Rozdział LXXX

3.3K 336 33
                                    


Tydzień później

- Sira kochanie zostaw Mile.

- Neeee!

- Tak. Zostaw. Połóż na ziemi. Ile razy mam ci mówić, żebyś ich nie podnosił?

Sira zrobił naburmuszoną minę, ale odstawił biednego szczeniaka. Mila na początku niepewnie stał na łapkach, ale już po chwili pobiegł bawić się z rodzeństwem. Mój syn oczywiście popędził za nim. Linadel grzecznie leżał na ziemi i pozwalał, by pozostałe dwa szczeniaki (Kan i Ziena) chodziły po nim, lizały go i podgryzały. Był cały ich. Śmiał się, gdy lizały go po uszach.

- Jesteś pewien, że nic im nie będzie?

Spojrzałem na Ascala, na moje dzieci i znów na Ascala.

- Raczej nie. Bardziej martwię się o szczeniaki.

- Noach idź, przypilnuj chłopców.

- Dobrze.

Chłopiec już chyba od jakiegoś czasu chciał nas opuścić i pójść pobawić się z chłopcami. Szybko wstał i wręcz pobiegł do moich maluchów. Bawili się trochę dalej, ale w zasięgu mojego wzroku, słuchu i węchu... Tak więc byli bezpieczni.

Usiadłem wygodniej i odetchnąłem głęboko. Urządziliśmy sobie piknik na polanie. Tylko ja, mój przyjaciel i nasze dzieci. Było uroczo. To Ascal chciał się spotkać i to on wybrał to miejsce. Podobało mi się. Nawet bardzo. Byłem też bardzo ciekaw, dlaczego chciał się spotkać. Dość często się widujemy. To naturalne. Jednak tym razem omega ewidentnie chciał porozmawiać o czymś konkretnym.

Zabraliśmy ze sobą Yurel i jej szczenięta. Ascal nie miał wilków. Raven uważał, że to niepotrzebne skoro jest przywódcą całego stada. Zresztą tak jak w przypadku Yurel tutaj wilki nie są własnością. Nie są jak psy dla ludzi. Wilki są wolne. Widzą w nas swoje stado. Yurel została przy nas, bo uważa nas za swoją rodzinę. Dlatego nas chroniła. Dlatego pozostałe wilki oddały za nas życie. Jeśli jednak będzie chciała odejść, zrobi to. Tymczasem jednak została z nami i jej dzieci bawiły się z moimi. Szczenięta miały już ponad trzy miesiące, więc dorosły do psot.

- Jest tak spokojnie. Nie spodziewałem się, że będę mieć takie życie.

- Czy wśród ludzi było trudno?

- Tak... A przynajmniej inaczej. W miastach może i żyją dziesiątki, setki czy nawet tysiące ludzi, ale nie są jak stado. Nie są jedną grupą. Ludzie nienawidzą innych ludzi. Z wielu powodów.

- Naprawdę? Na przykład?

- ... Na przykład z powodu koloru skóry. Na Północy w mniejszych miasteczkach takich jak to, w którym się wychowywałem, nieprzychylnie patrzy się na obcych. Tym bardziej, gdy się wyróżniają. Mówi się też, że ludzie ze Wschodu są rozwięźli i podstępni. Z kolei na Wschodzie mówi się, że ludzie z Północy są dzicy i głupi. W stadzie żyje się znacznie lepiej niż w ludzkiej społeczności.

- To zależy od stada. Niektóre nie są tak... miłym miejscem. Ale takich jest coraz mniej.

- W takim razie dobrze trafiłem. Czy może raczej trafiłem na dobrego alfę. Jestem dumny z Nasira.

- Tak... Trafiłeś na dobrego alfę.

Może nie powinienem był, poruszać tego tematu. Ascal wyglądał na lekko przybitego. W końcu jemu się nie poszczęściło.

- Ty też na pewno kiedyś znajdziesz kogoś odpowiedniego.

- Dyara ja... Ja kochałem Ravena. Naprawdę. Pierwsze pół roku było jak bajka. Raven był starszy ode mnie, silny i przystojny... No i wybrał mnie. Zakochałem się w nim... ot, tak. Jego matka i Nasir traktowali mnie jak rodzinę. A Raven był delikatny i czuły. Naprawdę. Czułem się z nim bezpiecznie. Gdy zaszłem w ciążę, traktował mnie tak dobrze... A później... wszystko się zepsuło. Ja źle to wszystko zniosłem, a Raven miał pewne oczekiwania, których nie byłem w stanie spełnić. Więc było coraz gorzej. Ale nadal go kochałem. Gdybym urodził... wszytko na powrót byłoby dobrze. Raven byłby dla mnie dobry. Wiem to. Gdybym dał mu silnego syna, on dałby mi prawdziwy dom.

- Nie... Nie powinieneś tak myśleć. Raven nie miał prawa tak cię traktować. Powinien był się tobą zająć. Pomóc ci... Wiem jakie to trudne. Wiem, jak to jest. Stracić dziecko... Gdyby nie Nasir... Nie przeżyłbym tego. Raven był samolubny. Myślał tylko o sobie.

- Ja wiem, że on mnie nie kochał. Ale mógłby mnie pokochać. Z czasem by mnie pokochał. Teraz to już jednak nieważne. Nie ma go... Tylko że ja... Nie wiem jak się z tym czuć.

- Rozumiem... To trudne.

- W pewnym stopniu kochałem go do samego końca. Odkąd go nie ma... Czuję pustkę... w jakiś sposób mi go brakuje... ale jednocześnie czuję ulgę. Bo... nie boję się już. Nie muszę uważać na każdy ruch. Nie muszę bać się, że go rozgniewam. Nie boję się o Noacha. Teraz będzie mógł normalnie dorastać. Niemniej... i tak jakaś część mnie czuje się źle. Teraz częściej przebywam z innymi, a i tak czuję się samotny. Raven od dawna traktował mnie ozięble, ale... odwiedzał mnie. Czasem.

- Ascal... wiesz, dlaczego to robił.

- Wiem. Ale... po raz pierwszy od dawna spędziłem ruję samotnie. Trochę... boję się. Nie chcę być sam do końca życia... a jednocześnie myśl o związaniu się z kimś jest... też w jakiś sposób straszna. Co, jeśli jakiś alfa czy beta mnie zechce... a później znajdzie kogoś lepszego i mnie zostawi? Ja... nie zniósłbym tego. Nie chcę znów zostać porzuconym. To takie... upokarzające i... boli.

- Ascal... nie każdy jest taki jak Raven. Na pewno znajdziesz kogoś, komu będzie na tobie zależeć.

- ... Noe... pocałował mnie.

- Och... A więc to stąd... To stąd te rozważania.

- On jest naprawdę... miły. Tylko nie wiem, czy... czy powinienem się w to angażować. Powiedziałem mu, że... że jest dla mnie za wcześnie. A on powiedział, że rozumie i zaczeka. Prawda jest jednak taka, że zwyczajnie się przestraszyłem. Bo nie chcę znów przez to wszystko przechodzić.

- Ascal wiem, że to dla ciebie trudne... ale nie możesz się zatrzymywać. Jesteś jeszcze młody. Całe życie przed tobą. Nie możesz ciągle żyć w strachu. Jesteś wolny... nie zmarnuj swojej szansy i spróbuj od nowa. Nie wiem, czy Noe jest dla ciebie odpowiedni... ale wiem, że naprawdę cię lubi. Wiem też, że jest dobrym mężczyzną. Jest honorowy i opiekuńczy. Zajął się mną, gdy Nasira przy mnie nie było. Był trochę jak starszy brat. Więc... sam musisz odpowiedzieć sobie na pytanie, czy potrafisz wyobrazić sobie przyszłość właśnie z nim. Proszę tylko, byś nie kierował się strachem. Przemyśl to na spokojnie.

- ... Dziękuję. Pomyślę nad tym. Obiecuję.

Wataha [ABO]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz