Rozdział 11: Ostatni etap przemiany, cz. 1

627 63 12
                                    

media: Roxette - Listen To Your Heart


Z powodu przerwy świątecznej zajęcia zostały odwołane – w normalnym przypadku pakowałbym się i jechał do mamy, by spędzić święta razem. Oczywiście Alex też był zaproszony – w zeszłoroczne święta zabrałem go ze sobą, bo było mi po prostu żal Alex'a, który nie mógł spędzić świąt z rodziną. Moja mama oczywiście nie miała nic przeciwko, nawet się ucieszyła, że będziemy mieć gościa. Jednak w tegoroczne święta zostajemy w akademiku, bo mama została wysłana na misję. Już mniej panikowałem, bo mama w końcu była dobrym Łowcą i znała się na swoim fachu, więc wiedziałem, że na tej misji też da sobie radę.

– To, co robimy? – pytam Alex'a, który od samego rana jest jakiś niemrawy; właściwie to mógłbym się pokusić, że jest bliski zgonu. Niepokoiłem się o jego stan zdrowia i nawet zasugerowałem, by spotkał się ze swoim mentorem – panem Dornem nim wyjedzie do swojej rodziny, ale uznał, że to nic takiego.

– Ja chyba się położę – mówi cicho. Uniosłem ze zdziwienia brwi. Alex nie sypiał zbyt wiele, ale od paru dni śpi nieco więcej. Prawdopodobnie jego przemiana, w końcu dobiega końca i to kwestia paru dni jak pojawi się głód. Gdybym nie znał Alexandra to, zacząłbym panikować, ale wiedziałem, że mnie nie skrzywdzi, więc mogłem spać spokojnie. Wierzyłem, że ma dość silnej woli, by przetrwać ten najgorszy etap.

– Jesteś pewien? Może po kogoś pójdę... – o ile się orientuje, to zostało paru nauczycieli, by mieć oko, na tych, co zostali. W końcu mogła powtórzyć się sytuacja sprzed roku, kiedy to demon wtargnął do szkoły. Po prostu to byłoby nieodpowiedzialne zostawić około setki uczniów zdanych na siebie, szczególnie że prawie większa część to pierwszoroczni, którzy nie mają umiejętności bojowych. Nie, żebym ja je posiadał, czy coś. Ale jednak coś potrafię.

– To nic takiego, Ethan – mówi i uśmiecha się do mnie słabo. Miałem nadzieję, że jego przemiana trochę poczeka i nie zaskoczy mnie w tej chwili.

– W takim razie... Dobranoc? – mówię, kiedy Alex kładzie się do swojego łóżka.

– Dziękuję i wzajemnie – odpowiada.

Alexander już dawno przestał być mi obojętny. Sam nie wiem, jak to się stało, ale przyjaźń zmieniła się w miłość. Nie chciałem jeszcze obarczać go swoim uczuciem, póki na głowie ma poskromienie swojej wampirzej natury. Z jednej strony to dobrze, że jego przemiana się kończy, bo w końcu będę mógł powiedzieć mu o swoich uczuciach, ale z drugiej strony... Boję się tego jak zareaguje. Nie chciałbym, niczego popsuć co jest między nami, w końcu nasza prywatna relacja też będzie miała odzwierciedlenie tej podczas walk. Nie chciałbym, żeby czuł się w moim towarzystwie niekomfortowo. To cholernie frustrujące, że muszę, ukrywać co do niego czuję, ale naprawdę nie chcę dokładać mu problemów. Po prostu uznałem, że bezpiecznie będzie jeśli upora się z jednym problemem nim, obarczę go kolejnym. Tak powinno być dobrze, prawda?

^ ^ ^ ^

Obudził mnie szloch pół-wampira. Właściwie tyle mi wystarczyło, bym zerwał się z łóżka i znalazł się przy nim, przy okazji zapalając lampkę nocną przymocowaną do ściany. Alexander leżał skulony na łóżku i szlochał cicho. Spojrzał na mnie tylko raz, a w jego oczach dostrzegłem sporo bólu, jakby ktoś go torturował, ale domyślałem się co, jest prawdziwą przyczyną jego bólu. Na usta cisnęło mi się wiele przekleństw. Że akurat teraz!

– Pójdę po kogoś – mówię. Chciałem móc sprawić, by jego ból był mniejszy, ale nic nie mogę zrobić. To znaczy, mógłbym pozwolić mu się ugryźć, ale wtedy to nie byłoby to, do czego dąży Alexander. Inaczej nie mogłem uśmierzyć jego bólu, a czytałem, że to strasznie bolesne. Teraz naprawdę czułem się, bezsilny nie mogąc nic zrobić.

VenatoresOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz