- Ile już tu jestem? - zapytała Hermiona
- Narazie tylko dwa dni. Tym razem potrzymam cię trochę dłużej. Poznasz moich śmierciożerców. Tak jak mówiłem, niedługo na twoim ramieniu pojawi się nasz znak. Narazie jeszcze testuję, jak przenieść cię fizycznie. Mam trochę mugoli, i tak nie przyniosą nikomu pożytku. Niektórzy zmarli i stali się obiadem dla Nagini.
- Ale... kiedy mnie przeniesiesz?
- To będzie niespodzianka... raczej nieprędko.
„Taaaa... niespodzianka... genialnie..." - pomyślała.
- Zaraz spotkanie śmierciożerców. Ty też będziesz uczestniczyć. Już się zbierają.
Hermiona zauważyła kroczącą w jej stronę Bellatrix.
- Masz gościa... - palnęła - co to za szlama?!
- Masz darzyć ją takim samym szacunkiem, co mnie. Crucio! - krzyknął, po czym kobieta zaczęła skręcać się z bólu.
- Prze-prze-praszam Pa-a-nie... - powiedziała, po czym podpierając się ruszyła w stronę długiego stołu. Hermionę zamurowało. Wszyscy mieli traktować ją tak samo, jak wielkiego Czarnego Pana... w sumie, trochę jej się to podobało. Kiedy wszyscy zebrali się, Voldemort powiedział zachrypniętym głosem:
- Witajcie, przyjaciele. Mam przyjemność przedstawić Wam moją córkę. - wszystkie oczy powędrowały w jej stronę - To jest Hermiona. Hermiona Riddle. Macie traktować ją tak samo jak mnie. Rozumiecie?!
- Tak, panie - powiedzieli wszyscy chórkiem.
- Planujemy coś, ale nie powiem ci co, bo jesteś w kontakcie z Dumbledorem. To będzie coś... wielkiego. Wpłyniemy na cały świat czarodziei. Pracuję nad zaklęciem, którego działania ani nazwy jeszcze nie mogę wam zdradzić. Czy ktoś ma jakieś pomysły, jak przyciągnąć Pottera?
- Może Imperio? - powiedział jakiś mężczyzna.
- Umie się przed tym obronić. Inne pomysły?
- Przynęta?
- Tak... genialny pomysł... już wszystko obmyśliłem... teraz tylko... - Hermiona nie usłyszała reszty zdania, bo słyszała, jakby ktoś piszczał jej prosto do ucha. Nastała ciemność.
*Hogwart*
Harry dowiedział Hermionę przez dziewięć dni z rzędu. Był przerażony. Wcześniejsze ataki trwały tylko po trzy dni.
- Co jak ona się nie obudzi? - żalił się chłopakom wieczorem w dormitorium.
- Stary, wiem że za nią szalejesz, ale obudzi się, zobaczysz. Pani Pomfrey mówiła, że jak się nie obudzi, wyślą ją do Św. Munga - powiedział Seamus.
- Ale mi pocieszenie - burknął - i wcale za nią nie szaleję - chciał przekonać samego siebie - tylko martwię się, bo to moja... przyjaciółka.
- Jak chcesz o tym pogadać, wał śmiało - powiedział Neville.
„Ty nie wiesz, że Voldemort ją atakuje, a ona sama jest jego córką. Jak mam o tym walić śmiało?!" - pomyślał Harry.
- Wiesz, zmęczony jestem, może rano... - palnął od niechcenia - Dobrano... - przerwał mu dziewczęcy, donośny głos.
- Chłopaki! - krzyknęła Ginny.
- Czego chcesz... - powiedział Ron, ziewając.
- Wstawajcie, szybko!
- Po co... - tym razem odpowiedział jej Dean.
- Hermiona się obudziła!
- Co?! - krzyknął Harry, od razu zarzucając na siebie szlafrok.
- Harry, weź pelerynę, bo teraz odwiedziny nie są możliwe. Jest dwudziesta trzecia.
- A ty skąd to wiesz? Chyba nie szwendasz się po szkole w nocy? - powiedział podejrzliwe Neville.
- McGonagall przyszła i mi powiedziała. No już, ruchy! Ktoś z was jeszcze idzie? - spojrzała na Nevilla, Seamusa, Rona i Deana.
- Nie - odpowiedzieli chórkiem.
- Późno jest, jutro ją odwiedzimy - powiedział Neville.
Harry i Ginny wyszli razem do pokoju wspólnego.
- No dobra, chodź Harry. Myślę, że nie muszę odprowadzać cię pod skrzydło. Załóż pelerynę. To na tyle, cześć! - pomachała mu i odeszła w stronę dormitoriów dziewcząt.
Harry pospiesznym krokiem ruszył do skrzydła szpitalnego.
*oczami Hermiony*
Znalazłam się w skrzydle szpitalnym. Było ciemno. Bardzo liczyłam na obecność kogoś z moich przyjaciół. Szczególne jednego. Cały czas bolała mnie głowa i miałam dreszcze. Trzęsłam się z zimna. Nagle usłyszałam ciche kroki, które zbliżały się w moją stronę. Myślałam, że to pani Pomfrey. Okazało się, że to ktoś inny. Leżałam cicho, lekko dygocąc.- Hermiona? - usłyszała cichy głos. Dobrze go znała.
- Harry? - powiedziała szeptem.
Harry zamiast cokolwiek odpowiedzieć, położył się obok niej na szpitalnym łóżku. Widział, że trzęsie się z zimna, więc ją przytulił. Po Hermionie przeszły deszcze, ale te przyjemne.
- Harry, jutro ci wszystko opowiem, dziś już nie mam siły... - powiedziała słabo.
- Jasne, jutro mi powiesz... śpij już - powiedział, po czym zaczął gładzić ją po chłodnym policzku. Harry naciągnął na siebie pelerynę, ale nie dlatego, ze było mu zimno, ale po to, aby nikt nie zauważył, że leży on na szpitalnym łóżku.
- Dobranoc - szepnął jej do ucha, po czym pocałował w czoło.
~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hejka! Macie kolejny rozdział!
Mam nadzieje, ze się podoba❤️
Pozdrawiam❤️
CZYTASZ
Harrmione - zawsze razem
FanfictionCo by było, gdyby Harry i Hermiona byli w innych domach, a ich historia potoczyłaby się inaczej niż chciałby tego los? (Sory że tak tajemniczo, ale akcja jest ogólnie ciekawa wiec nie będę spojlerować hue hue) #harrmione #hiddenlove Aktualizowane n...