JESSICA
Zamiast wstawać potoczyłam się na brzuch i położyłam moje czoło na podłodze. Dobra robota, Jess. Ośmieszyłaś się przed Niall'em Horan'em, a on nawet nie zdążył otworzyć ust.
To nie może się stać.
''Wszystko w porządku?''nie, jego głos jest jeszcze bardziej rozmarzony w rzeczywistości. ''Potrzebujesz pomocy?''
Potrząsam swoją głową ale jego kroki słychać ponad histerycznym śmiechem mojego brata, podchodząc do mnie.
Staczam się na plecy i patrzę na niego. ''Jest w porządku, czuje się dobrze.'' uśmiecha się w dół do mnie zanim wyciąga do mnie rękę.
Podpieram się na łokciach i wpatruję się w jego rękę. Niall'a Horan'a rękę.
''Nie martw się, nie gryzę.'' ale może
Niepewnie, podaję mu moją rękę i pozwalam mu pomóc mi wstać. Moje policzki wciąż są jasno czerwone, praktycznie mogę poczuć, jak ogień pali się na moich policzkach.
Kiedy stałam już na jego wysokości, mogłam spojrzeć mu w oczy. One są jeszcze bardziej jaśniejsze niebieskie osobiście, dużo jaśniejsze niż moje.
''Czekaj, mogę...'' urywam zdanie ponieważ ostrożnie umieszczam swoje ręce po bokach jego głowy. Obracam jego głowę od lewej do prawej, badając w każdym calu jego twarz dopóki nie zaczął się śmiać. ''Cholera, jesteś prawdziwy!''
''Nic z tego, naprawdę?'' sarkastycznie pyta przez śmiech.
''Nie wierzę, że tu jesteś.'' wyszeptałam. Szczęście wszechogarniające mnie sprawia, że chcę płakać, nie czułam się w ten sposób długo, mogę uznać fakt, że jestem szczęśliwa. ''i jesteś prawdziwy.''
''Jestem prawdziwy, kochanie.'' jego głos jest tak cichy jak szept, łzy zaczęły mi płynąć gdy to usłyszałam.
NIALL
Jak tylko zobaczyłem jak łza opuszcza jej niebiańsko niebieskie oczy, przyciągnąłem ją do swojej klatki, owijając ramiona wokół niej.
To było jak powiew świeżego powietrza, aby móc trzymać ją w ramionach. Była prawdziwa. Nie mogę uwierzyć, że jest prawdziwa.
Nie była komputerem. Była prawdziwa, oddychający człowiek. Pachnie jak wanilia i truskawki. Była jeszcze bardziej piękniejsza osobiście. I miała głos, nie była słowami napisanymi na klawiaturze. To było jak... Boże, nie mogę wyjaśnić jej głosu. To było czyste i niewinne. Ładnie.
Bandaże były owinięte wokół jej nadgarstków, wiedziałem już dlaczego.
Trudno było wiedzieć o tym, ale by oglądać moimi oczami ile szkód zrobiła sobie było nie do zniesienia. Chciałem płakać.
''Jest w porządku, kochanie.'' przebiegłem palcami od jej jasnobrązowych do blond włosów, były bardziej miękkie niż to sobie wyobrażałem.
To jest Jessica, moja J. Osobiście. Moja piękna, smutna J, której obiecuję od tego dnia, do obrony przez całe moje życie. Od innych i od samej siebie, uratuje ją.
-----
Niall >>>>>
Może ktoś mi znaleźć takiego Niall'a? Proszę.
CZYTASZ
Anonymous || n.h - tłumaczenie
FanficKto powiedział, że Twitter nie może uratować życia? © samemistakes__