Niemal od razu po powrocie do domu zaczęłam intensywnie myśleć nad sprawą Brendana. Przede wszystkim musiałam ustalić czy w ogóle powinnam przywracać mu wspomnienia. Nigdy nie będzie przy mnie bezpieczny. Mój świat jest mało przyjazny i nie lubi słabości. Poza tym jakoś nie umiałam go sobie wyobrazić pośród wilkołaków.
Brendan miał jedynie delikatnie zarysowane mięśnie i jedyny metr osiemdziesiąt wzrostu. Jak na człowieka przyzwoicie. Jednak biorąc pod uwagę, że kobiety wilkołaki zazwyczaj mają tyle wzrostu, a mężczyźni rzadko schodzą poniżej dwóch metrów to już nie tak dobrze. Przecież gdyby on stanął obok mojego ojca, wyglądałby jak dziecko, a nie prawie dorosły facet. Z drugiej strony w tym momencie nie umiałam już wyobrazić sobie bez niego życia. Był jego częścią czy tego chciałam, czy nie. I dobrze wiedziałam, że mimo mojego czyszczenia pamięci jego i tak będzie do mnie ciągnęło. Przynajmniej tak podejrzewam. A to i tak optymistyczny scenariusz. Może sobie nawet sam w niedługim czasie wszystko przypomnieć i wtedy to na pewno mnie znienawidzi.
Westchnęłam ciężko rozkładając się na łóżku. Nie miałam pojęcia co powinnam zrobić. Obie opcje wydawały się nieidealne, a ja chciałam postąpić jak najsłuszniej, jednak ta miłość międzygatunkowa to trudna sprawa. Jak moi rodzice sobie z tym poradzili? No właśnie, moi rodzice! Kurde, ja to czasem nie myślę. Zeskoczyłam z łóżka i pobiegłam do pokoju rodziców. Drzwi były otwarte, więc jedynie zapukałam w framugę drzwi, tak aby zwrócić uwagę mamy. Ta spojrzała na mnie uśmiechając się szeroko.
- Coś się stało wilczku? - Mama usiadła na łóżku, nie spuszczając ze mnie wzroku.
- Chciałabym o coś zapytać. - Nie czekając na jej reakcje, usiadłam obok. - To dla mnie strasznie ważne.
- Więc słucham. - Wampirzyca objęła mnie ramieniem, a ja westchnęłam cicho.
- Jak wiesz… mój mate to człowiek. - Zaczęłam ostrożnie, tak by dobrze nakreślić sytuację. - On tutaj nie pasuje, umówmy się. Co mam zrobić, jeśli chce z nim być? - Spojrzałam na mamę, oczekując dobrej rady.
- Ja też tutaj nie pasowałam. - Stwierdziła, wracając wspomnieniami kilkanaście lat wstecz. - Byłam wampirem wśród wilkołaków. Miałam stać się ich luną. To nie było łatwe. Jednak mimo własnych obaw udało mi się. A wiesz, dlaczego tak było?
- Bo jesteś strasznie uparta, dumna i nigdy nie podajesz się bez walki?
- To też. - Stwierdziła rozbawiona. - Jednak głównie dlatego, że Richard bez końca powtarzał mi, że sobie poradzę. Zawsze w to wierzył. - Odgarnęła kosmyk moich włosów. - Ty za to chyba nie wierzysz w tego chłopaka.
- To tylko człowiek. Wiesz jacy oni są. - Nie umiałam pozbyć się wrażenia, że jest słaby. Niezwykle kruchy w porównaniu do mężczyzn których znałam.
- Wychowałaś się wśród wilkołaków i wampirów. Jednak to, że ktoś nie jest tak dobrze zbudowany czy wysoki, nie oznacza, że jest słaby. Może okazać się, że twój mate będzie świetnie funkcjonował w sforze.
- Myślisz, że powinnam go tu zaprosić? - Naprawdę potrzebowałam dobrej rady, a liczyłam, że ona mi ją da. W końcu poniekąd sama niegdyś była w podobnej sytuacji.
- Jeśli nie dasz mu szansy to się nie dowiesz. - Kobieta podniosła się z łóżka. - Jeśli Ci na nim zależy to może warto spróbować. A jeśli nie uda wam się mieszkanie w sforze to możecie przecież zamieszkać w mieście. Daleko od wilkołaków i wampirów. Nikt nie powiedział, że musicie mieszkać akurat tutaj.
Odpowiedź była konkretna, czyli tak jak chciałam. Szkoda jednak, że ja nie mam pojęcia czy go kocham. W końcu znamy się znacznie zbyt krótko bym mogła to określić. Jednak chciałam, by przy mnie był. Planowałam co będzie dalej i jak postąpić by było jak najlepiej. Może to właśnie jest miłość? A może tylko więź mate? Tego na razie nie umiałam określić.
- Masz rację. - Podniosłam się gwałtownie z łóżka. - Powinnam spróbować. Dzięki.
- Nie ma za co. Tylko wiesz, że jesteś jeszcze bardzo młoda? Nie musisz tak zaraz wybiegać w przyszłość.
- Przecież to tylko wiek. - Uśmiechnęła się do niej lekko głupkowato. Przecież nie powiem jej, że pozbawiłam swojego mate wspomnień, dlatego muszę wybiegać w przyszłość. - Po prostu nie chce się angażować, jeśli to nie wypali.
- Jeśli się nie zaangażujesz to na pewno nie wypali. Idę do domu watahy. Muszę wyciągnąć twojego ojca zza biurka.
- Jasne. - Uśmiechnęłam się mimowolnie na to stwierdzenie.
Mama była jedyną osobą, która mogła z nim dyskutować. Tylko ona miała odwagę, by podważać jego decyzja i w zasadzie tylko jej się słuchał, i tylko ona umiała odciągnąć go od pracy. Byli ze sobą bardzo zżyci.
Opuściłam sypialnie rodziców i wróciłam do swojego pokoju. Odpowiedź na moje pytanie wydawała się oczywista. Powinnam dać szansę sobie i Brendanowi. I pewnie nie powinnam przywracać mu wspomnień. W końcu jak cudownie byliby zacząć wszystko od nowa. Tak by dowiedział się o tym kim jestem w odpowiedni sposób. Nie przez atak cholernego wampira. Zmieniłabym w naszej relacji niemal wszystko. Nie okłamałabym go aż tyle razy. On nie pamiętałby tych kłamstw i tego, że chciałam go porzucić. Jednak ten plan miał kilka wad. Takich jak na przykład to, że ludzie w szkole widzieli nas razem i jego mama mnie poznała. A no i on pamięta naszą relacje jako ten słaby romans. Co nie dawało mi zbyt wielkiego manewru do popisu, a szczerze nie chciałam nadmiernie mieszać mu w głowie. Kto wie jak moje kombinacje mógłby się skończyć?
Podeszłam do szafy i zaczęłam szukać w niej czegoś na przebranie. Przez tę całą aferę nawet nie zdążyłam się przebrać. Oczywiście gdzieś między moimi wymiętymi koszulkami leżała ta należąca do chłopaka. W tym momencie pachniała nim bardzo delikatnie, jednak nadal gdzieś między moim zapachem dało się wyczuć jego. Dlatego zdecydowałam się, że ubiorę właśnie tę koszulkę. Do tego zwykłe dżinsy i trampki. Niezbyt wymyślnie, jednak nie będę się odstawiać jak szczur na otwarcie kanału, żeby przejść się po mieście.
Wyszłam z domu i skierowałam się w stronę miasta. To był mój pierwszy legalny spacer w tej okolicy, od kiedy pamiętam. Chciałam nacieszyć się tą chwilą. Mi to jednak niewiele do szczęścia potrzeba. Chciałam przez chwilę przestać myśleć o całej tej sytuacji. No i może chciałam też sprawdzić, czy radzę sobie wśród ludzi? Spacer, a życie to dwie różne sprawy, jednak warto się przyzwyczaić.
Przeszłam przez gesty las i ruszyłam w stronę miasta. Drzew robiło się coraz mniej, a budynków coraz więcej. Mimo że mogłam użyć super szybkości to nie chciałam tego robić. Chciałam nacieszyć się tą chwilą. Szłam tylko dla samego spaceru, a nie żeby gdzieś zdążyć. Już zapomniałam jakie to cudowne uczucie.
CZYTASZ
Wampirołak
Hombres LoboPonoć w życiu czasem wystarczy odrobina szczęścia, by wszytko dobrze się skończyło. Co jednak kiedy całe życie jedyne co masz to odrobinę pecha? Wtedy jesteś taka jak ja. Rodzisz się przedstawicielem potężnej, nielicznej rasy, przez co nieustanie kt...