Rozdział 2

881 25 34
                                    

*Oczami Harrego*
Czego ta banda goryli od nas chce?! Zawsze łażą za nami szukając jakiejś zaczepki i prowokując nas do dalszej kłótni. W myślach zastanawiałem się nad scenariuszem dzisiejszej kłótni, lecz nigdy nie przewidziałbym takiego obrotu sprawy.

- Oooo... kogo ja tu widzę... Pottuś, Rudzielec i... Hermiona - ostatnie imię powiedział z szacunkiem, nie tak jak dwa pozostałe

- Od kiedy nie szlama? - odburknęła Hermiona

- Wiesz, ostatnio myślałem o tobie i jakby to powiedzieć... - zaczął

Wtedy usłyszeli pisk wydobywający się z pociągu - był to znak, że czas najwyższy wsiadać. Gdy znaleźli wolną kabinę usiedli i zaczęli konwersację.

- Czego ten Malfoy od Ciebie chce?! - wrzasnął Ron

- Spokojnie, sama nie wiem o co mu chodzi. Zawsze przezywał mnie... skąd ta zmiana? Sama nie wiem.

Warto wspomnieć, że Harremu również nie podobało się zachowanie Malfoy'a. Nie wiedział o co mu chodzi, dlaczego zaczął się podlizywać. Może się zakochał? Starał się nie dopuszczać do siebie takich myśli, chociaż sam zaczął to podejrzewać.

Nagle w pociągu rozległ się głos profesor McGonagall (tak jak przez głośniki XDD)

- Witajcie uczniowie! - zaczęła - W tym roku odbędzie się bal z okazji rozpoczęcia roku szkolnego - wszyscy zaczęli klaskać - Jeszcze z nauczycielami omawiamy termin, ale mogę wam zdradzić, że najpewniej będzie on za dwa dni. - po tej informacji głównie dziewczyny zaczęły się skarżyć, że „za mało czasu". - przyjadą również do nas koledzy i koleżanki ze szkół Beauxbatons oraz Durmstrang. Oczywiście każdy z was musi mieć partnerkę lub partnera. To już wszystko, dziękuję za uwagę. - potem rozległy się głośne oklaski.

*oczami Hermiony*
Ale super! Bardzo się cieszę z tego balu, bo ostatni był dla mnie bardzo udany, chociaż z Wiktorem Krumem całkowicie straciłam kontakt, ale szczerze nie chcę odnawiać tej znajomości, bo Wiktor za dużo nie mówi, tylko ćwiczy. Mam nadzieję, że jakiś chłopak mnie zaprosi...

*oczami Rona*
Zaproszę Hermionę na bal, potem na pewno będzie moja. Jedyną przeszkodą jest cudowny pan Potter - widzę, że ostatnio zaczął z nią kręcić. Jeżeli Hermiona wybierze jego, nie będę szedł po dobroci i zacznę inaczej...

*oczami Harrego*
Tak! To genialna okazja na poderwanie Hermiony... już wiem o co chodziło Draconowi. On już wiedział (zapewne od swojego ukochanego ojczulka), że będzie bal i postanowił zaprosić dziewczynę moich marzeń.
Jednak ja tak szybko się nie poddam, wiem, jaki stosunek ma Hermiona do niego i raczej nic z tego nie będzie. A Ron? Tak szczerze to mam nadzieję, że nie zaprosi jej na bal, bo możliwe, że Hermiona by się zgodziła. Z resztą ugania się za nią pół szkoły...

Z zamyśleń wyrwał ich głos Malfoya.

- To co, wiesz już o co mi chodziło? - zapytał z szyderczym uśmieszkiem Draco - Możemy porozmawiać na osobności?

*oczami Harrego*
Bałem się, że Draco zmusi ją do czegoś, więc założyłem pelerynę-niewidkę tak szybko, by Ron tego nie zauważył. Nie pożałowałem tego.

- Nie, nie pójdę z tobą na bal! - głośno szepnęła Hermiona. W jej oku zakręciła się łza.

Malfoy przywarł ją do ściany i zaczął mówić:

- Co, pewnie idziesz z Potterem, nie? - zapytał

- No, tak - skłamała Hermiona

Harry cały czas stał i słuchał. Trochę się ucieszył, bo pewnie Draco powie całej szkole, że idą razem.

Potem stało się coś, czego nikt się nie spodziewał.
Draco uderzył Hermionę z pięści w nos. Harry od razu zareagował. Chciał rzucić się na niego, ale nie mógł pozwolić, żeby dziewczyna leżała sama na ziemi. Zemdlała pod wpływem mocnego uderzenia.

- Hermiono! Proszę obudź się! Pomocy! - krzyknął Harry

Na szczęście w pociągu jechała pani Pomfrey. Zaniosła Hermionę na niewidzialnych latających noszach. Harry chciał pójść za nią, ale pielęgniarka kazała mu poczekać w przedziale. Jednakże ten był sprytniejszy, bo przecież miał pelerynę niewidkę. Skradł się po cichu do przedziału lekarskiego (idk czy takie istnieją) i czuwał nad nią. Podsłuchał, że Hermiona ma złamany nos w trzech miejscach.

*oczami Harrego*
Dziwi mnie, że Ron się nie zainteresował. Przecież jego przyjaciółka została pobita... no ale cóż, ważne że Hermiona ma kogoś obok siebie.

- Harry... - usłyszałem słaby głos Hermiony - dziękuję Ci... za wszystko...

- Proszę pani! Pani Pomfrey! Hermiona się obudziła! - krzyknął Harry

- Och Hermiono, nie wiesz jak mnie wystraszyłaś... czy pamiętasz co się stało?

- Tak... - zaczęła - Malfoy mnie ude... - Harry zauważył, z jakim trudem Hermiona mówi, więc jej przerwał

- Ciiiiii, już dobrze - powiedział

Potem pojawiła się pani Pomfrey z dwoma eliksirami.

- Widzę, że panna Granger ma towarzystwo - uśmiechnęła się - Panie Potter, proszę podać jej te dwa eliksiry, najpierw fioletowy, potem niebieski, z góry dziękuję. - powiedziała pani Pomfrey

Nagle wszyscy poczuli, że pociąg zwalnia. Zrobiło się zamieszanie: niektórzy szukali bagaży, niektórzy zwierząt, a niektórzy bez powodu krzątali się po pociągu.

- Proszę pani, co z Hermioną, ona śpi - powiedział Harry

- Nie przejmuj się, ja się wszystkim zajmę - powiedziała. Potem pstryknęła palcami, a łóżko na którym leżała Hermiona nagle zniknęło

- Proszę pani, gdzie ona jest? - zapytał poddenerwowany Harry

- W skrzydle szpitalnym - odpowiedziała, jakby to była najoczywistsza rzecz na świecie

- Sama? - zapytał poważnym tonem

- Oczywiście, że nie. Jest pod opieką skrzatów domowych - odparła - wychodź już, bo pan nie zdąży

~~~~~~~~~~

Hejka! To drugi rozdział, troszkę dłuższy. Kolejny będzie mega szokujący, wiec czekajcie! Życzę miłego dnia ❤️

Harrmione - zawsze razemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz