🅧

2.7K 168 13
                                    

Leżałam na łóżku, przeglądając portale społecznościowe. Filip musiał wyjechać na kilka dni na jakąś wampirzą radę, bo jak on to powiedział: "nie wypada, by księcia wampirów na niej nie było". Tak więc na kilka dni zostałam sama.

Ze swoim mate wymieniłam parę wiadomości w których nieco mu po ściemniałam, jednak od dnia, kiedy graliśmy razem w kosza, go nie widziałam i prawie oszalałam z tego powodu. Dodatkowo prawdopodobnie do powrotu tego idioty go nie zobaczę. Pełnia, która jest za dwa dni, i nasze ograniczenie więzi to nie dobre połączenie. Ciągnęło mnie jednak do niego straszliwe. Co przy więzi jest chyba dosyć oczywiste, jednak muszę przyznać, że na coś takiego gotowa nie byłam.

Wstałam z łóżka z zamiarem pójścia poćwiczyć. Musiałam się zmęczyć, żeby nie oszaleć. Ubrałam na siebie szare dresy i sportowy stanik. Miałam już wychodzić, kiedy usłyszałam dźwięk przechodzącej wiadomości. Byłam pewna, że to Filip jednak okazało się, że to Brendan. Chciał się spotkać u siebie w domu.

Zaczęłam krążyć w kółko spanikowana. I co ja mam teraz zrobić? Z jednak strony tak cholernie chce go zobaczyć, a z drugiej to zaproszenie jest tak dwuznaczne, w końcu człowiek nie umie panować nad pożądaniem tak dobrze, jak stworzenia nadprzyrodzone. Poza tym nawet nie wiem, czy on się zalicza do tych, którzy stopniowo podrywają kobiety czy może do tych, którzy jak coś chcą to to biorą. Nie miałam okazji jeszcze się o tym przekonać.

Coś we mnie wręcz błagało o to spotkanie. Tak głośno i mocno, że z trudem to w sobie dusiłam. Zdrowy rozsądek błagał bym została w domu. Czułam się kompletnie rozdarta. Dosłownie jak w książce pisarza z okresu oświecenia. Rozdarta między rozumem a sercem. Nie no, zrobiło się aż za mądrze jak na mnie.

Zamknęłam oczy i wzięłam głęboki wdech. Tylko po to, by znów go zobaczyć. Tak słodkiego i bezbronnego. Całego mojego. Pieprzyć to! Złapałam telefon i odpisałam, że przyjdę. Ten odesłał mi adres.

Już ze sobą nie walczyłam. Złapałam jedynie jakiś podkoszulek i ubrałam go na siebie. Wybiegłem z domu jak wariatka. Rodzice byli na jakiejś radzie, a tata postanowił, że dzisiaj to moi bracia będą się męczyć z pilnowaniem watahy i... mnie.

Większość watahy była na spotkaniu, więc udało mi się wymknąć niepostrzeżenie. Biegłam dosyć szybko. Tempa zwolniłam, dopiero kiedy byłam na odpowiedniej ulicy. Rozejrzałam się i od razu już wiedziałam kto tutaj mieszka. Identyczne, wielkie, nowe domy. Drzewa sadzone w równych odstępach i trawa przycinana od linijki.

Nienawidziłam takich osiedli. Oczywiście domu były przepiękne. Uwielbiam takie nowoczesne budownictwo. Jednak ta sztuczność, prestiż i potrzeba emanowania swoim bogactwem jakoś mnie nie przekonywała. Poza tym czułam na sobie wzrok mieszkańców. Pewnie wyglądałam podejrzanie. Dres i włosy spięte w byle jakiego koka na pewno nie wpasowywał się w tutejszy klimat.

Na szczęście w miarę szybko znalazłam dom z odpowiednim numerem. Zadzwoniłam na domofon i po chwili usłyszałam ten charakterystyczny dźwięk otwieranej bramki. Otworzyłam ją i weszłam na posesję. On już czekał w otwartych drzwiach. Tak samo przystojny, jak za pierwszym razem.

Włosy miał w delikatnym nieładzie. Co wyglądało niesamowicie. Jakby przed chwilą wstał z łóżka. Jeśli on tak wygląda co rano, to chce się przy nim budzić aż do końca. Ubrany był w czarne dżinsy i zwykłą czarną koszulkę. Niesamowicie prosto jednak wyglądał w tym niesamowicie. Ile ja jeszcze razy powtórzę niesamowicie opisując go?

– Hej. – Uśmiechnęłam się do niego pewnie, w niesamowicie głupkowaty sposób.

– Miło, że wpadłaś. Wejdź. – Odsunął się w drzwiach robiąc mi miejsce.

Weszłam do środka, zdejmując z nóg czarne adidasy. Pewnie wyglądałam żałośnie w jego towarzystwie. Ta, ten niesamowicie wyjściowy dres musiał go mega pociągać... No, ale hej, przecież sama sobie obiecałam, że na następne spotkanie przyjdę w dresie i wcale nie przypominałam sobie o tym teraz.

– Chcesz coś do picia? Kawy, herbaty a może piwa? – Spytał, kierując się w stronę kuchni.

– A masz coś, czego nie piją ludzie po trzydziestce gadając o pogodzie? – Spytałam, kierując się w głąb mieszkania.

– Czyli cola z lodem. – Oświadczył i wszedł do części kuchennej.

Dom wyglądał niesamowicie. Dominowała w nim biel i czerń. Nowoczesny typ budownictwa z masą otwartej przestrzeni i bardzo eleganckim wystrojem. Już teraz byłam pewna, że mam do czynienia z kimś bardzo bogatym.

Rozpuściłam włosy, przeczesując je palcami. To, że miałam go nie pociągać, nie oznaczało, że mam wyglądać jak totalna fleja. Zero makijażu, włosy jakbym nie myła ich przez tydzień i chciała to ukryć, upinając je w dziwny sposób, i dres jakbym przed chwilą wyszła z siłowni. No tak, bardzo wyjściowo. Przeczesałam włosy i upięłam je w wysokiego kucyka. 

Po chwili Brendan podszedł do mnie i podał mi szklankę. Wzięłam ją od niego i usiadłam z nim na kanapie. Cały czas walcząc z samą sobą, by się na niego nie rzucić. Żadne z nas nie umiało zacząć rozmowy, przez co siedzieliśmy w całkowitej ciszy. Kurde, robi się niezręcznie.

– Masz dziewczynę? – Wypaliłam, nie mogąc znieść tej dziwnej ciszy.

– Nie. – Odpowiedział krótko, wpatrując się we mnie. – Rzadko wychodzisz bez Filipa, co?

– Tak. – Zaśmiałam się krótko. – On jest bardziej rozmowny... To znaczy, lubię dużo gadać, ale nigdy nie umiem zacząć.

– Jesteście blisko, co? – Zapytał po chwili jakby z lekkim bólem. Cholera, nie mogę go takiego oglądać, bo i mnie to boli.

– Jest jak brat. Nic więcej, nigdy. – Zapewniłam, łapiąc go za rękę, ale szybko się wycofałam. – Chyba jeszcze nie znalazłam tego jedynego. – Wypaliłam w nadziei, że szybko zapomni o tym geście.

– Wierzysz w miłość od pierwszego wejrzenia? – Spytał, czym całkowicie mnie zagiął.

Cała idea więzi mate opiera się na miłości od pierwszego wejrzenia, ale on o tym nie wie i pewnie czuje się jak wariat. Kocha mnie bez pamięci, mimo że widzi mnie trzeci raz w życiu. I teraz pewnie siedzi walcząc z własnym pożądaniem czując się okropnie. Być może nawet brzydząc się sobą. Kurwa, po co ja tu przychodziłam?

– Tak. – Rzuciłam w nadziei, że dzięki temu poczuje się nieco lepiej.

Ponownie zapanowała niezręczna cisza. Rozejrzałam się po pomieszczeniu. W końcu mój wzrok zatrzymał się na kilku dyplomach i pucharach. Niemal odruchowo podniosłam się z kanapy i podeszłam do miejsca, gdzie były poustawiane.

– Tańczysz? – Spytałam, czytając podpisy na nagrodach. Widniały na nich imię mojego mate i nazwy różnych konkursów tanecznych.

– Tak. – Oświadczył, podchodząc do mnie. – Jestem dobry tylko w tańcu i sprawianiu problemów. – Zaśmiał się krótko.

– Ja nie umiem tańczyć. – Spojrzałam na niego z szerokim uśmiechem. – Chyba że podskakiwanie w miejscu to taniec.

– Nie. – Parsknęł śmiechem. – Mogę cię nauczyć.

Na tę propozycję nogi się pode mną ugięły. Przecież taniec w parach jak bardzo intymny. To znaczy, oczywiście, że wszystko zależy od rodzaju tańca, jednak przy więzi wystarczy najmniejszy kontakt fizyczny, by posunąć się zbyt daleko. Jednak walić to. Niech się dzieje co chce, ja muszę mieć jakiś pretekst, by się z nim spotykać. W końcu nie będę tu przychodzić, żeby sobie pomilczeć.

– Pewnie. – Uśmiechnęłam się szeroko podchodząc do niego. – To, kiedy zaczynamy?

– Teraz. – Złapał moją dłoń i pociągnął mnie na środek salonu.

Dobra, przyznaje - to było głupie. Teraz jednak jestem niezdolna do myślenia. Tak bardzo pragnę go i jego bliskości, że jestem gotowa na wszystko. Nawet jeśli to doprowadzi do czegoś więcej.

WampirołakOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz