Rozdział 35

207 10 10
                                    

- Pani dyrektorze... to naprawdę nie ja... to napewno... - powiedziała Hermiona.

- Wiem, że to nie ty - przerwał jej dyrektor. Hermiona spłonęła szkarłatnym rumieńcem. Przed rozmową w głowie miała ułożone już kontrargumenty na swoją obronę.
- Zawołałem Cię w innym celu. Zrobił to Draco Malfoy, pewnie zauważyłaś, że nie było go na śniadaniu.

Szczerze, Hermiona nawet nie zwróciła na to uwagi.

- Słyszałem o incydencie w Dolinie Godryka. Popisałaś się niezwykłą inteligencją. Nie spodziewałem się, że znasz takie zaklęcia. Jestem pod wrażeniem.

Hermiona uśmiechnęła się lekko.

- No więc chciałem Ci po prostu pogratulować, tym samym dodaję Slytherinowi 50 punktów. Czy mogłabyś zawołać do mnie Harrego?

- Tak, jasne, już po niego idę. Znając życie stoi pod schodami i na mnie czeka.

Dyrektor machnął różdżką i drzwi otworzyły się. U ich progu stał nie kto inny jak Harry.

- Witaj, Harry. Zapraszam do mnie. Panno Granger, pani już może iść.

- Czekam przed gabinetem - powiedziała mu na ucho, przez co chłopaka przeszły przyjemne dreszcze, po czym wyszła.

- Witaj Harry. Pewnie zastanawiasz się, po co Cię sprowadziłem.

*************

Harry wyszedł z gabinetu z grobową miną. Ominął Hermionę bez słowa, jakby była powietrzem.

- Harry, co się stało?

- Nie możemy być razem.

- CO?! - ryknęła tak, że chyba cały Hogwart ją usłyszał.

- Jesteśmy z dwóch różnych światów.

- Harry, marnie potrafisz kłamać, nawet bez fałszoskopu widzę, że kłamiesz. Dyrektor ci kazał?

- To dla twojego bezpieczeństwa.

- Najlepsza wymówka. Nie odpowiedziałeś mi na moje pytanie.

- TAK, KAZAŁ MI. ZADOWOLONA? - krzyknął. Jeszcze nigdy nie podniósł na nią głosu.

- Czyli zrywasz ze mną, bo jakiś starzec ci kazał? Jak to ma mnie uchronić? Będę jeszcze bardziej samotna. Nie mam nikogo. Nikogo, rozumiesz? Teraz jestem sama. Sama ze swoimi problemami. A może po prostu masz dosyć przygód z Voldemortem i wypuszczasz mnie na głęboką wodę? Obiecałeś mi, że mnie nie zostawisz, ale właśnie to robisz - do jej oczu zaczęły napływać łzy.

- Tak będzie najlepiej - powiedział, a jego oczy robiły się coraz bardziej czerwone i szkliste.

- Myślałam, że jesteś inny. Myślałam, że znalazłam chłopaka, który nie zostawi mnie z problemami. Myliłam się - powiedziała, a samotna łza spłynęła po jej policzku. Chwilę patrzyła w zielone oczy Harrego, po czym pobiegła przed siebie. Biegła bez określonego celu. Harry jeszcze przez chwilę patrzył w miejsce, w którym stała Hermiona i tak jak ona, zaczął płakać. Bardzo zabolały go jej słowa. Wiedział, że to pomoże ją uchronić, chociaż nie wiedział, w jaki sposób. Postąpił zgodnie z instrukcjami dyrektora. Tak bardzo nie chciał tego robić.

Hermiona pobiegła do dormitorium. Spotkała tam Daniela, który czytał książkę.

- Boże, Hermiono, co ci się stało? - zapytał.

- Harry ze mną zerwał! - krzyknęła załamującym się głosem. Daniel poklepał miejsce na jego łóżku, w znaku, że może usiąść.
- dzięki - mruknęła, po czym usiadła obok.

Harrmione - zawsze razemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz