🅥

3.8K 183 21
                                    

Dopiero nad ranem zdecydowałam się wrócić do domu. Musiałam się znieczulić, żeby przemyśleć parę spraw. Oczywiście nic to nie dało, a ja w końcu się poddałam. Po prostu nie wierzę w swojego pecha. Wszechświat musi to robić specjalnie. On koniecznie chce mnie udupić. No, ale cóż ja zrobię? Teraz muszę się jakoś przemęczyć z mate, który nawet nie wie, czym są mate. No i nawet nie wie, że coś takiego istnieje. Nie no, to już nie jest ani trochę zabawne.

Nie, dosyć! Nie mogę teraz o tym myśleć, bo w końcu oszaleje. Głęboki wdech i wydech. Teraz muszę jakoś wejść do domu, żeby tata się nie zorientował. Przy odrobinie szczęścia będzie siedział w domu watahy. No i nawet się nie zorientuje, że zniknęłam. Ewentualnie może jeszcze spać, bo jest jeszcze dosyć wcześnie. To są dwie opcje, dzięki którym mam szansę na przeżycie. Inaczej może być krucho.

Stanęłam przed domem i spojrzałam na okno. Otwarte. Może tak bym weszła. W sumie mniejsze szanse na to, że mnie złapią, a jestem na tyle skoczna, że powinnam dać rady. W sumie to już nie raz uratowałam się w ten sposób. Wzięłam rozbieg i skoczyłam. Udało mi się, złapać i podciągnąć. Weszłam, jak wyszłam przez okno. Niestety, to mnie tym razem nie uratuje.

– Anthwanette. – Za plecami usłyszałam niski męski głos. O cholera, robi się poważnie. Tata nigdy nie mówi do mnie pełnym imieniem. Głównie dlatego, że wymyśliła je mama, a mu nie koniecznie się podoba. Pełne imię słyszę, tylko jeśli mam poważne kłopoty, ewentualnie kiedy się wygłupiamy. Dzisiaj obstawiam to pierwsze.

– Tak? – Odwróciłam się do niego przodem i uśmiechnęłam się niewinnie.

– Gdzie byłaś przez całą noc? – Spytał, jak na razie, ze spokojem.

– Nie tutaj, bo z tego, co widzę, zająłeś mój pokój. – Odpowiedziałam z nieco głupkowatym wyrazem twarzy. Tak, na pewno uratuje mnie robienie z siebie debila. Na sto procent.

– Przyszedłem rano koło piątej, bo nie słyszałem twojego oddechu. – Mój ojciec mówił to w taki sposób, jakby było to w pełni normalne. No dla rodzin takich jak nasza jest.

– Czemu nie śpisz, tylko nasłuchujesz jak oddychamy? – Chciałam za wszelką cenę zmienić temat.

– Bo Elio poczuł się w nocy słabo. Bliźniacza więź się w nim obudziła. Dusił się przez chwilę, więc niemal zszedłem na zawał, kiedy nie usłyszałem twojego oddechu. No, a ty najwyraźniej bawiłaś się wyśmienicie.

No tak, zapomniałam! Przecież kiedy jedno z bliźniąt znajduje mate drugie to odczuwa. Jest to skutek zepchnięcia więzi bliźniaczej na rzecz więzi mate. Ja się tu martwię o siebie, a mój bliźniak niemal się udusił! Nie no, po prostu tytuł siostry roku jest już mój. Skuliłam się lekko na znak uległości. Miałam przerąbane i to jeszcze bardziej niż podejrzewałam.

– I jeszcze się biłaś, po prostu cudownie. – Wskazał na moje rozcięte czoło, spuszczając ramiona na znak zrezygnowania.

Wspominałam, że wracając do domu, potknęłam się i mało nie zabiłam? Nie? To teraz wspominam. Przewróciłam się na śliskiej drodze i rozwaliłam czoło. Pewnie wyglądam jak ladacznica po nie udanym dniu w pracy.

– I co ty w ogóle masz na sobie? – Spytał, wskazując na moje ubrania. – I jeszcze śmierdzisz alkoholem. Nie, to koniec. Wcześniej byłem pobłażliwy, ale się skończyło. Twoje zachowanie jest niegodne twojej pozycji i w ogóle niegodne kobiecie... Co ja gadam - dziewczynie w twoim wieku. – Wstał z łóżka przez co musiałam zadrzeć głowę, by na niego spojrzeć.

Mój ojciec to facet jak dąb. Trochę ponad dwa metry wzrostu. Potężna masa mięśniowa. Przy nim nie jeden czuł się mały, a co dopiero ja - malutka dziewczynka metr siedemdziesiąt wzrostu.

– Masz szlaban. Do odwołania. Bardzo się na tobie zawiodłem. – Oświadczył, wychodząc z pokoju.

Spuściłam głowę. Było mi okropnie z tym, jak się zachowałam. Zdarzało mi się już znikać z domu. Jednak zazwyczaj wracałam w lepszym stanie. Mimo wszystko nienawidziłam zawodzić taty. Bardzo go kocham i cenie sobie jego zdanie. Mimo tego, że czasem się z nim nie zgadzam. No i, że zdarza mi się pyskować. Nienawidziłam go zawodzić. Dlatego zazwyczaj, kiedy wychodziłam wpadałam do domu w bluzie z uśmiechem na ustach. Zawsze wtedy mówiłam, że wyszłam pobiegać. Teraz jednak przez te całą sytuację z mate nie miałam siły zmyślać, a tym bardziej się uśmiechać.

Cholerna więź mate. Tylko się pojawiła, a już wszystko niszczy. Filip, mimo że tego nie przyzna, jest zazdrosny. Tata jest wściekły. Mama pewnie się martwi tak samo Niko, a Elio, mój ukochany bliźniak, prawie się udusił. Nawet nie wyobrażam sobie jakie straszne muszą być te sekundy, w których nie możesz złapać oddechu.

Jednak co, trzeba z tym żyć dalej. Jakoś załatwić sprawę z więzią i zapomnieć o chłopaku. Chociaż przez szlaban może to być nieco trudne. No dobra, myśl idiotko. Tego wieczoru nie zhańbiłaś się myśląc, więc użyj tej mózgownicy chociaż teraz. No dobra, dzisiaj i jutro posiedzę grzecznie w domu. To uśpi trochę czujność rodziców. No i nie wyjdzie, że się narzucam chłopakowi poznanemu w barze. Potem jakoś się wymknę. No cóż, najwyżej powiem Elio, o co chodzi. W końcu jemu należy się prawda. No, a potem... potem wymyśli się potem. Czekaj, co?

Dzisiaj postaram się nie pokazywać rodzicom na oczy. Zdecydowanie muszę ochłonąć. Wzięłam piżamę i weszłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic i założyłam czystą piżamę. Spojrzałam na czoło. Szybko powinno się zrosnąć. Jednak ja i tak założyłam opatrunek. Łóżko upaprane we krwi to nie moje marzenie.

Dziąsła strasznie mnie swędzą. Okropne uczucie. Jak ja nienawidzę wampirzych genów. Wampiry często cierpią na swędzenie dziąseł w wieku nastoletnim. Zwłaszcza kiedy się głodzą jak ja. To znaczy nie tyle głodzą co odmawiają sobie krwi. To w moim wieku niezdrowe, ale nie chcę wzmacniać żądzy krwi. Wybrałam wilkołaka, bo po pierwsze; moja rodzina to głównie wilkołaki i wokół nich obraca się nasze życie. No i po drugie; potrzeba przemiany w wilka jest silniejsza, niż żądzą krwi i wolałam aby tak pozostało.

Wyszłam z łazienki i spojrzałam na okno. Spodziewałam się zobaczyć w nim roześmianego wampira rzucającego, między wrednymi uśmiechami, głupie komentarze. Jednak go nie było. Super. Czyli jest zły, bo wtedy nie uciekłam z baru, tak jak chciał.

Kocham Filipa. To cudowny przyjaciel, z którym mogę porozmawiać o wszystkim. Znamy się jak dwa łyse konie i doskonale się rozumiemy. Jednak czasami zachowuje się jak stereotypowy chłopiec z dobrego domu. Zdarza mu się obrazić gdy nie wszystko idzie po jego myśli. Ewentualnie, kiedy wybiorę kogoś innego niż on.

Jednak co ja miałam zrobić? Przez kilka pierwszych tygodni moje życie jest złączone z życiem mojego mate. Jeśli on umrze, pójdę do piachu razem z nim. Nie mogłam go tak zostawić. Przyznaje, nie jestem święta i aż tak dobroduszna. Pewnie, gdyby to był jakiś ''ran-domowy typ'' - zwiałabym. W duchu licząc, że ktoś mu pomoże. Jednak to nie był ''ran-domowy typ''. To mój mate, a ja nie dam mu umrzeć... Zwłaszcza, że on zmarłby bez prawa wyboru. Nieświadomy czemu w ogóle umiera i czemu to tak boli. Bo śmierć mate to śmieć duszy. Niewytłumaczalne medycznie. Nie umiałaby go na to skazać. Nikogo bym nie umiała.

WampirołakOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz