Rozdział LII

3K 357 175
                                    

Spokojnie. Muszę zachować spokój. Nie strząsnąłem ręki Ravena. Zamiast tego spojrzałem mu prosto w oczy.

- Mam już alfę. A ty masz już omegę. Nawet nie jedną.

- Ascal mnie zdradził. Sena mnie okłamała. Nie mają prawa żądać, bym ich zatrzymał. A twój alfa nie żyje. Lub wkrótce zginie. Nie wróci do ciebie. Ja jednak jestem gotowy cię wziąć.

- Wziąć? Czy to jakaś forma... łaski?

- Oczywiście. Pomyśl tylko. Jesteś sam z dwójką dzieci. Oznaczony. Nikt inny cię nie zechce. A ja dam ci dom. Będę ojcem dla twoich dzieci. Uczynię cię też Luną.

- Skoro jestem taki bezwartościowy to dlaczego ja?

- ... Jesteś młody, silny, zdrowy... Wyjątkowo urodziwy. Ascal i Sena też tacy są. Jednak oni nie dali mi silnego dziedzica. Dopiero gdy cię spotkałem, zrozumiałem, że w obu przypadkach wziąłem kota w worku. A ty... urodziłeś już dwie alfy.

- Chcesz powiedzieć, że chcesz, bym został twoją omegą, bo masz gwarancję, że jestem płodny.

- Tak. Ja szukam omegi, która da mi silne dzieci. A ty potrzebujesz silnego alfy. To będzie dla nas obu doskonałe rozwiązanie.

- Rozwiązanie? Rozwiązanie czego? Ja nie mam problemów.

- Tak ci się wydaje. Ale wkrótce samotność zacznie ci doskwierać. Kiedy dostaniesz rui?

- To chyba nie twoja sprawa!

- Czy to będzie ta pełnia? Nie musisz cierpieć. Mogę ci z nią pomóc.

- Mam już alfę!

- Nie masz alfy. Jesteś samotną, oznaczoną omegą. A ja daję ci szansę na wspaniałe życie. Pomyśl tylko. Obu nam przyniesie to same korzyści. Dam ci kolejne dzieci. Sam mówiłeś, że nie chciałeś pozostawać przy dwójce. Twoi synowie będą mieli rodzeństwo. Będziesz Luną. Zyskasz wszystkie przywileje z tym związane. Nie będziesz też musiał spać w zimnym i pustym łożu.

Alfa mocniej ścisnął moją rękę i przysunął się do mnie niebezpiecznie blisko.

- Jak bardzo bolesne są dla ciebie ruje?

- To nie twoja sprawa.

- Powiedz tylko tak, a nie poczujesz już bólu a jedynie rozkosz. Większą niż dawał ci twój alfa. Oddaj mi się, a twoje życie będzie spokojne i piękne. Duży dom. Gromadka dzieci. Alfa, który zaspokoi wszystkie twoje potrzeby.

- A w zamian ja mam zaspokoić wszystkie twoje? Czy może Ascal i Sena także będą cię zaspokajać?

- Sena wróci do swojego starego stada. Znajdzie tam kogoś. Jest sprytna. Potrafi słodkimi słówkami wkręcić się do łóżka alfy. Ascal... poradzi sobie. Inne omegi go przygarną. Nie jest Luną, tylko przybłędą, którą trzymałem z litości. Oddaj mi się, a będziesz jedyny.

- Mam tylko rozkładać przed tobą nogi i rodzić alfy?

- Nie bądź wulgarny... Będziesz moją omegą. Panem tego domu. Będziesz gotował posiłki i zajmował się domem. Będziesz wychowywać dzieci... i oczywiście spełniał swoje obowiązki w łożu. Jednak to ostatnie na pewno stanie się twoim ulubionym.

- Jesteś dość pewny siebie.

- Odpowiedź jest prosta.

- Jeśli marzy się o zostaniu klaczą rozpłodową.

- Nie patrz na to w ten sposób... będę traktować cię dobrze. Będę spełniał swoje obowiązki jako alfa. Będę cię chronił, żywił, dam ci dach nad głową i dam ci mnóstwo dzieci. Będę przynosił ci ukojenie podczas rui... Zignoruję to, że jesteś już oznaczony. A ty w zamian będziesz moją omegą. Będziesz robić wszystko to, czego się od ciebie oczekuje. Nie jest tego wiele. Do tego jesteście stworzone.

- Znajdź kogoś innego.

- Dyara nie zrozum mnie źle. Mógłbym znaleźć kogoś innego. Kogoś, kto będzie tylko mój. Nie muszę ograniczać się do oznaczonej omegi z dwójką dzieci. Jednak... chcę ciebie. Podobasz mi się. Jesteś inny niż Ascal. Silniejszy psychicznie. Nie będziesz takim... problemem. Jesteś odważniejszy. Nieco bezczelny... ale nad tym możemy popracować. Jesteś też znacznie bardziej intrygujący niż Sena. Masz w sobie więcej... ognia. Podoba mi się to. A także twoja uroda jest dość.... niespotykana. Dasz mi piękne dzieci... i wiele rozkoszy w łożu.

- ... Mam już alfę. Będę mu wierny. Dopóki nie zobaczę jego ciała... dopóki nie zakopię go w ziemi, nie pozwolę, by ktoś inny mnie tknął.

- Myślisz, że będę na ciebie czekał?

- Nie musisz tego robić. Nie potrzebuję twojej łaski.

- Przemyśl to. Weź pod uwagę dobro twoich dzieci. Nie odziedziczą stada, ale będą mieli wysoką pozycję, a także wszytko czego zapragną.

- Pragną ojca.

- Więc daj im go.

- Już go mają. Nie chcą innego. A teraz puść mnie.

Alfa spojrzał na swoją dłoń zaciśniętą na moim przedramieniu, jednak nie puścił od razu. Najpierw spojrzał mi w oczy. To było ostrzeżenie. Ja nie mogę mu rozkazywać. Dopiero po chwili mnie puścił.

- Dziękuję za posiłek.

Odwróciłem się i wyszedłem. Trzęsłem się z gniewu. Cholerny alfa. Bezczelny dupek. Myśli, że będzie miał wszystko, czego zapragnie. Że będę mu wdzięczny za to, że łaskawie mnie weźmie. Pewnie wydawało mu się, że padnę przed nim na kolana i będę mu dziękować za to, że wziął kogoś takiego jak ja. Że radośnie rozłożę przed nim nogi i będę prosił, by zrobił mi dziecko.

Ascal powinien był go wykastrować, gdy miał okazję. W końcu jego kutas i tak jest bezużyteczny.

Jak on może być takim ignorantem? Ascal mógł mieć problemy z zajściem w ciążę po tych wszystkich poronieniach, ale Sena jest zdrowa. To oczywiste, że to nie ta dwójka ma problemy a Raven. Mógłby znaleźć najpłodniejszą omegę w okolicy, a i tak pewnie nie dałby jej dziecka. Może to jego kara za bycie taką świnią. Zasłużył na to po tym, jak potraktował Ascala.

Wpadłem do domu wciąż niezwykle wkurzony. Musiałem ochłonąć i pomyśleć co zrobię z Ravenem i jego marnymi zalotami. Nasir błagam, wróć, zanim stracę nad sobą kontrolę.

Wataha [ABO]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz