostawała czujna. Zbliżyła się do mnie, jakby próbowała mnie bronić. Możliwe, że tak właśnie było.

Chciałem tylko sprawdzić co dzieje się z Ziego. Miałem zamiar wejść dosłownie kilka metrów w głąb lasu i zagwizdać. Chciałem usłyszeć, jak wilk mi odpowiada. Zrobiłem jednak tylko kilka kroków, nim rozległ się głośny strzał.

Zamarłem w bezruchu, gdy wokół na powrót zapanowała cisza. Ten huk... był taki znajomy. Wwiercił się w moją głowę.

Ptaki wystraszone hałasem wzbiły się do lotu. To było... blisko. Na północnym wschodzie... Tam, gdzie był Ziego...

Zrobiłem jeden krok w tył, gdy rozległy się kolejne strzały... Na popołudniu... Raz... dwa... Dwa strzały. Inne. Trzy... To były co najmniej trzy osoby. Jedna była zbyt blisko... Zbyt blisko naszego domu.

- Kaza... waruj.

Wilczyca wykonała swoje zadanie bez wahania. Jeśli ktoś się zbliży, ona pierwsza się o tym dowie... i ostrzeże nas. Przynajmniej nie dam się zaskoczyć... nie tym razem.

Wataha [ABO]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz