🅥🅘

3.5K 169 19
                                    

Siedziałam w pokoju oglądając film na laptopie. Już drugi dzień nie wychyliłam nosa z pokoju. Jedynie wychodziłam po coś do jedzenia. Za każdym razem dbałam jednak o to, by nie wpaść na rodziców. Chciałam dać im czas na przetrawienie mojego zachowania.

Z Elio jeszcze nie rozmawiałam. Wczoraj spałam do późna, a dzisiaj jest jeszcze w szkole. No, ale liczę, że dzisiaj już uda mi się wszystko naprostować. Filip napisał do mnie. No, ale to były nasze tradycyjne wiadomości (czytaj: coś przed dziewiątą rano i wieczorem). Tych wiadomości nigdy sobie nie odpuszczaliśmy. Nawet kiedy byliśmy na siebie bardzo źli. Żyjemy w bardzo niebezpiecznym świecie. Wielu ostrzy sobie kołki na Filipa, na mnie pewnie też nie jeden. Taki minus bycia dzieckiem kogoś przy władzy. Taka wiadomość dawała mi świadomość, że nic mu się nie stało. Kiedyś nie wysłałam porannej wiadomości, bo nie podłączyłam telefonu i mi się rozładował. Filip wpadł do mnie godzinę po tym, jak powinien dostać wiadomość. Naprawdę się martwił, co mnie zaskoczyło. Już nigdy więcej nie spóźniłam się z wysłaniem wiadomości. Jednak nic poza tym nie napisał. No cóż, przynajmniej wiem, że żyje.

No, a teraz, jako że nie pozostało mi nic ciekawszego do roboty, siedziałam i oglądałam serial. Przyznaje, jestem królową leżenia i nic nierobienia. Brak szkoły mocno mnie rozleniwił. Miałam mnóstwo czasu. Dodatkowe osiem godzin dziennie to naprawdę masa czasu do spożytkowania, a ja no nie jestem zbyt ambitna. Lubiłam leżeć i nic nie robić. Chociaż żeby nie było, czasem ćwiczyłam w siłowni watahy, a w okolicach pełni ruszałam się zazwyczaj bardzo dużo. Teraz jednak nie miałam na to siły. Oddalenie od mate znacznie mnie osłabiło, więc nie miałam siły biegać jak oparzona i szczerze teraz mi tego brakowało. Nienawidziłam tego dziwnego uczucia rozpierającego energii. Jakby coś miała mnie zaraz rozerwać. Jednak to uczucie niewyspania jakbym nie kładła się od kilku dni, było znacznie gorsze.

Nagle usłyszałam pukanie do drzwi. Tylko kto to? Może Elio lub Niko chce mi wjebać. Tak obstawiam.

– Proszę. – Rzuciłam niechętnie, zamykając laptopa i chowając go do szuflady. Chyba lepiej, żeby nikt nie wiedział, że tak spędzam szlaban po ostrym złamaniu zasad.

– Musimy porozmawiać. – Do pokoju wszedł tata z poważną miną. To nie wróżyło nic dobrego.

–Okej, ale o czym? – Spojrzałam na niego nieco niepewnie. Miałam nadzieję, że się nie zorientował. Miał sporo rodzeństwa, ale żadnych bliźniąt, więc nie miał czym się zasugerować.

– O twoim zachowaniu. – Usiadł na brzegu łóżka.

– Myślałam, że opieprz mam już za sobą. – Stwierdziłam, spuszczając wzrok. Robiłam to zawsze, kiedy coś przeskrobałam. Miałam nadzieję, że tata dostrzeże we mnie te małą dziewczynkę, która zbiła wazon.

- Nie chodzi o to. – Zaprzeczył, co mnie zdziwiło. – Chodzi o to, że chce mieć pewność, że rozumiesz czemu te zakazy istnieją. Nigdy w ich istnieniu nie chodziło o to, by cię ograniczać. Chodzi o to, by cię chronić. Po twoim zachowaniu wnoszę jednak, że widzisz to trochę inaczej.

– Wiem, ale... – Zawahałam się przez moment. Jednak stwierdziłam, że lepiej będzie wyznać, co leży mi na sercu. Zawsze byłam dosyć wybuchowa i zduszanie w sobie emocji mogło się źle skończyć. – Ja nie mam już pięciu lat. Nie umrę od odrobiny alkoholu czy od małej bójki.

Tak, pamiętam, że się nie biłam. Jednak wolałam pocisnąć ojcu kit, że to przez bójkę Elio miał duszności. Wolałam nie mówić mu o mate. To i tak nie ma przyszłości.

– Toni, to nie tak, że umrzesz. Jednak alkohol jest szkodliwy nawet dla nas. Nie jesteśmy niezniszczalni. Jesteśmy bardziej odporni, a to jednak różnica. – Poczochrał mnie po włosach tak jak, kiedy byłam mała. – Poza tym każdy ojciec ci powie, że dzieci w jego oczach zawsze będą miały pięć lat. Może dotrze do mnie, że jesteś już duża, kiedy staniesz przed ołtarzem... Podkreślam ''może''.

– Też cię bardzo kocham, tato. – Przytuliłam go mocno. – Jednak i tak uważam, że przesadzasz.

– Dla rodziców nie istnieje coś takiego jak przesada, a przynajmniej nie kiedy chodzi o bezpieczeństwo ich dzieci. – Objął mnie ramieniem. – Dlatego już nigdy nie założysz tej bluzki z wczoraj. Poza tym, co ci przyszło do głowy! Tak blisko pełni.

– Jeszcze nie tak blisko. – Zaprotestowałam w końcu się od niego odsuwając.

– Nawet jeśli, to mam piękną córkę i masę napalonych wilkołaków w stadzie. No i mam twoją mamę, w którą się bardzo wdałaś. – Stwierdził, uśmiechając się do mnie lekko. – Więc wierząc w to wszystko nie byłbym spokojny, gdybyś dalej chodziła tak ubrana.

– Dobrze, tato. Rozumiem, o co chodzi. – Nie było co się wykłócać. Tata miał naprawdę dobre argumenty. No i chyba powinnam doceniać, że po prostu się na mnie nie wydarł. Nie, bo nie i siedź, bo ja mam takie widzi mi się. Niestety, niektórzy tak robią.

– Intelekt na szczęście masz po mnie. – Oświadczył, na co oboje się zaśmialiśmy. – Choć na obiad. – Podniósł się z łóżka i wyszedł z pokoju.

Od razu ruszyłam za nim. Jak niemal zawsze byłam głodna. Urok bycia hybrydą. Jak i zresztą bycia wilkołakiem. Te z tego, co przyuważyłam, też są wiecznie głodne. Zeszłam na dół gdzie już czekała mama. Chłopacy są jeszcze w szkole i dobrze. Muszę pogadać z Elio na osobności.

– Wykończysz mnie. – Stwierdziła mama, podchodząc do mnie i oglądając moją twarz. – Jeszcze jeden taki numer i przypnę cię kajdankami do grzejnika. – Oświadczyła na tyle głośno, by tata usłyszał.

Tak, to był przytyk. Tata raz urządził tak mamę. Tia, powiedzmy, że wojna i pośpiech nie podziałały na jego korzyść.

Ciekawostka. On nie przypiął jej by nie szła. Bawili się w mało przyzwoity sposób. Tata dostał cynka o tym, że coś dzieje się na granicy i wybiegł z domu kompletnie o niej zapominając.

A przynajmniej taka była wersja wujka Cola, której wcale nie chciałam znać.

– Dobrze, mamo. Rozumiem. – Zaśmiałam się na to lekko. Chociaż wtedy nikomu nie było do śmiechu. Zwłaszcza ojcu, kiedy mama wyprowadziła się do wolnego pokoju w domu watahy, który nie był na piętrze rodziny Alfy. Tylko na zwykłym piętrze wśród innych wilkołaków.

– No ja myślę. Wiesz, że byłabym do tego zdolna. – Tak, ona jest do tego zdolna. W to chyba nikt nigdy nie wątpił. Mama nigdy się nie patyczkowała. Była zdolna do rzeczy okrutnych względem swoich wrogów. Nigdy nie była pokojowa. Często nawet zdarzało jej się kogoś zlać, no i nigdy nie przepraszała. Cała Adelajda Rooker.

– Wiem, że czujesz się już dorosła. Hej, w twoim wieku też czułam się odpowiedzialna i w pełni dojrzała. Jednak kiedy porównałam się do twojego sztywnego ojca, poczułam się jak bachor. No, a jesteśmy w tym samym wieku. Jeszcze dużo ci do dojrzałości brakuje.

– Wiem. Ten wieczór dobrze mi to nakreślił. – Dobra, przyznaje, to było dziecinne. Nie ogarnęłam sytuacji tak jak powinnam. No, ale spanikowałam. Nie codziennie odnajduje się swojego tak nietrafionego mate.

Zjedliśmy obiad. Atmosfera była tym razem zdecydowanie luźniejsza. Chyba udało mi się ich nieco ugłaskać. Stara dobra metoda na zgadzanie się ze wszystkim, co powiedzą działa i to bez zarzutu.

Kiedy wróciłam do pokoju, przeżyłam szok. Czyżby Filipowi przeszedł ból dupy?

WampirołakOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz