Rozdział LXIX

3.2K 383 103
                                    

Nasir wrócił dość późno. Nie wiem, co te stare dziady mu zrobiły, ale pierwsze co zrobił po wejściu do środka, to przytulił mnie i oparł głowę na moim ramieniu. Był jak wielkie dziecko... Poklepałem go po głowie, bo czułem, że zasłużył na pochwałę za swoją ciężką pracę... Bo zakładam, że cokolwiek robił, nieźle go to wymęczyło.

- Dyara... Kocham cię. Chcę, abyś to wiedział.

- ... Ale?

- Ale nawet nie zdajesz sobie sprawy, jak bardzo mi się za ciebie dostało.

- ... Przepraszam?

- Nie przepraszaj. To te stare grzyby. Mój Dyara jest wspaniały, a oni nie wiedzą, co mówią... Niemniej wszyscy szanują te stare grzyby, więc my niestety też musimy.

- Już, już... Zrobiłem z Lillą rosołek. Usiądź, a ja ci nałożę.

Alfa poczłapał do stołu, a ja szybko podałem mu miskę zupy i siadłem naprzeciwko. Dopiero gdy zjadł połowę i widocznie odzyskał nieco energii, pozwoliłem sobie zadać pytanie.

- Więc... Czego od ciebie chcieli?

- Wiele. Naprawdę wiele. Zaczęło się od wyzwania, które rzuciłem Ravenowi. W skrócie... nie bardzo mnie chyba lubią. Więc części nie podobało się to, że chcę przejąć władzę. Niemniej kilku stanęło po mojej stronie. Ci, którzy przed tradycję przekładają jednak zdrowy rozsądek. Raven jest starszym synem i zachował stado dzięki sile... Jednak ja też jestem synem Linadela. Raven może oddać mi stado lub mogę przejąć je siłą. W każdym wypadku nie mogą się sprzeciwić, bo jestem z krwi Linadela.

- ... Szczerze mówiąc, zaczynam się gubić. Kiedyś myślałem, że włada po prostu najsilniejszy.

- Niezawsze. Powszechnie panują trzy prawa. Jednak to każde stado samo decyduje o ich hierarchii. Jest prawo krwi. W tym przypadku dzieci przywódcy przejmują stado po jego śmierci. Musi być to oczywiście alfa i w większości przypadków pierwszy syn. Kobiety alfy są rzadkie... ale się zdarzają. Jednak w takim wypadku męski potomek ma pierwszeństwo. Pierwszym prawem naszego stada jest prawo krwi. A więc gdy mój ojciec zginął władza przypadła Ravenowi i wszyscy to uszanowali. Drugim prawem jest dla nas prawo siły. A więc jeśli ktoś wyzwałby Ravena i by go pokonał, wtedy przejąłby stado. Jednak większość członków stada szanuje prawo krwi, więc się podporządkowują. W takich przypadkach to zazwyczaj obcy, którzy chcą przejąć stado, powołują się na prawo siły. Ostatnie jest prawo wyboru. Najrzadziej wybierane we większości stad. W takim wypadku członkowie stada wybierają alfę spośród tych, którzy tego pragną. W różnych stadach różni członkowie mają też prawa do opinii. W niektórych tylko mężczyźni mogą wybierać przywódcę. W innych tylko alfy lub starsi. A w jeszcze innych wszyscy uznani za dorosłych mogą to robić. Każde stado ustanawia swoje prawa. W naszym wypadku... Raven jest starszym synem, więc ma większe prawa. Niemniej jestem z krwi Linadela, więc nikt nie będzie protestował, gdy przejmę władze. Wszystko rozstrzygnie prawo siły. Zazwyczaj tak właśnie jest.

- Chyba rozumiem. To jakiś sposób zabezpieczenia. Gdyby przywódca był niewłaściwy, zawsze pozostaje jakaś opcja, by go zmienić.

- Tak. W niektórych stadach prawo siły jest najmniej istotne. Wybierają nie najsilniejszego alfę a tego, który ich zdaniem będzie najlepszym przywódcą.

- To bardziej skomplikowane niż myślałem. Zawsze wyobrażałem sobie, że wszystko rozwiązujecie siłą.

- Dyara... Nie jesteśmy aż tak prymitywni.

- No przepraszam... Tylko że jak cię spotkałem, to nie mówiłeś i chodziłeś półnagi. Przykro mi, ale nie byłeś zbyt dobrym przedstawicielem swojego rodzaju.

- Też byś trochę zdziczał jakbyś przez kilka lat żył w lesie tylko z wilkami.

- Wystarczyły trzy lata z taką wspaniałą omegą jak ja i już prawie wyszedłeś na ludzi... Nie siorb.

Kopnąłem bruneta w kostkę a ten posłał mi zabójcze spojrzenie, ale gdy następnym razem uniósł łyżkę do ust, podmuchał, zamiast siorbać.

- No dobrze... więc rozmawialiście o twoich prawach do władzy.

- Tak. A później o tobie. Właściwie to pierwsza część była krótka. To przez ciebie spędziłem tam tyle godzin.

- Cóż rozumiem. Mam tyle zalet, że zdecydowanie musiało zająć to chwilę.

- ... Tak. Dokładnie tak było.

- Więc co myślą o mnie te pierniki?

- Że jesteś dzikusem.

- Że co proszę?!

- Jesteś omegą... która biega z łukiem, co jest oburzające, bo jedyne narządzie, które powinieneś trzymać w rękach to co najwyżej patelnia... Krzyczysz i okazujesz brak szacunku Alfie i obrażasz go w obecności wszystkich. Nie wiesz co to pokora... I wbiegłeś, do wioski półnago w trakcie rui, strasząc i kusząc biedne alfy.

Cóż... zaniemówiłem. Potrzebowałem chwili, nim udało mi się pozbierać.

- A-ale... To przecież... A co miałem zrobić do cholery?!

- A i jeszcze przeklinasz. Dobrze wychowana omega nie podnosi głosu i nie używa takiego słownictwa.

- Są bezczelni! Niech się cieszą, że mnie tam nie było!

- Wiesz, że pomyślałem to samo, gdy zaczęli te swoje wywody.

Nasir... uśmiechał się. Właściwie to powstrzymał się od śmiechu... Jego to bawiło!

- No i co w tym śmiesznego?!

- To, że nagle z oburzeniem zaczęli wymieniać te wszystkie okropne rzeczy, które zrobiłeś, a ja przez ten cały czas słuchałem tego, próbując utrzymać poważny i skruszony wyraz twarzy. Podczas gdy w duszy śmiałem się do rozpuku i myślałem sobie... Tak. To mój Dyara. Tak to do niego podobne. Nie spodziewałbym się po nim niczego innego. Łuk? A gdybyście tylko widzieli go z kijem. Nawet nie zdajesz sobie sprawy, jak trudno było udawać, że jest mi przykro za to, co zrobiłeś. Większości tych historii jeszcze nie słyszałem. Teraz już, chociaż wiem, że zasługujesz na nagrodę. No może tylko za kuszenie tych biedaków dam ci naganę. Tylko mnie możesz kusić.

- Pfff... Nawet się nie starałem. Jesteście po prostu zbyt prości.

- Tak więc... to była ta zabawna część. Później było trudniej. Wytknęli, że jesteś mieszańcem i nie znasz naszych zwyczajów. Dość długo ich przekonywałem, że jesteś silną i pełnoprawną omegą. Nasze dzieci są na to dowodem. Co do naszych zwyczajów... Wszystkiego zdążysz się nauczyć.

- Na przykład, by nie krzyczeć, nie przeklinać i nie biegać z łukiem.

- Na przykład.

- Nasir... Masz wygrać i zrobić ze mnie Lunę. Nagle mam parcie na władzę.

- Ach tak?

- O tak. Jak już będę Luną, pierwsze co zrobię, to przebiegnę się wokół wioski z łukiem, wykrzykując przy tym przekleństwa.

- ... To byłoby dobre rozpoczęcie rządów. Zapadające w pamięć. Tylko nie rób tego w samej koszuli. Masz obrazić te stare grzyby, a nie ich kusić.

Wypiąłem język, a Nasir roześmiał się głośno. Głupi alfa.

Wataha [ABO]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz