"Bear..."

263 15 7
                                    

* POV Zayna *

Blondyneczka straciła przytomność. Nie zważając na to otworzyłem drzwi z kopniaka i wyskoczyłem z jadącego auta. Zacząłem się turlać po jakimś zboczu a gdy już wstałem zacząłem biec ile tylko miałem sił. Ci idioci myśleli, że tak łatwo dam się zaciągnąć do paki?

* POV Liama *

Znowu słyszałem jakiś ludzi. Krzątali się jak zwykle wokół mnie. Ale ja tęskniłem za głosem mojego Irlandczyka. A co jeśli mu się coś stało? Nie wiem ile czasu już tak leżę.

- Liam, synku. Jak się masz? - usłyszałem mamę a potem poczułem jej ciepłą dłoń.
- Niall jest tutaj zszywają mu twarz... Zayn napadł go w naszym domu. - mówiła do mnie.

Miałem ochotę wstać i pobiec do niego i zobaczyć jak się ma, ale nie miałem takiej możliwości. Mogłem tylko słuchać.

* POV Nialla *

Siedziałem na kozetce i syczalem co raz z bólu. Lekarz zszywał mój policzek. Powiedział, że rana była bardzo głęboka. Po 10 minutach twarz była już zszyta i miałem założony opatrunek. Podziękowałem lekarzowi i wyszedłem z gabinetu.

Skierowałem się w stronę sali Liama. Kiedy tam wszedłem spotkałem się z ciepłym spojrzeniem "teściowej".

- Witaj Niall. Jak buzia? - zapytała spoglądając na opatrunek.
- Trochę boli, ale da się to znieść. Lepiej powiedz mi jak z Liamem? - zapytałem
- Nic się nie zmieniło. Powiedzieli, że jeszcze tak poleży w tej śpiączce. - oznajmiła z lekkim załamaniem.

Nic nie powiedziałem tylko ominąłem Karen i usiadłem przy łóżku ukochanego. Chwyciłem go lekko za rękę spoglądając na jego ciemne rzęsy.

- Li, kochanie. Mam nadzieję, że niedługo się obudzisz. Bear i ja tęsknimy za Tobą. Pewnie mama mówiła Ci co się stało, ale nie przejmuj się. Jest w porządku. - oznajmiłem i odsunąłem się od śpiącego chłopaka.

Nikomu nie powiedziałem, że Zayn uciekł z radjowozu. Ale w końcu musiałem im to oznajmić. Wyszedłem razem z Karen z sali i po wyjściu z budynku szpitala udaliśmy się do domu.

* * *

Zaparkowałem samochód pod domem i wyszedłem z jego po czym zamknąłem go pilotem. Po otworzeniu drewnianej powłoki dobiła mnie zaskakująca cisza.

Zdziwiłem się, bo zwykle jak podjeżdżałem pod dom to z wejścia witał mnie Goeff z maluchem na rękach. Tym razem było inaczej. Wskazałem Karen ręka żeby poszła na górę, a sam zacząłem się rozglądać po salonie i kuchni.

Pozostałe pomieszczenie też dla pewności przejrzałem, ale nigdzie nikogo nie było. Nagle usłyszałem kroki dobiegające z góry. Przybiegła do mnie mama Liama ze łzami w oczach.

- B-Bear... - wydusiła tylko, a ja zamarłem.

🥺🥺🥺🥺🥺🥺🥺🥺🥺🥺🥺🥺🥺

Ja wiem littlecreaturix i Bluefirecrazy, że tego nie lubicie, ale muszę was potrzymać w napięciu. Kolejny rozdział jutro.

Do następnego :)

Kamila xx.

Sweet Creature || 1D ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz