Rozdział 9: I wypowiada imię me

661 64 20
                                    

media: Eisbrecher - Verrückt


– Alex, hej, Alex, obudź się! – potrząsam śpiącym pół-wampirem próbując go obudzić. W całym akademiku dało się słyszeć wycie syreny, która oznacza jedno – demony są w środku. Właściwie to mało prawdopodobne i to tylko ćwiczenia, ale mimo wszystko nie można zignorować tego.

W sumie to istnieje inna ewentualność – demony wdarły się do miasta i nastaje ewakuacja.

– Ethan? – mówi sennie, brzmi to słodko, ale nie mogę się rozpuszczać nad tą słodkością, to tylko kwestia chwili kiedy ktoś tutaj wpadnie... Nawet jeśli to fałszywy alarm, to źle wyglądałoby w ocenie końcowej.

Alex słysząc, wyjącą syrenę oprzytomniał i zerwał się z łóżka – zarzucił na siebie bluzę i ubrał byle jak buty i chwycił moją dłoń. Byliśmy za młodzi, by walczyć, a nawet gdybyśmy mogli, to i tak traktowano by nas bardziej jak chłopców na posyłki.

Shaddix już otwierał drzwi, kiedy te zostały otwarte od drugiej strony. Krzyknąłem przerażony, ale uspokoiłem się kiedy zobaczyłem pana Dorna.

– Idźcie do sali gimnastycznej – informuje wampir, a Alex kiwa głową. W takich sytuacjach powinniśmy się kierować do sali gimnastycznej i tam czekać na dalsze polecenia. Nie powinniśmy sami decydować za siebie; nie w chwili gdzie każdy błąd może kosztować nas życie.

Usłyszałem strzały, które docierały z dziedzińca szkoły. To dość niepokojące... Ćwiczenia chyba nie tak powinny wyglądać? Dla pewności ścisnąłem mocniej dłoń Alexandra, który tylko spojrzał na mnie – próbował chyba w ten sposób podnieść mnie na duchu.

   Na korytarzu było ciemno, więc gdyby nie Alex, którego wzrok jest lepszy, to miałbym niemałe problemy, by dostać się do sali gimnastycznej.

– Pośpieszcie się! – krzyknął ktoś, kto właśnie przebiegał obok nas, trudno było mi dostrzec coś w tych ciemnościach, ale miałem świetnego przewodnika. Czułem się bezpiecznie z nim. Razem dalibyśmy sobie radę, jeśli zaszłaby taka potrzeba.

     Salę gimnastyczną rozświetlały tylko snopy światła pochodzących z latarek. Jeden z nauczycieli wcisnął mi do ręki latarkę i kazał zająć miejsce. Szukałem jakiejś znajomej twarzy, by móc usiąść niedaleko. Przez cały ten czas Alex trzymał moją dłoń. To nawet miłe, że się o mnie martwi.

Usiedliśmy koło Sophie i jej współlokatorki – Christine.

– Już się baliśmy, że was dorwał – mówi spanikowana Sophie.

– Dorwał? Masz na myśli demona? – odzywa się Alex cicho. Zawsze kiedy mówił do kogoś innego niż ja, to mówił bardzo cicho.

– Pewnie nie słyszeliście, ale... jakiś demon wdarł się do szkoły – dziewczyna mówi szeptem, w końcu większość traktuje to jak zwykłe ćwiczenie.

– To tylko trening – wzruszam ramionami.

^ ^ ^ ^

Moja głowa leżała na ramieniu Alex'a; musiałem chyba zasnąć tak jak większość zgromadzonych uczniów. Zauważyłem, że na kolanach pół-wampira śpi Christine. Biedny Alexander został wykorzystany jako poduszka. Współczułbym mu gdyby był, chociaż mięciutką podusią, ale był totalnym przeciwieństwem jej, więc nie należało mu się.

– Ethan? – pyta cicho Alex, pewnie nie chcę obudzić śpiących dziewczyn.

– Hmmm? – rzucam sennie.

– Wszystko będzie dobrze – informuje mnie, a ja znów idę spać.

    Kolejny raz jestem, brutalnie, wybudzony z mojego snu przez Alex'a, który trząsł mną jak szmacianą lalką. Opieprzyłbym go gdyby nie fakt, że przemawiał dyrektor szkoły.

– Należą wam się słowa wyjaśnienia... Zeszłej nocy nasza szkoła została zaatakowana przez demona – informuje nas dyrektor, a wszyscy wydają się autentycznie zdziwieni.

Myślałem, że to tylko ćwiczenia, a to był prawdziwy atak...

– Wielu Łowców poświęciło swoje życie, by was chronić.

To brzmiało tak nierealnie. Niby słyszało się o takich rzeczach, ale przeżyć to na własnej skórze... To straszne.

     Po przemówieniu dyrektora kazano nam się rozejść do swoich pokoi. Przez cały czas Alex był blisko mnie, jakby bał się, że ze ściany wyskoczy jakiś demon i mnie porwie, ale prawdziwe jego intencje były nieco bolesne. W naszym pokoju była moja mama, siedziała zapłakana na moim łóżku. Od razu przeczuwałem kłopoty, więc kiedy powiedziała, niezrozumiane w pierwszej chwili słowa, sam zacząłem płakać.

^ ^ ^ ^

Płakałem dużo, że w pewnym momencie nawet nie miałem czym płakać, więc leżałem w bezruchu. Cała szkoła miała wolne przez najbliższy tydzień, by pozbierać się po tym wydarzeniu, pożegnać zmarłych nauczycieli – w tym mojego tatę. Bolało, to bolało strasznie.

– Ethan – głos Alexandra był zniżony prawie do szeptu. Blondyn zamknął książkę i położył ją obok siebie, po czym wstał z łóżka i usiadł na podłodze pomiędzy moim łóżkiem a swoim.

– Ethan – ponownie wypowiedział moje imię – Wszystko będzie w porządku – mówi i próbuje pogłaskać mnie po ramieniu, ale szybko się cofam. Powtarza to cały czas. Ale jak ma być dobrze? Straciłem właśnie jednego z rodziców. To boli.

– Wiem, że to boli i to bardzo, ale musisz być silny – mówi, a ja powstrzymuje prychnięcie. Pół-wampir wzdycha głośno.

– Straciłem obojgu rodziców, zostali zabici przez demona... – unoszę się na łokciu, by lepiej przyjrzeć się wampirowi. Teraz czuję się okropnie, bo ja przez cały czas użalam się nad sobą, a on doświadczył więcej złych rzeczy niż ja.

– Niby byłem wtedy dzieckiem, ale... Czasami chcę wierzyć, że to tylko niebyt śmieszy żart, sen i jeśli obudzę się, to wszystko będzie po staremu – mówi. Stracił rodziców, został wampirem... A ja... A ja rozklejam się, jakby to wszystko mi się przytrafiło.

– Przepraszam – burczę pod nosem.

– Za co mnie przepraszasz? – pyta Alex wstając z podłogi, a siada na skraju łóżka.

– Ty miałeś gorzej, a ja rozklejam się nad wszystkim – wzruszam ramionami.

– Ethan – mówi i obejmuje mnie. Moje serce wykonało kilka szybszych uderzeń na ten gest.

– Nie pleć takich głupstw – karci mnie – Nie ma czegoś takiego jak, ktoś miał gorzej. Obojgu przytrafiły się nam przykre rzeczy... to naturalne zachowanie – brzmi to jak gadanie jakiegoś filozofa. Nawet nie wiem, czy trafiona. Czy nie jest mu smutno kiedy ja użalam się nad sobą?

Czy to właściwe? Sam nie wiem, jednak nie chciałem wyjść na jeszcze większego hipokrytę i po prostu muszę się ogarnąć. Niedługo i tak zostaną wznowione lekcje. Jeśli moja forma spadnie, mogę pożegnać się z dalszym szkoleniem.

– Późno już – mówi Alex – Będziesz spać, czy...? – wiedziałem, co chciał powiedzieć. Jednak byłem zmęczony, nie spałem, odkąd mama mi powiedziała, że tato nie żyje. Alexander przez cały ten czas był obok.

– Alexander?

– Tak?

– Dziękuję



VenatoresOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz