🅧🅘🅥

2.3K 157 27
                                    

Leżała na łóżku wkręcając się w nowy serial. Liczył sobie zaledwie dziesięć odcinków, więc obstawiłam, że dzisiaj uda mi się go skończyć. Tak więc, leżałam na łóżku z laptopem i włączyłam kolejny odcinek. Już miałam kliknąć opcje pomiń czołówkę, kiedy do moich uszu dobiegł krzyk. Cała się spięłam i podniosłam do siadu. Moje serce niesamowicie przyśpieszyło. To był on. Brendan. 

Momentalnie zeskoczyłam z łóżka. Sama myśl o tym, że coś może mu się stać, była przerażająca. A teraz słyszałam jego krzyk, a to nie mogło oznaczać nic dobrego. 

Niewiele myśląc, wyskoczyłam przez okno. Mimo ryzyka postanowiłam, że muszę użyć szybkości wampirołaka. Nie było czasu na wleczenie pod postacią wilka. Zaczęłam biec, a po niecałej minucie byłam już na miejscu. 

Pierwszym co rzuciło mi się w oczy to otwarte drzwi. To nie wróżyło nic dobrego. Weszłam do środka, a w moje nozdrza uderzył zapach. Wampir. Tylko one pachniały w tak specyficzny sposób. Robiło się coraz gorzej. Zaciągnęłam się zapachem, który zaprowadził mnie na górę. Prosto do  pokoju mojego mate. Nie miałam nawet chwili by pomyśleć jakim prawem ten wampir czuję się tak dobrze w trakcie pełni. To teraz było moje najmniejsze zmartwienie.

Kiedy przekroczyłam próg pokoju, zobaczyłam wampira pijącego z Brendana. Kurwa, teraz przegiął. Podbiegłam do niego tak szybko, że nawet się nie zorientował i wbiłam pazury w jego plecy. On otworzył usta, a jego kły wysunęły się z szyi chłopaka. Złapałam jego ubrania i rzuciłam nim o ścianę. Wampir wydawał się tym faktem mocno niepocieszony. Podniósł się więc z ziemi, a ja pozwoliłam mu podejść. Wbił się w moją szyję, jednak szybko się odsunął i wypluł moją krew. 

– Wypierdalaj, póki ci na to pozwalam. – Warknęłam, zbliżając się do niego. I to nie tak, że miałam się za nie wiadomo kogo. Zazwyczaj osobniki które się najadly odpuszczały. Mimo wszystko ryzykowna walka nie była czymś co wybieraly rozsądne drapieżniki.

On uderzył mnie w twarz. Byłam tak zaskoczona, że upadłam na ziemię. Szybko jednak się pozbierałam. Warknęłam na niego jednak ten nic sobie z tego nie zrobił. Syknął na mnie wyraźnie gotowy do ataku. 

Złapał mnie za ubranie. Tym razem to on mną rzucił. Uderzyłam w sufit, a następnie w ziemię. Jęknęłam obolała, kiedy ten postanowił mnie kopnąć. Tym razem uderzyłam sobą o ścianę. Byłam w dupie. Wampir był bardziej doświadczony i miał przewagę. Wiele nie myśląc, przybrałam postać czarnego wilka o czerwonych ślepiach. Stanęłam na czterech łapach, prostując się dumnie. Dopiero to zniechęciło mężczyznę. Rzuciłam się na niego, a ten walnął mnie w pysk. Tym razem to jednak nie wystarczyło. Zacisnęła szczękę na jego ramieniu i rzuciłam go za drzwi. Po tym zdecydował się zwiać. 

Odczekałam chwilę, a kiedy zobaczyłam, że wybiegł z domu, odmieniłam się. Odwróciłam się niemal odruchowo, by zobaczyć przerażonego Brendana. Wbił się w kąt pokoju i obserwował wszystko przerażony. 

– Brendan. – Chciałam do niego podejść jednak kiedy postawiłam pierwszy krok, ten spróbował mocniej wbić się w ścianę. To mnie zniechęciło. 

– Nie podchodź. – Powiedział, a ja zrobiłam krok w tył. – Co? Jak? 

– Posłuchaj, to wydaje się przerażające, ale wszystko ci wyjaśnię. Obiecuję, tylko się uspokój. – Ukucnęłam, by nie patrzyć na niego z góry. 

Brendan wbijał we mnie spojrzenie, powoli dochodząc do siebie. To musiał być dla niego ogromny szok. Ja to rozumiałam, dlatego postanowiłam dać mu chwilę. 

– Brendan, kochanie. – Rzuciłam, niewiele myśląc. To była chyba średnia chwila na nazywanie się kochanie, ale co poradzę. Byłam przerażona tak jak on. Mało go nie straciłam. W końcu wampir musiał wziąść specjalny lek pobudzające po którym wampiry są bardziej krwiożercze. Po za tym tamten na pewno nie włamałby się do domu tylko po to aby troszkę wypić.

– Posłuchaj mnie. Jestem wilkołakiem. – To nie do końca była prawda, jednak obawiam się, że póki, co wampirołak to trochę za wiele. – Nic ci nie powiedziałam, bo się bałam. Chciałam uniknąć właśnie tego. 

– Coś Ci nie wyszło. – Rzucił wkurzony i przerażony jednocześnie. – I jakie kurwa "kochanie"!?

– Słyszałeś, o czym takim jak więź mate? – Spytałam, nieco się zbliżając. 

– To coś ze szczeniackich opowiadań na wattpad'e? To o dwóch przeznaczonych i takich tam? 

– Tak. Ty jesteś moim przeznaczonym, dlatego zemdlałeś wtedy w klubie. To było za duże obciążenie dla twojego organizmu. 

– Ja pierdole. – Podniósł się z ziemi. Chyba uporał się z pierwszym szokiem. 

– Wiem. – Również podniosłam się z podłogi. – Żeby przeżyć, musimy spotykać się przez miesiąc. Potem będę mogła odejść. 

– To chciałaś zrobić? Męczyć mnie miesiąc, a potem mnie zostawić? – Spytał z wyrzutem. 

– Uznałam, że tak będzie najlepiej... – Chciałam coś jeszcze powiedzieć, jednaj on mi na to nie pozwolił. 

– Masz pojęcie, jak ja się czułem!? To było cholernie nie fair! Powinnaś dać mi wybór! O wszystkim mi powiedzieć! – Przeczesała włosy palcami zdenerwowany. – Zamierzałaś potraktować mnie jak śmiecia! 

– To nieprawda. – Zaprotestowałam, podchodząc do niego. – Jak to sobie wyobrażasz? Miałam ci powiedzieć, a potem co? Miałam zabrać cię do domu watahy? 

– Mieliśmy i o tym zdecydować razem! Nie wiem, za kogo się masz, ale przesadziłaś. – Podszedł do szafy i rzucił mi koszulkę. – Ubierz to. Tak nie da się kłócić. 

– Nie rozumiesz, co się dzieje. – Założyłam na siebie koszulkę. – Jednak nie może tak krytycznie mnie oceniać. Przecież gdybym ci powiedziała, to uznałbyś mnie za wariatkę. No, a jak bym Ci pokazała, to byś zwiał. 

– Nie możesz tego wiedzieć! I nie miałaś prawa, tak mnie traktować. Czułem się podle i jak dziwak. Kiedy o tobie myślałem... Zresztą nieważne. 

– Czułam to samo. Miałam ochotę się na ciebie rzucić w każdej chwili naszej znajomości. Teraz zresztą też chcę. – Kiedy zorientowałam się co powiedziałam, było już za późno. 

– Filip wie? – Spytał po chwili. 

– Filip to wampir. 

– Czyli obaj mnie okłamaliście? Cudownie. – Przetarł ręką miejsce ugryzienia. – To nie było fair. To, że jestem tylko człowiekiem, nie oznaczało, że nie należy mi się wybór.

– Przecież wiem. – Zgarnęłam dłonią kosmyki włosów z twarzy. – Nie chciałam, żeby tak wyszło. Bałam się, rozumiesz? Ludzie nie traktują najlepiej takich jak ja. 

– I myślałaś, że co? Zabiję cię kołkiem, a może poślę na eksperymenty? Jestem dla ciebie aż takim potworem? 

– Brendan... ja... – Podeszłam do niego. 

– Nie. – Rzucił stanowczo, odpychając mnie od siebie. – Wynoś się stąd. 

– Ale ja... 

– Żadne ty. Już za długo decydowałaś. – Spiorunował mnie nienawistnym spojrzeniem. – Muszę to wszystko przemyśleć. Idź stąd, ale już. 

Nic już nie powiedziałam. Po prostu wyszłam z jego domu, zostawiając go samego. Musiał to przetrawić, a ja musiałam to uszanować. Wyszło gorzej, niż mogłam się tego spodziewać. Po prostu schrzaniłam sprawę. Zacisnęłam powieki, by się nie rozpłakać. Było mi tak cholernie głupio i przykro. Zachowałam się nie fair wobec niego i siebie. Jednak tak było lepiej. On jeszcze tego nie rozumiał, bo nie poznał jeszcze tego świata. Jednak kiedy to zrobi... Jeśli to zrobi, zrozumie, że ja tylko chciałam go ochronić. Szkoda tylko, że tak bardzo zawiodłam...

WampirołakOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz