Następnego dnia w trakcie śniadania Harry i Hermiona oznajmili:
- Idziemy dziś do Doliny Godryka. Nie wiemy ile nam tam zleci, ale... - zaczęła Hermiona.
- To my pójdziemy z Wami. Teraz niebezpiecznie jest tak włóczyć się samemu po świecie - powiedziała pani Weasley.
- Nie trzeba... chcemy tylko... odwiedzić rodziców. Sami - Harry podkreślił ostatnie słowo.
- Dobrze. Trzeba było wcześniej powiedzieć, to bym wam jedzenie zrobiła - powiedziała z wyrzutem pani Weasley.
- Przepraszamy... mieliśmy w planach iść tam po śniadaniu, więc jak skończymy, to będziemy się zbierać. Teleportujemy się prosto do Doliny Godryka.
- Mogę iść z wami? - zapytał Ron, ale pani Weasley szturchnęła go w ramię i na ucho powiedziała mu coś w stylu: „to prywatne, chcą pójść sami, to nie będziemy im przeszkadzać". Ron zrobił naburmuszoną minę. Miał dosyć tego, że wszystko, co najciekawsze go omija. Sam nie przeszył nigdy straty kogoś tak bliskiego jak rodzice, więc nie potrafił postawić się w ich sytuacji.
- Dzieciaki, zrobiłam wam tu kanapki i jeszcze macie tu sok dyniowy w plastikowych butelkach. Artur przyniósł ostatnio z pracy i bardzo dobrze się sprawdzają! Te szklane przecież mogą się rozbić...
Harry spakował całą żywność do plecaka i dał znak Hermionie, że już czas ruszać. Ta skinęła głową. Miała już licencję na teleportację, więc nie musieli używać świstoklików czy innych magicznych środków transportu.
Harry złapał jej dłoń i oboje zniknęli z salonu Weasley'ów. Oboje poczuli lekkie mdłości i ból w okolicy pępka, jednak był on znośny. Po ok. trzech sekundach znaleźli się przed cmentarzem w Dolinie Godryka.
- To tutaj - powiedziała Hermiona, po czym westchnęła. Harry wziął ją pod ramię i razem ruszyli w stronę starej, zardzewiałej furtki. Chłopak lekko pchnął ją do przodu, a ona głośno zaskrzypiała.
- Czy byłeś kiedyś na tym cmentarzu? - zapytała cicho.
- Nie, jestem tu pierwszy raz. - powiedział równie cicho. Ruszyli prosto, bo nie mieli pojęcia, w którą stronę się kierować. Hermiona przyglądała się każdemu grobowi z osobna. Harry patrzył w lewą stronę, a Hermiona w prawą. Nagle dziewczyna zatrzymała. Harry zobaczył to dopiero po kilku sekundach. Chłopak wrócił kilka metrów do tyłu i ujrzał napis: „Lily i James Potterowie", a obok tego grobu widniał napis na tabliczce: „Heather i Edward Granger*". Rodzice Hermiony jeszcze nie mieli grobu, tylko ich ciała przykrywały kopce ziemi. Hermiona uklękła przed nimi, co zrobił również Harry, tylko przed jego rodzicami. Złapali się za ręce i wpatrywali się w tępo w ziemię. Hermiona czuła czyjś wzrok na sobie, jakby ktoś za nią stał. Postanowiła lekko przechylić głowę do tyłu, aby sprawdzić teren. Kątem oka zauważyła jakąś czarną postać, jednakże nie był to Voldemort, tylko jakiś śmierciożerca. Pomału wyciągnęła różdżkę i gwałtownie się odwróciła.
- LEVIKORPUS! - wrzasnęła, po czym Harry szybko odwrócił się. Za nimi stało pięć zakapturzonych postaci.
- DRĘTWOTA! - krzyknął tym razem Harry. Śmierciożercy skutecznie odpierali ataki.
- Expeliarmus! - powiedział jeden z mężczyzn, jednak Harry użył zaklęcia Protego.
Zaczęli walczyć, dwóch nastolatków na pięciu dorosłych. Okazało się, że dorośli nie za dobrze znają zaklęcia, którymi dysponowała Hermiona, a znała ich naprawdę wiele. Po chwili udało im się ogłuszyć dwóch, na jednego rzucić zaklęcie galaretowatych nóg a dwóch pozostałych miało kilka ranek na policzkach. Harry rozpoznał, że jednym z nich był Lucjusz Malfoy, a drugi... to był Snape. Był on bardzo dobrym czarodziejem, więc wydawałoby się, że dzieciaki nie mają z nim szans. Nagle obaj z nich przestali rzucać uroki.
- Czarny Pan jest tobą bardzo zawiedziony, panno Riddle - powiedział Snape.
- NIE MÓW TAK NA MNIE, ROZUMIESZ?! - ryknęła.
- Trochę grzeczniej, i spokojniej - do rozmowy dołączył się Lucjusz Malfoy. Zawsze miał zimny i spokojny głos.
- Czarny Pan kazał nam Ciebie przyprowadzić, więc oto jesteśmy.
- Nigdzie z tobą nie pójdę, smarku - powiedziała. Ostatnie słowo bardzo zdenerwowało Snape'a. Wycelował w nią różdżką, otwierał usta szykując się do wypowiedzenia zaklęcia, ale dziewczyna była szybsza. Hermiona wyczarowała tarczę ochronną, która sprawiała, że Snape i Lucjusz nie byli w stanie ich zauważyć. Tym samym zaklęciem chroniony był Hogwart, co świadczy o tym, że zaklęcie to było bardzo potężne i wymagało zaawansowanej wiedzy magicznej.
- Nie widzą nas - powiedziała - Musieliby spędzić tu conajmniej jeden dzień, żeby zburzyć tą tarczę - widok zdezorientowanego Snape'a był dosyć zabawny, przez co Harry i Hermiona zachichotali.
- Widzisz, starożytne zaklęcia czasami się przydają - powiedziała.
- Jesteś genialna, Hermiono - powiedział, po czym pocałował ją w usta. Dziewczyna zarumieniła się.
- Nie wspominajmy o tym pani Molly, bo już nigdy nie wypuści nas z domu - powiedział Harry.
- To dobry pomysł - rzekła Hermiona, po czym ich usta znowu się złączyły. Gdy już się od siebie odkleili chłopak złapał jej dłoń, tym samym teleportując się do Nory.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hejka kochani!
Oto kolejny rozdział... mam nadzieje, ze się podoba!
Miłego dnia ❤️
CZYTASZ
Harrmione - zawsze razem
FanfictionCo by było, gdyby Harry i Hermiona byli w innych domach, a ich historia potoczyłaby się inaczej niż chciałby tego los? (Sory że tak tajemniczo, ale akcja jest ogólnie ciekawa wiec nie będę spojlerować hue hue) #harrmione #hiddenlove Aktualizowane n...