Rozdział 21: Memento Mori

461 49 31
                                    

media: Kamelot - Memento Mori 


– Żartujesz, prawda?! – mówię, kiedy udało mi się otrząsnąć z szoku. Plan Alexandra jest dobry... Ale... Po trzyletniej rozłące... Naprawdę ma być martwy? Nie godzę się na to!

Wyjdziemy stąd, albo żywi, albo martwi. Razem. Nie zostawię go.

– Tak będzie najrozsądniej – tłumaczy mi. Zaczynam chodzić po klasie, szukając innego rozwiązania. Musi być! Na pewno istnieje inny plan! Taki, który nie będzie obejmował śmierci kogokolwiek! Spoglądam na Rachelę. Uczyła się tutaj, może... istnieje jakieś inne wyjście poza tym ewakuacyjnym i głównym.

– A sala gimnastyczna? – spoglądam na dziewczynę.

– Jest zrujnowana – mówi i dłonią wskazuje na widok za oknem. Odwracam głowę i spoglądam w tamtym kierunku. Och... To prawda większość budynku jest zrujnowana... Właśnie zrujnowana!

– Budynek jest i tak zrujnowany, więc muszą być jakieś dziury w ścianach, które mogą posłużyć nam za przejście... – mówię. Jeśli demon ma legowisko na samym dole... To mamy szansę na wydostanie się stąd i przeżycie. Całą trójką.

– A widziałeś jakieś? – pyta Alexander, wzdychając głośno.

Kręcę głową, spora część ścian była zniszczona, ale te w środku, nie na zewnątrz. Kurwa!

– Możemy poszukać – chwytam swoje włosy i ciągnę je. Nie jestem gotowy na to.

– I ryzykować? Nie Ethan – Alex kręci głową i kładzie swoje dłonie na moich ramionach. Spoglądam w bok. Nie chcę, patrzeć w jego oczy wiedząc, że to może ostatni raz...

– Okno – mówię, czuję jak jego dłonie, zaciskają się mocniej.

– To samobójstwo – wzdycha głośno – Ja bym przeżył, ale wy? Nawet jeśli to nie wyszlibyście z tego bez szwanku.

Zaciskam pięści, by nie krzyczeć z bezsilności.

– Zostaniemy tutaj – rozkazuję – Dopóki ktoś nas nie znajdzie, połapią się jeśli do końca dnia nikt nie złoży im raportu – mówię. Łowcy nigdy nie zostawiają swoich – jeśli nie będą mieć z nami kontaktu, wyślą nowy oddział, by sprawdził, co się stało. Nasi przełożeni nie lubią, siać paniki mówiąc rodzinom, że ich najbliżsi są martwi, w czasie kiedy mogli znaleźć się w pułapce. Musimy tylko wytrzymać dzień, góra dwa dłużej i nas znajdą.

– I albo skończą jak reszta naszego oddziału, albo znajdą nas martwych... Ethan jest środek zimy. Nie mamy zbyt dużych szans na zostanie tutaj dłużej niż noc. Nie mamy nawet jak rozpalić ognia – mówi, jego oczy jarzą się czerwienią. Wygląda na wściekłego – Pomyśl, do kurwy nędzy, logicznie! – mój Alex zrobił coś, czego po nim bym się nie spodziewał. Spoliczkował mnie. Było to tak mocne uderzenie, że aż poczułem krew w ustach. Spoglądam na niego z szeroko otwartymi oczami. Jak on mógł?

– Przepraszam, Ethan – mówi i obejmuje mnie, byłem tak zaszokowany jego gwałtownością, że nie mogłem mu uciec.

– Przepraszam – zaszlochał, ciaśniej obejmując mnie swoim ramionami.

– Ja też tego nie chcę, ale to jedyny rozsądny wybór – mówi cicho – Jeśli przeżyjesz, moja śmierć nie pójdzie na marne – dodaje.

Ale co ze mną? Dam radę żyć ze świadomością, że straciłem wszystkich, na których mi zależało? Najpierw rodzice, a teraz on. Czy naprawdę nie ma innego wyjścia? Dlaczego to on musi robić za przynętę, żebyśmy mogli spokojnie opuścić budynek?

VenatoresOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz