Rozdział 4

609 22 18
                                    

*oczami Harrego*
Nie wiem, co miał znaczyć ten „pocałunek", ale i tak cieszę się, że zdobyłem jej sympatię. Mam nadzieję, że uda mi się wyznać jej uczucia... chociaż boję się, że nic z tego nie będzie i tylko zniszczę kilkuletnią przyjaźń.

Hermiona czekała na Harrego przed pokojem wspólnym Gryffindoru. Rozmyślała nad tym, co zrobiła.

*oczami Hermiony*
Boję się, że Harry nie jest zadowolony z tego co zrobiłam, ale cóż, takie mugolskie przysłowie: „raz się żyje". Chyba zaczynam coś do Niego czuć... w wakacje wyprzystojniał, to fakt... ale przecież Wybraniec nie będzie chciał takiej szlamy jak ja...

- Cześć Hermiono, mam już pelerynę, więc możemy ruszać - uśmiechnął się

- Dobrze, bardzo Ci dziękuję... czy w pokoju był Ron? - zapytała cicho

- Nie, chyba gdzieś poszedł, ale obiecuję, że sobie z nim porozmawiam, tak samo jak z Malfoyem - odparł stanowczo

- Nie wiem jak mam Ci dziękować... dobrze, chodźmy już

Nawet nie zauważyli, że ich dłonie splotły się. Przez całą drogę do pokoju wspólnego krukonów rozmawiali o wszystkim i o niczym, czyli np. O włosach Snape'a, o ojcu Malfoya itp.

Nagle zbliżyli się do siebie. Oczywiście tę namiętną chwilę musiał ktoś zepsuć, tym razem był to... Draco Malfoy.

- Sectumsempra! - wrzasnął

Nagle po ciele Hermiony zaczęła spływać krew, a ona sama osunęła się o ścianę.

- O Boże, co ja narobiłem - Harry usłyszał cichy głos Dracona. Domyślił się, że zaklęcie miało poleciec w jego stronę, lecz to Hermiona oberwała.

- POMOCY! POMOCY! - darł się Harry. Nie mógł patrzeć na bezwładne, zakrwawione ciało swojej przyjaciółki. - COŚ TY NAROBIŁ GNOJU?! - wydzierał się

Jego krzyk usłyszał dyrektor Dumbledore.

- Na brodę Merlina, co tu się stało!? - powiedział patrząc na nieprzytomną Hermionę i podłogę czerwoną od krwi

- TEN DEBIL RZUCIŁ NA NIĄ SECTUMSEMPRĘ! - ryknął

- Już, spokojnie, kto rzucił ten urok? - zapytał spokojnie dyrektor

- MALFOY OCZYWIŚCIE! CZEMU PANA NIE INTERESUJE, ŻE ONA LEŻY TU NIEPRZTOMNA? - znowu wydzierał się Harry
- Proszę, obudź się! - błagał

Dyrektor pstryknął palcami, a zza jego pleców ukazała się pani Pomfrey.

- O Boże... już zatamujemy krwotok... proszę o lewitujące nosza, teraz!

Dumbledore machnął różdżką i wyczarował nosza.

- Potter, idź do dormitorium, natychmiast! - krzyknęła pani Pomfrey

- Ale ja...

- Już! - dodała ostrym tonem

Gdy oddalał się, usłyszał rozmowę dyrektora i pielęgniarki:

- Źle to wygląda, to znaczy panna Granger oberwała w najważniejsze narządy - mózg i serce... niestety tak rozległy uraz może okazać się śmiertelny... oczywiście zrobię wszystko co w mojej mocy, aby uratować dziewczynę, ale narazie teleportujemy ją do Świętego Munga, może tak coś zaradzą.

Harrego zamurowało. Nie był w stanie zrobić niczego, po prostu zaczął płakać...

*oczami Harrego*
O Boże... co się tak właściwie stało? Nie mogę uwierzyć, w to co usłyszałem... jak mogłem pozwolić tak ją skrzywdzić!? Przecież dziś już zniosła, od napadu Malfoya, po groźby Rona... wolałbym, abym to ja dostał tym zaklęciem, bo zdaję sobie sprawę z tego jakie jest mocne... przecież ona może umrzeć! On jest nienormalny... muszę udać się do Pokoju Wspólnego i powiedzieć o tym Ginny, Ronowi... albo jemu lepiej nie.

Harry po przekroczeniu progu Pokoju Wspólnego zaniósł się jeszcze większym płaczem niż przedtem. Podbiegła do niego Ginny.

- O Boże Harry... co się stało? - zapytała zaniepokojonym tonem

- Hermiona... ona może... no...

- No powiedz wreszcie! - powiedziała już trochę zdenerwowana

- ONA MOŻE UMRZEĆ! - wrzasnął na nią Harry chowając twarz w dłoniach

- Słucham? Opowiedz mi co się stało... - Ginny nie zdawała sobie sprawy z tego, co się stało, więc nie wiedziała jaką trudność sprawiało Harremu wypowiedzenie chociażby słowa.

- Malfoy... - odparł Harry. Po wypowiedzeniu tego nazwiska jego nastrój zmienił się ze zrozpaczonego na wściekły.

- Harry idź do dormitorium - powiedziała stanowczo

Ten posłusznie ruszył w stronę pokoju, nie odzywając się do nikogo. Gdy wgramolił się na łóżko, momentalnie zasnął. Śniła mu się zakrwawioną sylwetka nieprzytomnej Hermiony. To była najgorsza noc w jego życiu.

Rano

Harry obudził się z silnym bólem głowy. Zostało tylko 15 minut do śniadania, więc pośpiesznie wykąpał się i włożył na siebie szatę. Biegł w stronę Wielkiej Sali patrząc w kierunku stołu krukonów, dokładniej na miejsce Hermiony. Nie mógł sobie tego wybaczyć.

Nagle rozległ się wysoki głos dyrektora.

- CIIIIIIISZAAAAA! - wrzasnął. Momentalnie wszyscy umilkli
- Przychodzę do was z dwoma informacjami - zaczął - po pierwsze - ze względu na pewne okoliczności, jutrzejszy bal zostanie przełożony - wtedy zaczęły się jęki - po drugie: Jeden uczeń Slytherinu rzucił na pewną uczennicę zaklęcie. Bardzo złe zaklęcie. Obecnie przebywa ona w szpitalu Świętego Munga w stanie krytycznym. Nie powinnienem wam tego mówić, ale może ona umrzeć. Dlatego też zdecydowaliśmy, że Slytherin straci 200 punktów. Dziękuję.

Ze stołu ślizgonów słychać było oszczerstwa lecące w stronę Dumbledora i Malfoya. Ten drugi podobno chwalił się, że rzucił zaklęcie na jakąś szlamę i większość zgromadzonych ślizgonów domyślała się, o kogo chodzi.

- Ku**a Malfoy przez ciebie mamy -195 punktów! - darł się jeden

- Poje**ny jesteś!? - krzyczał inny

Draco zrobił się czerwony jak burak, co wyglądało zabawnie, ze względu na to, że zwykle był blady.

*oczami Harrego*
Bardzo martwię się o Hermionę. Mam nadzieję, że niedługo będę mógł ją odwiedzić w Świętym Mungu. Bardzo dobrze, że dyrektor odjął ślizgonom 200 punktów. Mam nadzieję, że Hermiona niedługo wróci do zdrowia...

~~~~~~~~~~~~~

Hejka! Macie nowy rozdział!
Mam nadzieję, ze się podoba ❤️
Pozdrawiam ❤️

Harrmione - zawsze razemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz