Rozdział 27

226 13 11
                                    

Egzaminy końcowe zbliżały się w nieubłaganie szybkim tempie. Uczniowie na przerwach ślęczenie przed książkami powtarzając różne definicje lub zaklęcia. Zawodnicy drużyny Quiddicha zmniejszyli ilość czasu na treningi do minimum. Hermiona mieszkała w dwóch miejscach: u Harrego oraz u ślizgonów. Musiała przyznać, że jej współlokatorki, czyli Pansy Parkinson oraz Milicenta Bulstrode nie były takie złe.

- Hermiona... no daj mi je notatki z historii magii... no i z zielarstwa też by się przydały... no i z eliksirów... aha, i jeszcze z transmutacji... - powiedział Ron po śniadaniu.

- Narazie sama się z nich uczę.

- Ale ty przecież wszystko umiesz!

- No ale powtarzam sobie...

- O, hej Ron, cześć kochanie, o czym rozmawiacie? - przerwał im Harry.

- Poproś swoje „kochanie", żeby dało mi te notatki!

- Dlaczego sam nie mogłeś ich zrobić? - zapytała oburzonym tonem Hermiona.

- No przecież wiesz, jak działa na mnie głos profesora Binnsa...

- No dobra, dam ci, ale później. Został już tylko tydzień, a ty dopiero się obudziłeś?

- No zapomniałem... ale Fred i George mają coś nowego w swoim sklepie, co ułatwia przyswajanie nowej wiedzy.

- Zobaczymy, czy faktycznie zadziała - skrzywiła się - Harry, mogę dziś zanocować u ciebie?

- No jasne, że tak - odpowiedział Harry.

- Ojeju, zaraz mam numerologię. Zobaczymy się później. Pa, Harry - powiedziała, po czym cmoknęła go w usta.

- A ze mną to już się nie pożegna - burknął Ron.

Hermiona ruszyła korytarzem, mrucząc zaklęcia i daty ważniejszych bitew.

*tydzień później, przed salą egzaminacyjną*

Uczniowie stali pod salą, bo miał się odbyć egzamin z obrony przed czarną magią. Egzaminator, Jacques Holland wyczytywał nazwiska uczniów z listy. Brał po cztery osoby z różnych domów, w kolejności: Gryffindor, Ravenclaw, Hufflepuff, Slytherin. Jeżeli uczeń nie wyszedł z sali, oznaczało to, że zdał egzamin.

- Ronald Weasley! Olivier Cross! Hanna Abott! Vincent Crabbe!

Po kilkunastu minutach ten sam mężczyzna wyszedł z sali, podając kolejne nazwiska.

- Hermiona Granger! Dave Hill! Michael Fleming! Draco Malfoy!

Hermiona przełknęła ślinę i weszła do sali.

- Witajcie! Nie stresujcie się... to tylko egzamin.

„Tylko egzamin?! Człowieku, chyba miałeś na myśli AŻ egzamin" pomyślała Hermiona.

- Hermiona Granger. Ty pierwsza.

Hermiona wyszła z szeregu i stanęła na środku sali.

- Będę rzucał na ciebie zaklęcia, a ty musisz się obronić. Możesz rzucać na mnie nie tylko zaklęcia obronne, ale również możesz mnie ogłuszyć itp. Zaczynamy na trzy. Raz... dwa... trzy!

Egzaminator rzucał na nią zaklęcia, które z łatwością odpierała. Używała też zaklęć ponadpodstawowych. Zauważyła, że na ławce siedziała kobieta, która zapewne notowała wszystkie rzuconę przez Hermionę zaklęcia.

- Muszę przyznać, że jestem pod wrażeniem zaklęć, które znasz - podsumował mężczyzna - chyba wiesz, której oceny możesz się spodziewać - uśmiechnął się.

- Dziękuję - Hermiona spłonęła szkarłatnym rumieńcem.

Nagle przed oczami pojawiły jej się mroczki (takie kolorowe kropeczki jakby ktoś nie wiedział XDD), a jej nogi odmawiały posłuszeństwa. Potem zupełnie pociemniało jej przed oczami. Czuła, że odpływa...

*oczami Hermiony*
Siedziałam przy stole śmierciożerców. Obok mnie siedział Voldemort.

- Witajcie, przyjaciele - powiedział zachrypniętym głosem - znowu u mojego boku jest Hermiona. Jeszcze nie opracowałem w pełni działającej metody teleportacji na tak dużą odległość, więc znowu spotykamy się w takich okolicznościach. Już niedługo będziesz jedną z nas. Potter będzie martwy, a twoja matka... ożyje. Czy to nie jest wspaniałe?

Hermiona nie odezwała się.

- Wiem, narazie jesteś nieśmiała, ale czuj się jak u siebie w domu - wykrzywił usta, co miało przypominać uśmiech.

Hermiona znowu się nie odezwała.

- Widziałem, że świetnie się bawisz z Potterem... to dobrze, będzie łatwiej go zabić.

- NIE! - ryknęła Hermiona. Wszyscy śmierciozercy na nią patrzyli.

- W każdym razie, jak już go zabiję...

- NIE ZABIJECIE GO! - krzyknęła ponownie Hermiona.

- Ależ naturalnie, że go nie zabijemy. JA go zabiję.

- NIE ZABIJESZ GO! - krzyknęła.

- Na co ci ten Potter?

- JA GO KOCHAM!

- Ty go... kochasz? - zapytał kpiącym głosem.

Hermiona była bardzo wściekła. Nie odpowiedziała, tylko spojrzała na niego nienawistnym spojrzeniem.

- Zaprowadźcie ją do lochów. Tam może zmądrzeje...

Śmierciożercy złapali ją za nadgarstki i pociągnęli w stronę schodów. Hermiona przypomniała sobie, że tak naprawdę jej ciało jest w sali egzaminacyjnej.

*tymczasem w sali egzaminacyjnej*

Jacques Holland zawiadomił profesor McGonagall o tym, ze uczennica zemdlała.

- Minerwo! Proszę, szybko, uczennica straciła przytomność!

McGonagall domyślała się, o którą uczennicę chodzi.

- Trzeba zawiadomić Pottera. Poppy, proszę, teleportuj ją do skrzydła szpitalnego - pani Pomfrey cały czas była na egzaminach, aby nikomu nie stała się poważna krzywda.

Profesor wyszła z sali na korytarz, na którym czekali uczniowie.

- Panie Potter, proszę za mną.

- Ale przecież zaraz są egzaminy...

- To bardzo ważne - powiedziała srogim tonem. Ruszyli w stronę skrzydła szpitalnego. Harry przeczuwał, o co mogło chodzić, ale starał przekonać siebie samego, że to złudna myśl. Jego obawy potwierdziły się, gdy zauważył Hermionę leżącą na łóżku szpitalnym. Wyglądała jakby spała.

- To stało się po egzaminach. Nie sądzę, że to z przemęczenia.

- Ja również - westchnął Harry, po czym złapał jej bladą rękę.

~~~~~~~~~~~~~~~~~

Hejka kochani!
Oto kolejny rozdział... mam nadzieje, ze się podoba!
Miłego dnia ❤️

Harrmione - zawsze razemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz