Rozdział LXXIV

3.3K 375 42
                                    

Obudziłem się, jednak miałem wrażenie, że to nadal sen. Nie mogłem poruszyć dłońmi. Nie miałem ich. Gdzie podziały się moje palce? Chciałem krzyczeć, ale wydałem z siebie jakiś dziwny wysoki dźwięk.

- Dyara już... Spokojnie. Leż. Tak... Nie bój się.

Otworzyłem oczy i zobaczyłem mojego alfę. Jego złote oczy wpatrywały się we mnie z niepokojem. Położył dłoń na moim boku i delikatnie pogładził moją sierść.... Sierść...

Poderwałem głowę, ale alfa ponownie zaczęła mnie uspokajać. Nie przestawał, dopóki spokojnie się nie położyłem. Teraz rozpoznałem to miejsce. To była główna izba w domu Noego. Tylko że stół przesunięto bliżej ściany, by zrobić miejsce... Chyba dla mnie. Leżałem na podłodze na futrach i kocach.

Chciałem coś powiedzieć, ale ponownie usłyszałem tylko dziwne dźwięki.

- Już, już... Wiem, że to... dziwne. Spokojnie. Dyara jest teraz wilkiem. Pięknym, śnieżnobiałym wilkiem. Spokojnie to tylko chwilowe. Zaraz spróbujemy cię przemienić. Musisz się tylko uspokoić.

Nasir przysunął się bliżej, po czym chwycił moją głowę i ułożył ją sobie na kolanach. Delikatnie głaskał mnie po niej. Przymknąłem oczy, gdy zaczął drapać mnie za uszami... To było takie przyjemne. Usłyszałem dziwne klepanie i dopiero po chwili zorientowałem się, że to mój ogon uderzający o podłogę.

Machnąłem łbem i kłapnąłem zębami tuż przed twarzą alfy, by pokazać, że nie podoba mi się, to co robi... To znaczy... Podobało mi się to ale nie jestem jakimś psem. Nasir zaśmiał się bezczelnie i pogładził mój bok.

- No już... Widzisz. To nie takie straszne. To dalej ty. Po prostu bardziej futrzasty. Teraz to ty zostawiasz sierść na dywanie.

Chciałem prychnąć i po części nawet mi się udało.

- Już dobrze Dyara. Już dobrze. Zmieniłeś się pod wpływem emocji. Teraz musisz się odmienić. Na początku może się nie udać, ale nie martw się. Wszystko będzie dobrze. Musisz tylko się rozluźnić. Oddychaj głęboko i pomyśl o swoim ciele. O tym, które masz od urodzenia. Pomyśl o swoich rękach, nogach, palcach... Skup się na tym. Przypomnij sobie, jakie było twoje ciało. Wyobraź je sobie. To jak nim poruszasz. Pomyśl o tym, jak ponownie stajesz się człowiekiem. Nie spiesz się. Powoli. Mamy czas.

Spróbowałem to zrobić. Pamiętałem swoje ludzkie ciało, więc wyobrażenie go sobie nie było trudne.

Moje ciało poruszyło się w nagłym skurczu, po którym nastąpił silny ból. Miałem wrażenie, że moje mięśnie napinają się tak mocno, że po kolei pękają. Ból robił się coraz silniejszy i trudniejszy do zniesienia.

Zawyłem z bólu i skuliłem się gwałtownie. Nasir coś do mnie mówił i trzymał mnie mocno.

Zatrzymałem to. Przestałem, bo ból stawał się nie do zniesienia. Miałem wrażenie, że kości w moim ciele zmieniły pozycję, a teraz na powrót wróciły na swoje miejsce. Nadal byłem wilkiem, z tym że teraz czułem się gorzej. Było mi słabo, miałem wrażenie, że zwymiotuje i bolało mnie całe ciało.

- Dyara... Dyara ukochany już dobrze. Już. Leż... Tak... Odpocznij. Nie martw się. Jakoś damy radę. Zmieniłeś się w wilka, więc na pewno zmienisz się w człowieka.

Przemiana w wilka zajęła mi dwadzieścia dwa lata. Na pewno nie mam zamiaru spędzić tyle czasu w tym ciele. Nie mogłem nawet powiedzieć tego Nasirowi. Alfa na szczęście wydawał się wyczuwać mój nastrój.

- Spokojnie. To dlatego, że jesteś mieszańcem. Widzę, że przemiana sprawia ci ból. Tak nie powinno być. To jest... naturalne. Dzieje się szybko, płynnie i bezboleśnie. U ciebie jest inaczej. Jakby... Jakby to było wymuszone. Ale nie bój się. Będziemy próbować, aż się uda. Powiem Andrei, by na ciebie spojrzała. Może będzie wiedzieć jak ci pomóc. A na razie nie bój się. Wszystko się jakoś ułoży. Teraz jesteś moją Luną. Raven nie żyje. Nie skrzywdzi ciebie ani dzieci. Byli przy tobie, gdy spałeś. Przytulali się do ciebie. Ledwo powstrzymałem Sire, by nie pociągnął cię za ogon. Są cali i zdrowi. Teraz bawią się z Noachem. Niedługo będziemy mogli wprowadzić się do naszego nowego domu. Teraz Noe i Lilla sprzątają go dla nas. Wynoszą rzeczy Ravena. Naprawiają, to co trzeba. Poprosiłem też, by zrobiono dla nas nowe łoże. Więc nie martw się. Zmienisz się w swoim czasie. Nie musisz się spieszyć. Może najpierw musisz jeszcze trochę odpocząć. Byłeś w końcu taki dzielny. Uratowałeś mi życie. A właśnie. Na pewno jesteś ciekaw, co się wydarzyło.

Nasir przez ten cały czas gładził mój bok. To mnie uspokajało i było naprawdę przyjemne.

- Jeśli chodzi o Warrena, to stracił oko. Andrea go opatrzyła, a ja wyrzuciłem go ze stada z pustymi rękami. Oddałem jego dom Ascalowi. Jaspar pomaga mu go urządzić. Ravena już nie ma. Pochowaliśmy go. Trochę spałeś, więc sporo cię ominęło. Pewnie się o mnie martwisz, ale nie musisz. Może i był moim bratem... ale to on pierwszy mnie odrzucił. Dałem mu szansę... Nie skorzystał z niej. To był jego wybór. Teraz jestem przywódcą stada. Już trochę zdążyłem porządzić. Teraz jednak jestem cały dla ciebie. No, a przynajmniej dopóki chłopcy nie wrócą. Wtedy będziesz musiał się mną podzielić.

Powoli zasypiałem. Czułem, jak powieki mi opadają.

- Tylko nie śpij zbyt długo. Musisz coś zjeść. Musisz być silny. Przemiana kosztuje nas wiele energii. Dlatego zdrzemnij się chwilę, a później coś zjemy. Nie martw się. Pozwolimy ci jeść przy stole.

Posłałem mojemu alfie ostrzegawcze warknięcie, a ten zaśmiał się lekko.

- No już, już. Pozwól mi trochę pożartować. Tak naprawdę bardzo się martwię. Boję się, że przemiana może być dla ciebie niebezpieczna... Bardzo się boję. Dlaczego zawsze wpadasz w tarapaty? Chociaż... To samo mogę powiedzieć o sobie. Dałem się zamknąć w klatce.

Pokiwałem delikatnie łbem, by wiedział, że się z nim zgadzam.

- Przede wszystkim się nie denerwuj. Wszystko będzie dobrze.

Wataha [ABO]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz