Rozdział 29

231 15 10
                                    

Był ostatni dzień szkoły. Harry, Ron i Hermiona kończyli szósty rok.

- Ale to szybko minęło... - westchnął Ron - wiecie może kiedy przyjdą wyniki sumów?

- Z tego co słyszałam, w drugiej połowie wakacji... serio, musiałeś mnie zestresować?! Przecież wiadomo, że nie zdam...

- Co ty wygadujesz?! Zdasz wszystko na wybitny!

- Chciałabym... na pewno wszystko pomyliłam.

- Hermiono, niestety muszę to powiedzieć, ale Ron ma rację. Przecież jesteś najlepsza. Nie tylko w nauce - powiedział Harry, uśmiechając się. Hermiona w trakcie śniadania siedziala w niego wtulona. Harry gładził ją po karku.

- Zaraz mamy pociąg... chodźcie już - powiedział ponuro Neville. On również nie chciał wracać. Tego dnia nikt nie miał humoru. Dla każdego czarodzieja Hogwart był drugim domem.

Gdy wszyscy uczniowie opuścili szkołę, wraz z Hagridem ruszyli na stację Hogsmeade. Hagrid starał się uśmiechać, aby wywołać uśmiech ich na twarzach, ale nie udawało mu się.

- Oj, dzieciaki, aleście urosły! Tak sobie myślę, że nie ma co się smucić, przecie rodzina w domu czeka! Wakacje zlecą, to się znowu zobaczymy!

- No tak... masz rację, ale pomyśleć, że został nam tylko jeden rok... - powiedział Harry.

- To chyba fajnie, co nie? Nie trza się uczyć i w ogóle.

- No tak, za rok już będziemy dorośli i pójdziemy do pracy. To chyba nie jest lepsze od nauki.

- No tak, ale myśl pozytywnie, tak to się chyba mówi - powiedział Hagrid - no, wsiadające już, bo wam pociąg odjedzie. Żegnajcie, dzieciaki! - olbrzym pomachał im wielką ręką, wyjął ogromną chusteczkę i wytarł oczy.

- Pa, Hagrid! - krzyknęli w tym samym czasie Ron, Harry i Hermiona.

- Poszukajmy jakiegoś pustego przedziału - zaproponowała Hermiona.

- Patrzcie, tam jest! - Ron wskazał w stronę faktycznie pustego przedziału.

- To chodźcie, chłopaki - powiedziała Hermiona. Harry i Ron zostali w tyle.

Gdy już wszyscy doszli do przedziału, usiedli wygodnie na siedzeniach. Hermiona położyła się, trzymając głowę na kolanach Harrego. Jemu bardzo to odpowiadało. Nagle do wagonu wszedł jakiś szóstoroczny gryfon, na którego Harry, Ron i Hermiona nigdy nie zwracali uwagi.

- Eeee... cześć, ja jestem Daniel Waters... - uściskal dłoń Harrego, Rona i Hermiony - czy mogę się dosiąść, bo nie ma nigdzie miejsca?

- Jasne - powiedział Ron, klepiąc miejsce obok siebie, aby chłopak mógł usiąść.

Chłopak miał włosy o kolorze ciemnego blondu, niebieskie oczy, był dość wysoki i trzeba było przyznać, że bardzo przystojny.

- Dzięki... my się chyba znamy - popatrzył na Hermionę, która gwałtownie podniosła głowę z kolan Harrego.

- Faktycznie, kojarzę cię skądś.

- Skąd? - zapytał Harry, który powoli robił się zazdrosny, chociaż nie przyznałby się do tego.

- Ze starożytnych run. Siedzisz na końcu, o ile się nie mylę, prawda?

- Racja - przytaknął Daniel - nie spodziewałem się, że runy mogą być takie interesujące... kolega mi polecił, jest krukonem, więc wiesz... chociaż nie każdemu muszą się podobać, bo są dosyć trudne, ale są naprawdę fajne, jak się je rozumie.

- Masz rację! Nikt z moich znajomych nie chodzi na runy, ale nareszcie mam kogoś, kto jest podobny do mnie - uśmiechnęła się. Harry nie wiedział co ma powiedzieć, bo sam nie w ogóle nie wiedział czym są owe runy.

- Mam tu najnowsze wydanie Starożytnych run dla bardzo zaawansowanych. Chcesz zerknąć? - zapytał chłopak.

- No jasne! Jeszcze go nie widziałam... - Hermiona wstała z siedzenia i przeniosła się na siedzenie na przeciwko. Usiadła obok Daniela. Harry zrobił się cały czerwony.

- Stary, chodź na chwilę na korytarz - powiedział do Rona. Ten wiedział, o co mu chodzi.

- Ron, co ten gość wyprawia?! - powiedział Harry, prawie krzycząc.

- Nie wiem, na razie chyba nic. Przecież ona uwielbia runy, a ty nie. Musisz się tak czepiać? Nareszcie ma kogoś, z kim może o nich pogadać.

- Co się z tobą dzieje?!

- Nic, tylko myślę racjonalnie. Daj jej więcej luzu.

- Ten typ chce mi ją zabrać!

- Uspokój się. Ona zna go pięć minut.

- Nic nie rozumiesz. - powiedział Harry, po czym wrócił do przedziału. Na szczęście, niedługo po nim weszła Ginny.

- HERMIONA, HERMIONA SZYBKO CHODŹ! MUSZĘ CI COŚ POWIEDZIEĆ! - krzyczała Ginny podekscytowany głosem.

- No dobra, już idę. Pa chłopaki, zaraz przyjdę! - powiedziała Hermiona, po czym zamknęła przedział i pobiegła za Ginny.

- No dobra, wypad stąd, gościu - powiedział złym tonem Harry patrząc na Daniela.

- Co?

- Głuchy jesteś? WYPAD STĄD! - krzyknął.

- Ale jescze nie opracowaliśmy z Hermioną... - nie dokończył, bo przerwał mu Harry.

- I już sobie nie opracujecie, bo masz stąd wypierdalać! - wrzasnął. Daniel dosyć się przestraszył i opuścił przedział.

*tymczasem u Ginny i Hermiony*

Ginny ciągnęła Hermionę w stronę przedziałów ślizgonów.

- Nie uwierzysz... mam chłopaka! - pisnęła Ginny.

- No wiem, przecież Dean...

- Nie, Dean mnie wkurzał, więc z nim zerwałam - Hermiona po tych słowach zachichotała - teraz mam nowego... to Blaise Zabini!

- Blaise? Ten przyjaciel Malfoya?

- Ej no... nie można oceniać ludzi po tym, z kim się zadają. Blaise jest naprawdę miły. Zapoznam cię z nim, jeśli chcesz - powiedziała Ginny.

- Eeee wiesz, może po wakacjach - powiedziała Hermiona, bo jak najszybciej chciała wrócić do przedziału. Miała nadzieję, że chłopaki się nie pozabijali. - muszę spadać, bo... zostawiłam otwarty... atrament... tak atrament... może się wylać. Papa! - Hermiona pomachała do przyjaciółki i pobiegła do przedziału.

- Gdzie jest Daniel? - zapytała zdenerwowana, chodź domyślała się odpowiedzi.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Hejka kochani!
Oto kolejny rozdział... mam nadzieje, ze się podoba!
Miłego dnia ❤️

Harrmione - zawsze razemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz