Rozdział LVI

3.1K 371 66
                                    

Cóż moje pojawienie się wzbudziło sporo emocji. Wygląda na to, że reszta domyśliła się, że coś jest nie tak i obecnie cztery omegi (Ysaac, Jaspar, Anna i Mia) wraz ze swoimi partnerami kłócili się przy studni z Warrenem i jego towarzyszem. Oczywiście z tego powodu wokół zebrał się spory tłumek. Głowy po kolei zaczynały obracać się w moją stronę, w miarę jak wyczuwali mój zapach.

Alfy czuły się chyba dość niekomfortowo. Kilkoro dosłownie się cofnęło, by być jak najdalej ode mnie. Jakby się mnie bali. Wyglądali jak zagubione dzieci.

Omegi natomiast były wyjątkowo... świadome. Jaspar szybko do mnie przybiegł i objął mnie ramieniem, zasłaniając własnym ciałem.

- Dyara co ty tu robisz!? Chodź... Spokojnie... Zabiorę cię do Noego.

Zerknąłem na Warrena, który wyglądał na bardzo zagubionego. Raven kazał mu przypilnować, by omegi do mnie nie przyszły. Tymczasem ja przyszedłem do nich. Chciał ruszyć w moją stronę, ale Adrien złapał go za ramię.

- A ty gdzie? Z dala od omegi.

- Pilnuj lepiej swojej.

- Coś ty powiedział?

Jeszcze chwila i rzucą się sobie do gardeł.

- Na twoim miejscu Warren sprawdziłbym, gdzie jest Raven. Pewnie będzie potrzebował pomocy.

Alfa spojrzała na mnie, warknął, ale rzeczywiście ruszył w stronę tej nieszczęsnej chaty. Ciekawe czy Raven już tutaj zmierza, by ukręcić mi łeb.

Jaspar poprowadził mnie do domu. Anna przybiegła i złapała mnie pod drugie ramię, bo powoli zaczynałem całkowicie tracić władzę w nogach.

Gdy wprowadzili mnie do środka, Noe dosłownie wpadł w histerię. Wypytywał, co się stało, dlaczego tu jestem. Obskakiwał mnie z każdej strony, sprawdzając, czy jestem cały i zdrowy. Aż nagle zamarł. Wciągnął głęboko powietrze, a na jego twarzy pojawił się wyraz furii. Krzyknął "zabiję go" i wybiegł. Dopiero po chwili połączyłem fakty.

- Lilla! Lilla!

Dziewczyna wybiegła z pokoju i spoglądała na mnie w wyraźnym szoku.

- Dogoń Noego i go zatrzymaj, zanim ten idiota rzuci się na Ravena! Uspokój go jakoś!

Dziewczyna wybiegła w pogoń za bratem. Tymczasem Jaspar i Anna zaprowadzili mnie do sypialni. Położyli mnie na łóżku. To był pokój Lilly. No tak. W drugim pewnie byli chłopcy.

- Linadel i Sira...

- Linadel? To... Twoi synowie... Już, już spokojnie. Pójdę do nich. Połóż się i odpoczywaj.

Anna pogłaskała mnie po głowie w uspokajającym geście.

- Raven tu przyjdzie...

- Nic ci nie zrobi. Jesteś bezpieczny.

- On jest... wściekły.

- Jak zawsze. Nie martw się. My też jesteśmy wściekli. Wszyscy wyczuli na tobie jego zapach. Potrafimy połączyć fakty. Raven tym razem posunął się za daleko. A teraz śpij maleńki.

Anna odeszła, ale Jaspar usiadł na brzegu łóżka. Wziął mnie za rękę i trzymał ją, dopóki nie zasnął.

Przebudzałem się co jakiś czas. Słyszałem kłótnie, podniesione głosy, a nawet odgłosy bójki. Na pewno słyszałem Noego i Ravena. Ysaac coś krzyczał. Jaspar cały ten czas był przy mnie. Uspokajał mnie, gdy budziłem się przerażony. Przykładał mi zimne okłady do czoła. Podawał mi chłodną wodę do picia.

Później obok mnie siedziała Mia... Anna też na pewno przy mnie była. Coraz rzadziej byłem świadomy tego, co się wokół mnie dzieje. Gdy ból zaczynał stawać się nie do zniesienia, ktoś podał mi coś do picia. Było ohydne, ale wypiłem wszystko. Później chyba spałem. Długo. Aż w końcu przebudziłem się wyjątkowo świadomy.

Byłem w pokoju sam. Wstałem na początku niepewnie, ale po kilku sekundach przestało kręcić mi się w głowie. Słyszałem głosy dochodzące z głównej izby. Na pewno usłyszałem Sirę. Obok łóżka leżały czyste ubrania więc najpierw się przebrałem. Następnie powoli podszedłem do drzwi i zajrzałem do drugiego pokoju.

Sira, Linadel, Noe i Lilla siedzieli przy stole. Jedli śniadanie. Sira siedział zwrócony w stronę drzwi, więc od razu mnie zauważył. Uśmiechnął się szeroko i krzyknął "mama", po czym zsunął się z krzesła, przeszedł pod stołem, uderzając o niego głową, ale kompletnie to ignorując (cóż najwyraźniej nie chciało mu się go omijać) i mocno się do mnie przytulił. A właściwie do moich nóg, bo nie sięgał zbyt wysoko. Linadel także szybko popędził w moją stronę, ale on był nieco ostrożniejszy. Także się do mnie przytulił. Jednak był raczej wzruszony. Nie śmiał się jak Sira. Miałem wręcz wrażenie, że zaraz się popłacze.

- No już, już. Jestem przecież. Wracajcie do stołu. Zjem z wami śniadanie.

Chłopcy mnie posłuchali i wrócili na swoje miejsca. Lilla natychmiast zaczęła nakładać mi jedzenie na talerz, a Noe przyglądał mi się, jakbym co najmniej wrócił z niebezpiecznej wyprawy.

Usiadłem na wolnym krześle i najpierw w błyskawicznym tempie zjadłem (czy raczej pochłonąłem) pierwszą kanapkę. Popiłem ją kompotem, a gdy to zażegnało pierwszy głód, westchnąłem głośno i byłem w stanie wrócić do rzeczywistości.

- Więc... Co właściwie się działo, gdy ja sobie spałem?

Rodzeństwo zerknęło na siebie i chyba bezgłośnie ustalili, że to Noe przedstawi całą historię.

- Więc... Lilla powstrzymała mnie przed znalezieniem i zabiciem Ravena. Chociaż zapewne powinienem był to zrobić. W każdym razie sam tutaj przyszedł. Jeszcze nigdy nie widziałem go tak wściekłego. Chyba chciał cię zabić. W każdym razie miał tylko kilkoro mężczyzn, którzy go popierali. To byli ci, co zwykle. Na czele z Warrenem. Problem był jednak taki, że wszyscy byli na niego wściekli. Takich rzeczy się po prostu nie robi. Więc przewarzająca część stada stanęła w twojej obronie. Wszystkie dorosłe omegi i kobiety. Co innego, gdy Raven bierze sobie do łoża kolejną chętną omegę a co innego, gdy próbuje kogoś wziąć siłą. Wiele alf naturalnie poparło swoich partnerów. Na początku byli trochę niepewni. A wtedy Andrea krzyknęła "A co gdyby to waszej drugiej połówki zapragnął? Waszego brata czy siostry? Patrzylibyście, jak bierze ich siłą?". No i wtedy rozpętało się piekło. Warczał, krzyczał, groził wszystkim, że ich zabije... ale ostatecznie nie miał szans przeciw nam wszystkim więc powygrażał się trochę i wrócił do domu.

- ... Co mam teraz zrobić?

- Nie wiem... ale coś wymyślimy.

Wataha [ABO]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz