🅧🅧🅥

2K 135 7
                                    

Kiedy Filip był zmuszony wrócić już do siebie, ja postanowiłam wrócić do szkoły. Nie chciałam wracać do domu. Miałam już dosyć tego siedzenia całymi dniami na jednym miejscu. A z tego co sprawdzałam Brendon miał teraz długą przerwę. Czyli idealna żeby po zawracać mu głowę. Wiem, jestem straszna, ale włączyła mi się zazdrośnica. No i trochę mi go brak. Za niedługo ta cholerna czerwona pełnia, która pojawia się zawsze, kiedy nikt jej nie chce. Na przykład jak teraz - akurat w momencie, gdy jej nie chce ona się pojawia. Ostatnim czego mi teraz trzeba to rzucić się na mojego mate. Zwłaszcza po naszej ostatniej kłótni.

Dotarcie do szkoły nie zajęło mi dużo czasu. Na moje szczęście była dosyć blisko. Kiedy dotarłam na miejsce, wyjęłam telefon i napisałam do Brendona. W ten sposób dowiedziałam się gdzie ma lekcje. Udałam się w odpowiednie miejsce i jak cywilizowany człowiek weszłam oknem i usiadłam na parapecie.

- Subtelna i dobrze wychowana jak zawsze. - Chłopak klepnął mnie w udo, siadając obok.

- W końcu wychowali mnie w lesie i jestem pół zwierzęciem. - Wzruszyłam ramionami, uśmiechając się szeroko.

- Od kiedy się dowiedziałem tego wszystkie zacząłem dużo nad tym myśleć... - Chciał coś jeszcze powiedzieć, ale mu na to nie pozwoliłam.

- Ty myślisz? - Położyłam dłoń na dekoldzie w teatralny sposób. - Jestem w głębokim szoku. Chwila! Muszę to przetrawić.

- Osz ty gnido. - Zaczął mnie łaskotać, a ja wybuchłam śmiechem. - Dobra, przepraszam. - Wydusiłam z trudem. - Już cię słucham.

- Wilkołaki i wampiry chodzą do szkoły? - Objął mnie w talii, przyciągając do siebie.

- Tak. - Rozejrzałam się po korytarzu, po chwili machając do jednej z dziewczyn. - To Daliah jedna z wilczyc z mojej watahy.

- Hej, Toni. - Dziewczyna podeszła do mnie wyraźnie zdziwiona. - Co tutaj robisz?

No tak, tego nie przemyślałam. Na szybko musiałam jakoś wybrnąć z tej niezręcznej sytuacji, więc zdecydowałam się na półprawdę.

- To Brendon mój mate. - Wskazałam na chłopaka. - Długa historia - opowiem Ci w domu.

- Pewni i miło poznać nowego członka watahy. - Brunetka podeszła do chłopaka i szturchnęła go w ramię. - Dobrze Ci radzę, nie wchodź w drogę naszym facetom.

- Spokojnie Dal zadbam o swojego faceta. - Powiedziałam od razu, zakładając nogę na nogę.

- W to nie wątpię ''pani zaborcza alfo''. - Stwierdziła rozbawiona dziewczyna. - Musisz go kiedyś koniecznie przyprowadzić do domu watahy żeby poznał resztę.

- Oczywiście, że przyprowadzę. - Pocałowałam bruneta na znak, że jest mój. - Tylko muszę o nim powiedzieć rodzicom i go oznaczyć.

- Dobra, ja lecę na matmę. Jak będziesz wracać, to mi napisz to może wrócimy razem. Pa. - Dziewczyna skierowała się w stronę odpowiedniej klasy. - A i jeszcze jedno. - Zatrzymała się na chwilę, odwracając w naszą stronę. - Niko ma tu zaraz chemię, więc uważaj.

- Jasne. Dzięki i napiszę jak będę wracać.

- Kim jest Niko? - Brendon spojrzał na mnie podejrzliwie. Chyba i jemu załączył się tryb zazdrośnika.

- Spokojnie, zazdrośniku. To mój starszy brat. - Położyłam mu głowę na ramieniu. - Mam dwóch braci. Niko jest starszy, a Elio to mój bliźniak.

- Skoro oni tutaj chodzą to dlaczego ty nie?

Byłam gotowa na to pytanie. W końcu można się było spodziewać, że ono padnie. Na szczęście tym razem byłam przygotowana na udzielenie mojemu mate odpowiedzi.

- Nie do końca nad sobą panuje to dlatego. - Wyjaśniłam, spoglądając mu w oczy. - Zresztą sam widziałeś. Chodzenie na co dzień do szkoły mogłoby być zbyt ryzykowne.

- Średnio fajnie. - Podparł się od tyłu rękami o parapet. - Nie nudzi ci się tak cały dzień siedzieć w domu?

- Czasem mi się nudzi, ale się przyzwyczaiłam. W końcu mam watahę, a oni zazwyczaj całymi dniami siedzą w domu watahy. Trenują, pracują i te sprawy.

- Po co w ogóle żyjecie w watahach? To wydaje się, być bez sensu. - Przeczesał palcami włosy. - W końcu zwierzęta tworzą watahy, by polować i te sprawy.

- A wilkołaki lubią żyć w watahach to dla nas naprawdę ważne. - Wskazałam na otwartą klasę, w której rozwieszona była flaga. - Wy macie kraje, a my watahy. Alfy pilnują porządku i przestrzegania prawa. Tak jak mój tata. - Postanowiłam stopniowo wdrażać go w moją rodzinę, bo kto wie, może w końcu mu ją przedstawię. Ja to jednak zbyt często zmieniam zdanie.

-Twój ojciec to alfa? Robisz się bardzo ważna.

- Bez przesady. - Machnęłam ręką lekceważąco. - Jestem najmłodsza z rodzeństwa, więc nie koniecznie jestem taka ważna.

- I co? Macie zebrania, narady i takie tam? - Widziałam, że fascynuje go ten temat. Niezmiernie mnie to cieszyło.

- Mamy. Mamy nawet osobne prawo. Pokoje między kontynentami i takie tam. Jesteśmy niezależni od woli ludzi. - Usiadłam bokiem, tak by lepiej go widzieć. - Spodobałoby Ci się w sforze. Jesteśmy dla siebie jak wielka rodzina. Wilkołaki są przywiązane do watah, z których pochodzą.

- Więc co się robi, kiedy wydarzy się coś takiego jak w naszym wypadku? - Oparł się o ramę okna, przyglądając mi się z uwagą.

- Tu zaczynają się nasze problemy. - Położyła nogi na parapecie, opierając plecy o ścianę za mną. - Jeśli będziemy chcieli wziąć ślub, panujący alfa musi wyrazić zgodę. Jeśli będziesz chciał dołączyć do watahy to tak samo. Tylko... - Zawahałam się przez chwilę chcąc dobrze przemyśleć swoje słowa. - Nie wiem, czy sobie poradzisz.

- Miło, że we mnie wierzysz. - No tak, najwyraźniej uraziłam jego męską dumę.

- Nie zrozum mnie źle. To jednak wataha, która rządzi się swoimi prawami. U nas rządzą silni, a słabi miewają trudno. - Musiałam zrobić chwilę przerwy, bo im więcej mówiłam to gorzej to brzmiało. - Wilkołaki są dużo silniejsze od ludzi i tak już jest. Biologi nie zmienisz.

- Skoro nawet nie próbowałaś mnie im przedstawić to skąd możesz wiedzieć jak zareagują? - Zszedł z parapetu, sięgając po plecak leżący na podłodze. - Umiem się dostosować i jeszcze bym cię zaskoczył.

- Zaskakujesz mnie od samego początku. - Wróciłam wspomnieniami do tych wszystkich chwil, kiedy stykał się z coraz nowszymi faktami o świecie nadprzyrodzonym. - Radzisz sobie z tym wszystkim całkiem nieźle.

- Nie możesz mnie wiecznie chronić. Jeśli nie zamierzasz mnie w końcu zostawić to powinnaś mnie skonfrontować z tym światem, a nie tylko mi o nim opowiadać. - Zarzucił plecak na ramię. - Bo póki co czuje się jakbyś nie chciała bym był jego częścią. Teraz muszę iść na lekcje. - Ruszył w kierunku klasy, a ja wyskoczyłam przez okno.

Zaklęłam pod nosem wkurzona. Mu naprawdę wydawało się, że to takie proste, a wcale takie nie jest. Łatwo mu tak mówić, bo on nie musi przedstawiać mnie zgrai wilkołaków. On ledwo przedstawił mnie matce i to jeszcze dlatego, że nie miał większego wyboru.

Wyjęłam telefon z kieszeni i napisałam do Daliah. Odpisała, że kończy za godzinę. Postanowiłam więc, że na nią zaczekam. Usiadłam na najbliższej ławce i zaczęłam zastanawiać się, co powinnam teraz zrobić.

WampirołakOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz