Rozdział 30

225 14 6
                                    

- Gdzie jest Daniel? - powtórzyła Hermiona.

- Eeee... musiał sobie iść. A tak w ogóle to po co ci on? - zapytał Harry.

- Musiał sobie iść czy go wygoniłeś?

- Eeee... Hermiono, chcesz czekoladową żabę? - zapytał Ron, aby uratować przyjaciela.

- Nie, nie chcę - powiedziała, po czym głęboko westchnęła.

- W czym ci on przeszkadza? - zapytała Hermiona Harrego po kilkuminutowej ciszy.

- No... w tym że istnieje... jeżeli wiesz, o co mi chodzi...

- Aha - powiedziała tylko, po czym wyjęła najnowszy egzemplarz „Proroka Codziennego". Harry cały czas na nią patrzył. Nie wiedział, czy jego dziewczyna jest na niego zła, czy nie. Co prawda siedziała obok Harrego, ale nawet na niego nie spojrzała.

Nagle pociąg zaczął zwalniać.

- Chodźmy już, bo zaraz będą tłumy - powiedział Ron, po czym wszyscy wstali z siedzeń.

Ruszyli w stronę wyjścia z pociągu, tak jak inni uczniowie. Mogli dostrzec już swoich bliskich. Harry zauważył Tonks, Moody'ego i Lupina. Obok nich stali państwo Weasley. Hermiona próbowała znaleźć i swoich rodziców, lecz nie zauważyła ich w tłumie.

„Pewnie stoją w korkach... w końcu to Londyn, stolica. Zaraz przyjadą" - pomyślała. Gdy wyszli z pociągu i pożegnali się z przyjaciółmi, Harry, Ron i Hermiona podeszli do państwa Weasley.

- Moje dzieciaczki! Hermiono, bardzo mi przykro... nie zostaniesz sama, naprawdę. Zadbamy o ciebie i zostaniesz z nami na wakacje. Tak!

- Ale... dlaczego jest pani przykro?

- Ach... dziecko, przepraszam... bo ostatnio... - pani Weasley poczuła się trochę zakłopotana - miesiąc temu... poplecznicy Sama – Wiesz — Kogo... oni... zaatakowali twoich rodziców i... oni... - przełknęła ślinę - nie żyją... - powiedziała pani Weasley, po czym zaczęła płakać. Hermiona jeszcze chwilę stała w bezruchu, po czym również zaczęła płakać. Wtuliła się w Harrego, który mocno trzymał ją w objęciach. Jej łzy momentalnie znalazły się na jego koszulce, która po chwili była cała mokra. On również był w niemałym szoku.

- Harry, ty też przyjedź do Nory! Jak chcesz, pomożemy ci w odnowieniu Grimmauld Place. - powiedział pan Weasley.

- Napewno przyjadę - powiedział Harry, nie wypuszczając z uścisku Hermiony - czy możemy już iść?

- Tak, już idziemy do najbliższego kominka. Wchodźcie.

Na pierwszy ogień poszła Hermiona z Harrym.

- Do Nory - powiedział Harry, po czym oboje zniknęli w zielonych płomieniach. Po kilku sekundach znaleźli się w domu państwa Weasley'ów.

- Chodźmy do pokoju... - Harry nie był najlepszy w pocieszaniu, a do tego w tak beznadziejnej sytuacji mówienie „wszystko będzie dobrze" nie miało sensu. Dla Hermiony już nic nie będzie dobrze. Razem z Harrym poszli do pokoju gościnnego. Hermiona położyła się na łóżku, skuliła się i płakała dalej. Harry położył się obok niej, przytulił ją. Czuł jej nierówne bicie serca.

- Pamiętaj. Nie jesteś sama - powiedział cicho.

- Wiem. Mam ciebie - powiedziała. Była bardzo zmęczona, nie tylko podróżą, ale też płaczem. Głowa bolała ją niemiłosiernie. Postanowiła się przespać.

Czarne postacie w kapturach i maskach weszły do średniej wielkości domu. W środku znajdowały się dwie dorosłe osoby. Byli to rodzice Hermiony. Kobieta gotowała obiad, a mężczyzna odkurzał podłogę. W tle leciała skoczna muzyka.

- Mugole - prychnął jeden.

- Śmierdzi szlamem. No dobra, chodźcie już. Mamy robotę do wykonania.

Śmierciożercy przekroczyli próg kuchni. Kobieta wrzasnęła. Mężczyzna stanął przed nią zasłaniając ją.

- Co wy wyprawiacie? Wynocha z mojego domu!

- Załatwimy to szybko. Avada Kedavra!

Mężczyzna upadł z hukiem na podłogę.

- Ciebie czeka to samo. Avada Kedavra.

- AAAAAAAAAAAAAAAAA! - wrzasnęła Hermiona.

„To przecież tylko koszmar... tylko koszmar..." - pomyślała. Zauważyła, że cała jej pościel była zalana potem.

- Co się stało?! - zapytał Harry, który wbiegł do pomieszczenia.

- Nic... to tylko koszmar... nic takiego - zapewniała go. Jej oddech był nierówny. Harry nie uważał, że to „nic takiego".

- Aha... no i pani Weasley powiedziała, że możesz zobaczyć ich... groby... są na cmentarzu w Dolinie Godryka...

- Dlaczego aż tam? - zapytała cicho.

- Nie wiem... tam są też i moi rodzice... czy... chciałabyś pójść ze mną... tam? - zapytał.

- Tak... może pójdziemy tam jutro? Wiesz, chcę ich zobaczyć jak najszybciej...

- Rozumiem, pójdziemy jutro, razem. A teraz chodźmy na obiad, pani Weasley już przygotowała zupę. Mówi, że jesteśmy tacy chudzi.

Hermiona uśmiechnęła się lekko, złapała rękę Harrego i wstała z łóżka.

- Pięknie pachnie - powiedziała.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Hejka kochani!
Oto kolejny rozdział... mam nadzieje, ze się podoba!
Miłego dnia ❤️

Harrmione - zawsze razemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz