*oczami Hermiony*
Obudziłam się w ciemnym pomieszczeniu, siedziałam na krześle. Byłam sama, do pewnego momentu, kiedy zjawił się Voldemort.- Nagini, zaraz kolacja... - powiedział - ale najpierw chciałbym, abyś coś zobaczyła... przeniosę Cię w moje wspomnienie... - dotknął palcem jej głowy, tym samym przenosząc ją do wspomnienia
Hermiona znalazła się przed wejściem do sierocińca, w którym wychowywał się Tom Riddle. On sam pojawił się obok niej, tyle że w ludzkiej postaci, jako nastolatek.
- Chodź, pokażę ci coś. - ruszył w stronę drzwi.
Hermiona bała się na tyle, że nie chciała się nawet sprzeciwiać, wiec posłusznie ruszyła za nim.
- Widzisz? To jestem ja... - wskazał na siedzącego chłopca piszącego coś w zeszycie - tutaj zapisywałem moje kolejne ofiary, ale nie w tym rzecz.
Nagle do młodego Toma podeszła pani wychowawczyni.
- Dzień dobry Tom! Przyjechała do nas nowa dziewczynka, czy mógłbyś odprowadzić ją do pokoju nr 572?
- Mhm... - mruknął w odpowiedzi, ale mimo wszystko poszedł za kobietą
Voldemort wraz z Hermioną teleportowali się znów przed sierociniec.
- Tom, tu jest dziewczynka, którą odprowadzisz. Z góry dziękuję!
Na twarzy dziewczynki nie widać było smutku, tylko obojętność na zaistniałą sytuację, jaką było oddanie jej do sierocińca.
- Jestem Kathleen. Mama oddała mnie, bo sprawiałam jej ból, kiedy chciałam - zaczęła temat.
- Ty też to potrafisz? - odparł Tom
- Tak, często ta umiejętność się przydaje... moja mama nie wiedziała co zrobić, i się poddała - wzruszyła ramionami
I tak zaczęła się znajomość Toma i Kathleen. Mieli ze sobą wiele wspólnego: lubili sprawiać ból innym, oboje byli czarodziejami, byli wężouści. Gdy dostali listy z Hogwartu, postanowili trafić to wspólnego domu, jakim był oczywiście Slytherin. Tiara nie miała najmniejszych wątpliwości.
Nagle Hermiona i Voldemort przenieśli się do pokoju wspólnego Slytherinu.
- Kathleen... bo wiesz, ja cię bardzo lubię...
- Tomie, ja również.
- Ale wiesz, w sensie ko-ko - słowo „kochać" nie przeszło mu przez gardło.
- Serio?
- Ta-ak...
Kathleen pocałowała go w usta.
- „Całujący się Voldemort? Jakich ja czasów dożyłam?" - pomyślała
- Od tych czasów jesteśmy potęgą - zaczął - ona działała potajemnie, również miała horkruksy, ale tylko trzy. Niewiele osób wiedziało o niej, ale jednak na tyle dużo, aby móc ją zniszczyć. Tą osobą był James Potter.
Hermiona wytrzeszczyła oczy. Nigdy nie słyszała o partnerce Voldemorta, ani o tym, że James Potter ją zniszczył.
- Gdyby nie to, pewnie zostawiłbym Harrego w spokoju. Potrzebuję jego ciało, aby ją wskrzesić... pewnie myślisz, dlaczego ci o tym mówię... sam nie wiem! Po prostu musiałem się komuś wygadać o sprawach miłosnych... przecież twój ból to ból Pottera, prawda? Ty jesteś jego słabym punktem... trzeba to wykorzystać...
- Ile jestem w tym... tutaj? - zapytała nieśmiało
- Wydaje się, że około godziny, ale w realnym świecie 3 dni - odparł
- Realnym świecie? To gdzie ja jestem? Czy to wszystko jest w mojej głowie?
- Fizycznie jesteś w Hogwarcie, ale mentalnie - tu ze mną. Niedługo cię wypuszczę... zapomniałem ci o czymś powiedzieć... jak się nazywasz?
Hermiona chciała się zaśmiać, ale wiedziała, ze to nie na miejscu.
- Jak się nazywasz? - warknął
- Hermiona Granger...
- Nie... jesteś Hermiona Riddle... córko.
Hogwart, rano po balu
Harry całą noc wyczekiwał na informacje o Hermionie. Nie wiedział tez, o co chodziło dyrektorowi. Rano udał się pod gabinet Dumbledora.
- Witaj Harry! - powiedział lekko zachrypnięty głos
- Panie dyrektorze, czy wiadomo już co z Hermioną?
- Obawiam się, że tak. Ta wizja... ona była tylko „wstępem" do tego, co potem zrobił. - Harry cały czas nie rozumiał, o co mu chodzi - Hermiona fizycznie jest z nami, a mentalnie z Voldemortem. W tym stanie może znajdować się nawet tydzień. Zbudowała barierę umysłową, przez co nawet mistrz legilimencji nie może wniknąć do jej umysłu. Sama nie byłaby w stanie tego zrobić. Czarny Pan zbudował tę barierę.
- Ale ona z tego wyjdzie, prawda?
- Tak, o ile nie dostanie zaklęciem... - Dumbledore urwał, bo zauważył, ze Harry robi się coraz bledszy - to zależy od dobroci Voldemorta, której nie ma on za wiele...
Harry bez słowa wyszedł z gabinetu i ruszył w stronę skrzydła szpitalnego. Patrzył na nią. Wyglądała jakby spała. Była przebrana w piżamę, którą Harry sam dostarczył do szpitala.
*oczami Harrego*
Tak boję się o Hermionę... nawet nie mogę nic zrobić. Dlaczego Voldemort chce Hermionę, a nie mnie? Nie wiem.2 dni później
Harry w wolnym czasie udawał się do skrzydła szpitalnego, aby czuwać przy Hermionie.
- AAAAAAAAAAAAAAAA! - wrzasnęła Hermiona
- Już uspokój się, wszystko dobrze... - wiedział, ze nie jest dobrze.
- Zawołaj Dumbledora, już!
- No dobrze... już... porozmawiaj ze mną...
- NIE! IDŹ PO DUMBLEDORA! - wrzasnęła, a w jej oczach widać było łzy.
Harry posłusznie poszedł po dyrektora, ale był trochę zawiedziony, bo jego dziewczyna nie chce z nim rozmawiać.
Dumbledore pojawił się w mgnieniu oka.- Dyrektorze, czy mogłabym z panem na osobności? - zapytała nieśmiało płacząc
- Oczywiście Hermiono. Harry proszę, wyjdź na chwilę. - ten niechętnie wyszedł ze skrzydła szpitalnego.
Hermiona opowiedziała mu o wszystkim, aż dotarła do momentu, kiedy miała powiedzieć mu, ze jest córką Voldemorta.
- Dyrektorze... ON mówł... - zaniosła się jeszcze większym strachem - że ja jestem jego córką! - zaczęła tak głośno wyć, że nawet Harry to usłyszał. Odrazu wszedł do skrzydła.
- Harry, mówiłem ci, ze masz nie wchodzić! - Za pomocą magii wypchnął go z sali i zamknął drzwi. Jeszcze nigdy nie postąpił tak z uczniem. Harremu również to nie pasowało.
~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hejka! Macie kolejny rozdział ❤️
Mam nadzieje ze się spodoba!
Pozdrawiam❤️
CZYTASZ
Harrmione - zawsze razem
FanfictionCo by było, gdyby Harry i Hermiona byli w innych domach, a ich historia potoczyłaby się inaczej niż chciałby tego los? (Sory że tak tajemniczo, ale akcja jest ogólnie ciekawa wiec nie będę spojlerować hue hue) #harrmione #hiddenlove Aktualizowane n...