🅧🅧🅧🅘🅧

1.8K 136 8
                                    

Rano obudziłam się wtulona w Brendana. Nie miał na sobie koszulki, co przyznaje, bardzo mi się podobało. Miałam idealny widok na jego klatkę piersiową. Nie jest tak umięśniony jak wilkołaki, jednak chucherkiem też nie jest. Przeniosłam spojrzenie na jego twarz. Był bardzo spokojny. Uwielbiałam go takiego oglądać. Kiedy on czuł się dobrze, mi udzielał się jego dobry nastrój. A jego spokój, to i mój spokój. Nigdy w życiu nie przypuszczałam, że moim mate okaże się człowiek. Gdzieś tam w głębi umysłu widziałam tego jedynego jako wilkołaka lub wampira. Jednak nie zamierzam narzekać. Kocham Brendana. Chociaż to uczucie póki co jest niesamowicie puste. Bo pewnie znam go zbyt słabo, by mówić, że go kocham. Jednak więź mate robi swoje i nie mogę się tego wyprzeć. Chodźmy nie wiadomo, jak dzielnie walczyła.

- Napatrzyłaś się w końcu? Mam już dosyć udawania, że śpię. - Chłopak spojrzał na mnie z rozbawieniem, za co oberwał. - Ał!

- Nie waż się, tak mnie więcej wkręcać. - Podniosłam się z łóżka zirytowana.

- No już, nie gniewaj się. - Poczułam jak kładzie dłoń na moim ramieniu. - Miało być kurwa zabawnie, a ty się obrażasz.

Może przesadzam, ale teraz to ja świetnie się bawiłam. Chciałam zobaczyć, jak przeprosi. Szczerze liczyłam, że się postara. I wtedy poczułam, jak głaszcze moje włosy. Uśmiechnęłam się mimowolnie zadowolona. Uwielbiałem takie pieszczoty.

- No dobra, już się nie gniewam. - Odwróciłam się i napotkałam spojrzenie jego zielonych tęczówek. - Wkurza mnie, że nie mogę się na ciebie porządnie obrazić.

- Czuje, że fochy będą moją specjalnością w tym związku. - Brendan podniósł się z łóżka, sięgając po koszulkę.

- Twoje cichy z wczoraj są już pewnie suche. - Podniosłam się z łóżka i ruszyłam w stronę salonu.

Wczoraj szybko rzuciłam nasze ubrania do pralki. Oczywiście o tym zapomniałam i musiałam podnosić się w środku nocy, żeby je wywiesić. Czasem nienawidzę tej swojej sklerozy. Podeszłam do suszarki i dotknęłam ubrań, które były, na moje szczęście, suche.

- Trzymaj. - Zdjęłam jego cichy i rzuciłam nimi w niego. Sama zaczęłam się rozbierać, żeby się przebrać. I tak, przy nim. W końcu widział mnie już nago i to nie raz. Już przebrana odwróciłam się do niego, by stwierdzić, że on przebrany jeszcze nie jest. - No co? Ty mnie już nago widziałeś. - Czasem zapominam, jak problematyczna dla ludzi jest nagość. - Dobra.

Wyszłam z salonu, dając mu chwilę na przebranie się. Minus bycia z człowiekiem. Wilkołak bez mrugnięcia okiem rozebrał by się i rzucił jeszcze jakimś sprośnym tekstem. Chociaż czy mi by się to podobało?

- Jestem. - Chłopak podszedł do mnie, a ja odruchowo złapałam jego dłoń. Lubiłam wchodzić z nim w kontakt fizyczny. - Wiesz, że muszę wracać do domu?

- Niestety. - Puściłam jego dłoń i podałam mu plecak. - Tylko tego nie zapomnij, bo jeszcze się do ciebie przejdę i już nie wyjdę.

- Nie kuś, bo jeszcze zostawię. - Tym razem to on złapał moją dłoń i ruszyliśmy na dół po schodach.

Zamierzałam odprowadzić mojego mate na skraj lasu. Wolałam, żeby nie plątał się sam po terenie pełnym wilkołaków. No i często polują tutaj dwa wampiry, zwane moją matką i bratem. A wampiry w trakcie polowań potrafią tracić kontrolę. Pamiętam historię ojca, który żalił się, że raz mama zniknęła na osiem godzin, a kiedy poszedł jej szukać to mało nie został jej kolacją. Wampiry wśród ludzi się kontrolowały, jednak to drapieżniki, jak wszystkie inne, więc by zaspokoić swoje żądze, czasem polowały na zwierzęta w lasach.

Nagle z lasu wyłoniły się dwie postaci. Byli to moi zaginieni bracia, cali brudni od krwi. Czyli polowanie im się udało. Nigdy nie chcieli mnie na nie zabierać, bo jest to ich braterski zwyczaj. Wkurza mnie to, ale nic na to nie poradzę.

- Spokojnie. - Zwróciłam się do chłopaka, który zniesmaczył się na ten widok. - To tylko krew leśnych zwierząt. Byli na polowaniu.

- To ten twój?! - Krzyknął Niko, który przecież Brendana w życiu na oczy nie widział.

- Tak! - Odpowiedziałam bez chwili wahanie. Bracia już po chwili przy nas stali.

- Jestem Niko. - Wyciągnął zakrwawioną dłoń w stronę Brendana. - Najstarszy z rodzeństwa i przyszły alfa wilkołaków Europy.

- Ja jestem Brendan. - Ku mojemu zaskoczeniu przyjął jego dłoń, nawet się nie krzywiąc. - Mate twojej siostry, i nie mam pojęcia czy to coś znaczy, jedynak.

- Miło wreszcie poznać. Zwłaszcza, że już chyba wszyscy cię znają oprócz mnie. - Spojrzał na mnie z wyrzutem.

- To za to, że nigdy nie zabieracie mnie na polowania. - Stwierdziłam, krzyżując ramiona na piersiach.

- Już tak nie przeżywaj. Następnym razem cię weźmiemy. - Przewrócił oczami rozbawiony. - A on też pójdzie? W końcu to tradycja.

Ta, nowi w rodzinie zgodnie z głupią starą tradycją, powinni udać się na rodzinne polowanie. Jednak Brendan to nie wampir, ani wilkołak. Więc ta opcja raczej odpada.

- To człowiek, debilu. - Uwielbiałam tak nazywać braci. W sumie to części wzywaliśmy się od debili, niż mówiliśmy sobie po imieniu. - Czego miałby tam szukać?

- To, że jest człowiekiem nie znaczy, że sobie nie poradzi, tumanie. - Szturchnął mnie w ramię. - Popatrzy, w czymś tam pomoże i tyle.

- Zgadzam się z debilem. - Stwierdził Elio. - Nie rób już z niego takiego niedojdy.

- Mogę iść. - Spojrzałam na mojego debila i spostrzegłam w jego oczach, coś co rzadko się tam pojawiało. On naprawdę chciał iść.

- Wszyscy najważniejsi faceci mojego życia przeciwko mnie. - Udałam załamaną i położyłam dłoń w miejscu, gdzie powinno być serce. - No dobrze. Widzę, że jestem przegłosowana. Nawet przez ciebie durniu. - Szturchnęłam bliźniaka w ramię. - To kiedy idziemy?

- Możemy dzisiaj wieczorem. - Zaproponował, pan i władca, Niko.

- Alfa mówi, że dzisiaj wieczorem, to ja się nie kłócę. - Brendan podniósł ręce w geście obronnym, a my parsknęliśmy śmiechem.

- Wiesz gdzie twoje miejsce i dobrze. - Mój starszy brat próbował być groźny, jednak przez rozbawienie słabo mu to wychodziło. - Tylko nas nie wydajcie. - Zwrócił się głównie do nas.

Tata nie lubił, kiedy chodziliśmy na polowania. Twierdził, że to zbyt niebezpieczne. A mama to już w ogóle. Dlatego zawsze po polowaniu Niko i Elio starali się przemknąć do domu watahy i szybko zmyć z siebie krew. Następnie zawsze wymyślali, niestworzone historie gdzie to niby nie byli.

- Dzisiaj możemy powiedzieć, że robiliśmy za cnotki tej dwójki. - Mój bliźniak wepchnął się między mnie i Brendana.

- No to alibi już jest. - Stwierdzi zadowolony Niko. - Więc widzimy się wieczorem. - Zwrócił się do Brendana, na co ten skinął głową. - A teraz spadamy, zanim ktoś nas zobaczy. - Niko pociągnął brata i obaj ruszyli w stronę domu głównego.

Tymczasem ja ruszyłam w drogę powrotną z Brendanem. Czułam się trochę nieswojo z myślą, że mógłby iść z nami na polowanie. A końcu to niezbyt miłe obrazki.

- Na pewno tego chcesz? - W końcu zdecydowałam się na przerwanie chwili ciszy. - Nie chce, żebyś robił to z powodu głupiej presji.

- Naprawdę chce iść z wami na to polowanie. - Uśmiechnął się do mnie szeroko. - Poznam lepiej twoich braci i przy okazji twój świat. - Mruknęłam pod nosem niezadowolona co on musiał usłyszeć. - Toni, nie chce być tylko częścią twojego świata. Chcę być jego elementem, więc muszę znać wszystkie jego akcenty. Nawet te z pozoru mało przyjemne. Ty też w swoim czasie poznasz moje życie i od tej mało przyjemnej strony.

- Niech ci będzie. - Pocałowałam go w policzek. - Do wieczora.

- Będę o dziewiętnastej. - Poinformował, wyjmując telefon.

Ruszyłam powoli w drogę powrotną. Naprawę nie byłam przekonana co do tego pomysłu. Nie chciałam, by Brendan oglądał mnie od tej najgorszej strony.

WampirołakOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz