Egzaminy końcowe zbliżały się w nieubłaganie szybkim tempie. Uczniowie na przerwach ślęczenie przed książkami powtarzając różne definicje lub zaklęcia. Zawodnicy drużyny Quiddicha zmniejszyli ilość czasu na treningi do minimum. Hermiona mieszkała w dwóch miejscach: u Harrego oraz u ślizgonów. Musiała przyznać, że jej współlokatorki, czyli Pansy Parkinson oraz Milicenta Bulstrode nie były takie złe.
- Hermiona... no daj mi je notatki z historii magii... no i z zielarstwa też by się przydały... no i z eliksirów... aha, i jeszcze z transmutacji... - powiedział Ron po śniadaniu.
- Narazie sama się z nich uczę.
- Ale ty przecież wszystko umiesz!
- No ale powtarzam sobie...
- O, hej Ron, cześć kochanie, o czym rozmawiacie? - przerwał im Harry.
- Poproś swoje „kochanie", żeby dało mi te notatki!
- Dlaczego sam nie mogłeś ich zrobić? - zapytała oburzonym tonem Hermiona.
- No przecież wiesz, jak działa na mnie głos profesora Binnsa...
- No dobra, dam ci, ale później. Został już tylko tydzień, a ty dopiero się obudziłeś?
- No zapomniałem... ale Fred i George mają coś nowego w swoim sklepie, co ułatwia przyswajanie nowej wiedzy.
- Zobaczymy, czy faktycznie zadziała - skrzywiła się - Harry, mogę dziś zanocować u ciebie?
- No jasne, że tak - odpowiedział Harry.
- Ojeju, zaraz mam numerologię. Zobaczymy się później. Pa, Harry - powiedziała, po czym cmoknęła go w usta.
- A ze mną to już się nie pożegna - burknął Ron.
Hermiona ruszyła korytarzem, mrucząc zaklęcia i daty ważniejszych bitew.
*tydzień później, przed salą egzaminacyjną*
Uczniowie stali pod salą, bo miał się odbyć egzamin z obrony przed czarną magią. Egzaminator, Jacques Holland wyczytywał nazwiska uczniów z listy. Brał po cztery osoby z różnych domów, w kolejności: Gryffindor, Ravenclaw, Hufflepuff, Slytherin. Jeżeli uczeń nie wyszedł z sali, oznaczało to, że zdał egzamin.
- Ronald Weasley! Olivier Cross! Hanna Abott! Vincent Crabbe!
Po kilkunastu minutach ten sam mężczyzna wyszedł z sali, podając kolejne nazwiska.
- Hermiona Granger! Dave Hill! Michael Fleming! Draco Malfoy!
Hermiona przełknęła ślinę i weszła do sali.
- Witajcie! Nie stresujcie się... to tylko egzamin.
„Tylko egzamin?! Człowieku, chyba miałeś na myśli AŻ egzamin" pomyślała Hermiona.
- Hermiona Granger. Ty pierwsza.
Hermiona wyszła z szeregu i stanęła na środku sali.
- Będę rzucał na ciebie zaklęcia, a ty musisz się obronić. Możesz rzucać na mnie nie tylko zaklęcia obronne, ale również możesz mnie ogłuszyć itp. Zaczynamy na trzy. Raz... dwa... trzy!
Egzaminator rzucał na nią zaklęcia, które z łatwością odpierała. Używała też zaklęć ponadpodstawowych. Zauważyła, że na ławce siedziała kobieta, która zapewne notowała wszystkie rzuconę przez Hermionę zaklęcia.
- Muszę przyznać, że jestem pod wrażeniem zaklęć, które znasz - podsumował mężczyzna - chyba wiesz, której oceny możesz się spodziewać - uśmiechnął się.
- Dziękuję - Hermiona spłonęła szkarłatnym rumieńcem.
Nagle przed oczami pojawiły jej się mroczki (takie kolorowe kropeczki jakby ktoś nie wiedział XDD), a jej nogi odmawiały posłuszeństwa. Potem zupełnie pociemniało jej przed oczami. Czuła, że odpływa...
*oczami Hermiony*
Siedziałam przy stole śmierciożerców. Obok mnie siedział Voldemort.- Witajcie, przyjaciele - powiedział zachrypniętym głosem - znowu u mojego boku jest Hermiona. Jeszcze nie opracowałem w pełni działającej metody teleportacji na tak dużą odległość, więc znowu spotykamy się w takich okolicznościach. Już niedługo będziesz jedną z nas. Potter będzie martwy, a twoja matka... ożyje. Czy to nie jest wspaniałe?
Hermiona nie odezwała się.
- Wiem, narazie jesteś nieśmiała, ale czuj się jak u siebie w domu - wykrzywił usta, co miało przypominać uśmiech.
Hermiona znowu się nie odezwała.
- Widziałem, że świetnie się bawisz z Potterem... to dobrze, będzie łatwiej go zabić.
- NIE! - ryknęła Hermiona. Wszyscy śmierciozercy na nią patrzyli.
- W każdym razie, jak już go zabiję...
- NIE ZABIJECIE GO! - krzyknęła ponownie Hermiona.
- Ależ naturalnie, że go nie zabijemy. JA go zabiję.
- NIE ZABIJESZ GO! - krzyknęła.
- Na co ci ten Potter?
- JA GO KOCHAM!
- Ty go... kochasz? - zapytał kpiącym głosem.
Hermiona była bardzo wściekła. Nie odpowiedziała, tylko spojrzała na niego nienawistnym spojrzeniem.
- Zaprowadźcie ją do lochów. Tam może zmądrzeje...
Śmierciożercy złapali ją za nadgarstki i pociągnęli w stronę schodów. Hermiona przypomniała sobie, że tak naprawdę jej ciało jest w sali egzaminacyjnej.
*tymczasem w sali egzaminacyjnej*
Jacques Holland zawiadomił profesor McGonagall o tym, ze uczennica zemdlała.
- Minerwo! Proszę, szybko, uczennica straciła przytomność!
McGonagall domyślała się, o którą uczennicę chodzi.
- Trzeba zawiadomić Pottera. Poppy, proszę, teleportuj ją do skrzydła szpitalnego - pani Pomfrey cały czas była na egzaminach, aby nikomu nie stała się poważna krzywda.
Profesor wyszła z sali na korytarz, na którym czekali uczniowie.
- Panie Potter, proszę za mną.
- Ale przecież zaraz są egzaminy...
- To bardzo ważne - powiedziała srogim tonem. Ruszyli w stronę skrzydła szpitalnego. Harry przeczuwał, o co mogło chodzić, ale starał przekonać siebie samego, że to złudna myśl. Jego obawy potwierdziły się, gdy zauważył Hermionę leżącą na łóżku szpitalnym. Wyglądała jakby spała.
- To stało się po egzaminach. Nie sądzę, że to z przemęczenia.
- Ja również - westchnął Harry, po czym złapał jej bladą rękę.
~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hejka kochani!
Oto kolejny rozdział... mam nadzieje, ze się podoba!
Miłego dnia ❤️
CZYTASZ
Harrmione - zawsze razem
FanfictionCo by było, gdyby Harry i Hermiona byli w innych domach, a ich historia potoczyłaby się inaczej niż chciałby tego los? (Sory że tak tajemniczo, ale akcja jest ogólnie ciekawa wiec nie będę spojlerować hue hue) #harrmione #hiddenlove Aktualizowane n...