🅧🅧🅧🅘🅘

1.8K 136 10
                                    

Niemal od razu po powrocie do domu zaczęłam intensywnie myśleć nad sprawą Brendana. Przede wszystkim musiałam ustalić czy w ogóle powinnam przywracać mu wspomnienia. Nigdy nie będzie przy mnie bezpieczny. Mój świat jest mało przyjazny i nie lubi słabości. Poza tym jakoś nie umiałam go sobie wyobrazić pośród wilkołaków.

Brendan miał jedynie delikatnie zarysowane mięśnie i jedyny metr osiemdziesiąt wzrostu. Jak na człowieka przyzwoicie. Jednak biorąc pod uwagę, że kobiety wilkołaki zazwyczaj mają tyle wzrostu, a mężczyźni rzadko schodzą poniżej dwóch metrów to już nie tak dobrze. Przecież gdyby on stanął obok mojego ojca, wyglądałby jak dziecko, a nie prawie dorosły facet. Z drugiej strony w tym momencie nie umiałam już wyobrazić sobie bez niego życia. Był jego częścią czy tego chciałam, czy nie. I dobrze wiedziałam, że mimo mojego czyszczenia pamięci jego i tak będzie do mnie ciągnęło. Przynajmniej tak podejrzewam. A to i tak optymistyczny scenariusz. Może sobie nawet sam w niedługim czasie wszystko przypomnieć i wtedy to na pewno mnie znienawidzi.

Westchnęłam ciężko rozkładając się na łóżku. Nie miałam pojęcia co powinnam zrobić. Obie opcje wydawały się nieidealne, a ja chciałam postąpić jak najsłuszniej, jednak ta miłość międzygatunkowa to trudna sprawa. Jak moi rodzice sobie z tym poradzili? No właśnie, moi rodzice! Kurde, ja to czasem nie myślę. Zeskoczyłam z łóżka i pobiegłam do pokoju rodziców. Drzwi były otwarte, więc jedynie zapukałam w framugę drzwi, tak aby zwrócić uwagę mamy. Ta spojrzała na mnie uśmiechając się szeroko.

- Coś się stało wilczku? - Mama usiadła na łóżku, nie spuszczając ze mnie wzroku.

- Chciałabym o coś zapytać. - Nie czekając na jej reakcje, usiadłam obok. - To dla mnie strasznie ważne.

- Więc słucham. - Wampirzyca objęła mnie ramieniem, a ja westchnęłam cicho.

- Jak wiesz… mój mate to człowiek. - Zaczęłam ostrożnie, tak by dobrze nakreślić sytuację. - On tutaj nie pasuje, umówmy się. Co mam zrobić, jeśli chce z nim być? - Spojrzałam na mamę, oczekując dobrej rady.

- Ja też tutaj nie pasowałam. - Stwierdziła, wracając wspomnieniami kilkanaście lat wstecz. - Byłam wampirem wśród wilkołaków. Miałam stać się ich luną. To nie było łatwe. Jednak mimo własnych obaw udało mi się. A wiesz, dlaczego tak było?

- Bo jesteś strasznie uparta, dumna i nigdy nie podajesz się bez walki?

- To też. - Stwierdziła rozbawiona. - Jednak głównie dlatego, że Richard bez końca powtarzał mi, że sobie poradzę. Zawsze w to wierzył. - Odgarnęła kosmyk moich włosów. - Ty za to chyba nie wierzysz w tego chłopaka.

- To tylko człowiek. Wiesz jacy oni są. - Nie umiałam pozbyć się wrażenia, że jest słaby. Niezwykle kruchy w porównaniu do mężczyzn których znałam.

- Wychowałaś się wśród wilkołaków i wampirów. Jednak to, że ktoś nie jest tak dobrze zbudowany czy wysoki, nie oznacza, że jest słaby. Może okazać się, że twój mate będzie świetnie funkcjonował w sforze.

- Myślisz, że powinnam go tu zaprosić? - Naprawdę potrzebowałam dobrej rady, a  liczyłam, że ona mi ją da. W końcu poniekąd sama niegdyś była w podobnej sytuacji.

- Jeśli nie dasz mu szansy to się nie dowiesz. - Kobieta podniosła się z łóżka. - Jeśli Ci na nim zależy to może warto spróbować. A jeśli nie uda wam się mieszkanie w sforze to możecie przecież zamieszkać w mieście. Daleko od wilkołaków i wampirów. Nikt nie powiedział, że musicie mieszkać akurat tutaj.

Odpowiedź była konkretna, czyli tak jak chciałam. Szkoda jednak, że ja nie mam pojęcia czy go kocham. W końcu znamy się znacznie zbyt krótko bym mogła to określić. Jednak chciałam, by przy mnie był. Planowałam co będzie dalej i jak postąpić by było jak najlepiej. Może to właśnie jest miłość? A może tylko więź mate? Tego na razie nie umiałam określić.

- Masz rację. - Podniosłam się gwałtownie z łóżka. - Powinnam spróbować. Dzięki.

- Nie ma za co. Tylko wiesz, że jesteś jeszcze bardzo młoda? Nie musisz tak zaraz wybiegać w przyszłość.

- Przecież to tylko wiek. - Uśmiechnęła się do niej lekko głupkowato. Przecież nie powiem jej, że pozbawiłam swojego mate wspomnień, dlatego muszę wybiegać w przyszłość. - Po prostu nie chce się angażować, jeśli to nie wypali.

- Jeśli się nie zaangażujesz to na pewno nie wypali. Idę do domu watahy. Muszę wyciągnąć twojego ojca zza biurka.

- Jasne. - Uśmiechnęłam się mimowolnie na to stwierdzenie.

Mama była jedyną osobą, która mogła z nim dyskutować. Tylko ona miała odwagę, by podważać jego decyzja i w zasadzie tylko jej się słuchał, i tylko ona umiała odciągnąć go od pracy. Byli ze sobą bardzo zżyci.

Opuściłam sypialnie rodziców i wróciłam do swojego pokoju. Odpowiedź na moje pytanie wydawała się oczywista. Powinnam dać szansę sobie i Brendanowi. I pewnie nie powinnam przywracać mu wspomnień. W końcu jak cudownie byliby zacząć wszystko od nowa. Tak by dowiedział się o tym kim jestem w odpowiedni sposób. Nie przez atak cholernego wampira. Zmieniłabym w naszej relacji niemal wszystko. Nie okłamałabym go aż tyle razy. On nie pamiętałby tych kłamstw i tego, że chciałam go porzucić. Jednak ten plan miał kilka wad. Takich jak na przykład to, że ludzie w szkole widzieli nas razem i jego mama mnie poznała. A no i on pamięta naszą relacje jako ten słaby romans. Co nie dawało mi zbyt wielkiego manewru do popisu, a szczerze nie chciałam nadmiernie mieszać mu w głowie. Kto wie jak moje kombinacje mógłby się skończyć?

Podeszłam do szafy i zaczęłam szukać w niej czegoś na przebranie. Przez tę całą aferę nawet nie zdążyłam się przebrać. Oczywiście gdzieś między moimi wymiętymi koszulkami leżała ta należąca do chłopaka. W tym momencie pachniała nim bardzo delikatnie, jednak nadal gdzieś między moim zapachem dało się wyczuć jego. Dlatego zdecydowałam się, że ubiorę właśnie tę koszulkę. Do tego zwykłe dżinsy i trampki. Niezbyt wymyślnie, jednak nie będę się odstawiać jak szczur na otwarcie kanału, żeby przejść się po mieście.

Wyszłam z domu i skierowałam się w stronę miasta. To był mój pierwszy legalny spacer w tej okolicy, od kiedy pamiętam. Chciałam nacieszyć się tą chwilą. Mi to jednak niewiele do szczęścia potrzeba. Chciałam przez chwilę przestać myśleć o całej tej sytuacji. No i może chciałam też sprawdzić, czy radzę sobie wśród ludzi? Spacer, a życie to dwie różne sprawy, jednak warto się przyzwyczaić.

Przeszłam przez gesty las i ruszyłam w stronę miasta. Drzew robiło się coraz mniej, a budynków coraz więcej. Mimo że mogłam użyć super szybkości to nie chciałam tego robić. Chciałam nacieszyć się tą chwilą. Szłam tylko dla samego spaceru, a nie żeby gdzieś zdążyć. Już zapomniałam jakie to cudowne uczucie.

WampirołakOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz