🅘🅘🅘

4.5K 223 19
                                    

W końcu dotarliśmy do klubu. Ten, w przeciwieństwie do reszty miasta, był pełen życia. Ludzie, wilkołaki i wampiry szalały jak opętane. Oczywiście ludzie byli całkiem nieświadomi tego z kim się bawią. Jednak jak wiadomo, nieświadomość jest źródłem spokoju.

Weszliśmy w głąb kluby i przepchaliśmy się przez bawiących się ludzi, by w końcu dotrzeć do baru. Oczywiście, żadne z nas nie jest w wieku odpowiednim do picia, jednak Filip to spryciarz i już po chwili zagadywania barmanki dostał to, po co tu przyszedł. Z łupem odeszliśmy od baru i usiedliśmy w rogu sali.

– Widzisz? Już nigdy we mnie nie wątp. – Oświadczył dumnie, podając mi szklankę.

– Już nigdy w życiu. – Powiedziałam i odruchowo sprawdziłam telefon.

– Oddawaj. – Powiedział, wyrwał mi urządzenie z dłoni i schował do swojej kieszeni. – Nie będziemy się tak bawić. Wyluzuj.

– Łatwo ci mówić. Twój ojciec, by się nie zorientował, gdybyś przeprowadził się do Afryki, ale mój... no cóż, to zupełnie inna historia. – Przyznałam, rozsiadając się na kanapie.

– Ej, nie przesadzaj. Twój ojciec nie wie, że mój chce cię zabić. Przynajmniej z tego, co ja wiem. – Posłał mi podejrzliwe spojrzenia, biorąc pierwszego łyka alkoholu.

No tak, nic nie powiedziałam ojcu o tym, że król wampirów mnie zabije, jeśli złamie umowę. Wiem tylko ja, on i pewnie większość świata wampirów. Rodzice wiedzą tylko, że muszę wybrać dominującą stronę. Tłumaczę im to tak, że muszę po prostu wybrać wśród kogo będę żyć i którą stronę rozwinę. Może nie postąpiłam zbyt rozsądnie, jednak nie chce kolejnej wojny. To nikomu nie jest potrzebne. No i przy okazji chce też móc czasem wyjść z domu, a gdyby rodzice dowidzieli się całej prawdy, to już w życiu, by mi z domu nie pozwolili wyjść. Ja też chcę trochę pożyć.

– Nie, nie powiedziałam im. – Przyznałam, przygryzając dolną wargę.

– Widzisz, najwyżej rano cię opieprzą. A teraz baw się dobrze. – Wziął jeszcze kilka łyków. – Pij, a potem zatańczymy.

– Niech będzie. – Przystawiłam szklankę do ust i wzięłam parę łyków. Nie zamierzałam się upijać.

Kiedy wampir skończył swojego drinka złapał mnie za rękę i wyciągnął na parkiet. Zaczęliśmy tańczyć. Dopiero teraz nieco się rozluźniłam. Uwielbiam tańczyć. I co z tego, że wyglądam wtedy jak małpa na trampolinie. Liczy się przecież dobra zabawa.

Pomału zbliżyliśmy się do kąta sali. Filip przestawił się na jakąś laskę. Poskakał z nią chwilę, a kiedy ta się zbliżyła, pchnął ją na ścianę. Zbliżył się do jej ust, a kiedy ta spróbowała go pocałować, wbił kły w jej szyję.

Wampiry nie zabijają, kiedy z kogoś piją, a przynajmniej nie te rozsądne. W końcu, gdyby chciały tak zabijać każdego z kogo piją szybko skończyliby im się ludzie do picia. Zabijanie jest po prostu nieopłacalne. Zwłaszcza, że wampiry lubują się w młodej krwi. Więc załóżmy, że zabijają kogoś młodego, no i w ten sposób nie dość, że jeden człowiek mniej to jeszcze nie będzie z niego dzieci. Tak więc po chwili Filip odessał się od dziewczyny. Ta jakby nigdy nic wróciła na parkiet. Była średnio trzeźwa.

– A ty się nie napijesz? – Spytał, ponownie wracając do tańca ze mną. – Do osiągnięcia pełnoletności ci wolno. Nawet jeśli wybierasz wilkołaka. Co nie ukrywam, trochę mnie boli.

– Nie. Wolę nie budzić w sobie zewu krwi. Liczę, że jeśli w ogóle nie zacznę się nią żywić, to potem będzie mi łatwiej - to po pierwsze. – Przeczesałam włosy palcami, by zgarnąć je z twarzy. – Po drugie; wybacz, ale moja rodzina jest związana z wilkołakami.

– Ja w życiu nie wybrałbym rodziny. – Przyznał, krzywiąc się na samą myśl o niej. – No, ale to może dlatego, że moja jest koszmarna.

– Hej, może twoja mate będzie fajna. – Starałam się go pocieszyć. Wiedziałam, że nienawidzi swojej rodziny.

– A jak co, to wyjdziesz za mnie? – Spytał, a na jego twarzy pojawił się uśmiech.

– Czekaj chwilę! – Uniosłam dłonie. - Czy ty mi się oświadczasz? – Dopytałam nieco zdziwiona.

– W zasadzie to tak. Jeśli nasi mate będą do dupy lub w ogóle nie będą - to wyjdź za mnie. – Zaproponował, kontynuując taniec.

– Wiesz, co? W zasadzie to, czemu nie. – Zaśmiałam się krótko, co on odwzajemnił. – Co my w ogóle robimy? – Spytałam po chwili, śmiejąc się sama z siebie.

– Układamy plany na przyszłość. Tak jak robią to wszyscy dorośli. – Stwierdził również rozbawiony wampir.

– Podpici i w klubie? – Założyłam dłonie na jego ramionach.

– A czemu by nie? – On w odpowiedzi położył dłonie na mojej talii.

Ponownie wybuchliśmy śmiechem. Wiedziałam, że mówi to na żarty. Przecież on nigdy nie spojrzałby na mnie tak jak patrzy się na swoją żonę. Zna mnie trochę zbyt dobrze. Jesteśmy tylko przyjaciółmi i to nigdy w życiu się nie zmieni.

– Jesteśmy chyba najlepszym dowodem na istnienie przyjaźni damsko-męskiej. – Przyznał, wyszukując w tłumie kolejnej ofiary.

– Czy takim najlepszym to nie wiem, ale tak. Jesteśmy dobrym przykładem. – Złapałam dłońmi jego twarz i zmusiłam by skupił się na mnie. – Daj im już spokój.

– Nie psuj zabawy. – Dźgnął mnie palcem w brzuch przez co odskoczyłam od niego z głośnym piskiem.

– Ej! Gdybym wiedziała, że wyciągasz mnie na jedzenie, to kazałabym ci mnie zabrać do restauracji. Żebym nie musiała tak stać i głodować. – Skrzyżowałam ramiona pod piersiami i już zamierzałam odejść, kiedy ten położył mi dłoń na ramieniu.

– Daj spokój. Napij się chociaż odrobinkę. Za niedługo pełnia. Powinnaś się wzmocnić.

– Lepiej nie. – Skrzywiłam się lekko, walcząc sama ze sobą.

Czułam pragnienie krewi I powiem tyle: obrzydliwe uczucie. Masz ochotę rzucić się na wszystko co ma tętno. Niczym ćpun na odstawieniu. Już teraz trudno mi z tym walczyć, a gdybym się napiła? To mógłby być koniec. Chociaż przyznaje, że raz smakowałam ludzkiej krwi i to zaraz po przemianie wampira. Musiałam to zrobić. Byłam wtedy stu procentowym wampirem żądnym krwi. Nie panowałam nad tym nawet w najmniejszym stopniu, więc pozwoliłam sobie na odrobinę krwi z torby. Pierwszy i ostatni raz w życiu.

– Zdejmę to głupie prawo, kiedy tylko zostanę królem. – Obiecał z całkowitą powagę.

– Nie wiem czy dożyje twojej koronacji. – Również byłam bardzo poważna. Król wampirów kochał swoje stanowisko i wiedziałam, że nie szybko odda je w ręce syna.

– Wiesz, że się wykończysz? Po osiemnastce picie krwi nie jest aż tak konieczne. Jednak w fazie rozwoju jest niezbędne i nie wiem, czy jest tak u hybryd, ale wolę się nie przekonywać na tobie.

Miał rację. Krew jest dla wampira niezbędna do prawidłowego rozwoju niczym witaminy u ludzi. Nie mogłam tego w sobie tłumić. Przynajmniej nie tak blisko pełni.

– Masz rację, ale tylko jeden. – Oświadczyłam, rozglądając się w poszukiwaniu ofiary.

– Na więcej cię nie namówię. Nawet pomogę Ci się hamować. Tylko żebyś nie padła z głodu. – Zaczął rozglądać się po klubie. – Ten. – Wskazał na chłopaka.

Stał samotnie w rogu sali. Wyglądał na nieco starszego ode mnie. Może był w wieku Filipa. I - co więcej - był naprawdę przystojny. Zaczęłam się do nieco zbliżać, a kiedy nasze spojrzenia się spotkały, już wiedziałam, że to był największy błąd w moim życiu...

WampirołakOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz