Rozdział 19: Uświęceni i dzicy

489 47 10
                                    

media: Van Canto - Primo Victoria


|Alexander Shaddix|

Drake czuł się zbyt swobodnie przy Ethanie, co najbardziej działało mi na nerwy.

Powinniśmy go zabić.

Im bardziej byłem zdenerwowany, tym moja natura wampira udzielała się.

Odbierze nam Ethana.

Nieprawda.

Spójrz, jak się uśmiecha do niego.

Kłamstwo.

Chce Ethana dla siebie

Chcę tylko jego krwi.

Musimy go zabić nim, będzie za późno.

Musimy?

Jeśli tego nie zrobimy odbierze nam Ethana.

Tak, to prawda, ale Ethan będzie wściekły za to. Nie wybaczy mi. Nie mogę go skrzywdzić.

On zasługuje na kogoś lepszego niż ja.

Na początku powinienem się uspokoić. Nie mogę pozwolić, by wampir przejął nade mną kontrolę. On powinien siedzieć cicho. Dlaczego nie jest cicho? Dlaczego przemawia?

Wiesz, dlaczego to robię.

By chronić to, co dla nas jest najcenniejsze.

Ethan.

Tak, wampir był cicho, dopóki moja droga na powrót nie złączyła się z nim. Wierzyłem, że jestem dostatecznie silny, by stłumić swoją wampirzą naturę. Teraz okazuje się, że jestem słaby i nie nadaję się.

Czy powinienem się poddać?

Tak.

^ ^ ^ ^

Ethan poszedł do namiotu, a ja zostałem na warcie. Drake przysiadł się do mnie i posłał ten wkurwiający uśmiech. Naprawdę miałem ochotę go zabić. Jak on śmiał dotykać Ethana?

Próbowałem ignorować jego obecność tak jak za starych czasów. Udawać, że go nie ma, ale Drake nie poddaje się tak łatwo.

– Naprawdę cię nie rozumiem. Co jest takiego złego w piciu krwi? W dodatku kiedy masz przy sobie tak smakowitą krew?

– Nie traktuję Ethana jak posiłek – warczę w stronę wampira. Nikt nie będzie mi mówić co mam robić. A na pewno nie Drake.

– A czy ja ci każę rezygnować z zabawy w szczęśliwą rodzinkę? Obie rzeczy można połączyć – mówi.

Chce nas skłócić z Ethanem. Na pewno tego chce.

– Dzięki za rady, ale z nich nie skorzystam – mówię wstając.

– Zdajesz sobie sprawę, że nie tylko swoją krew sprzedawał? – oznajmia.

Powinienem go uderzyć. Ethan... On tego by nie zrobił!

Szykuję się by uderzyć go z całej siły, ale pojawia się Aurora, więc opuszczam pięść. Źle by to wyglądało.

– Alexander Shaddix, pół-wampir – mówi, a mnie przechodzi dreszcz – Dlaczego nie wykonujesz rozkazu?

– Ale ja... Przecież – gubię się. Przecież zostałem na warcie! O co jej chodzi? A może wyczuła mój zamiar do uderzenia Drake'a? Ale w żaden sposób nie łamię rozkazu, prędzej prawo.

– Według raportu, który otrzymałam, trzymasz się swojego człowieczeństwa, więc też tak będę cię traktować. Jak człowieka, więc wynoś się do swojego namiotu! – wampirzyca unosi swój głos. A pozostali spoglądają na nas z zaciekawieniem.

Widzisz?

Nie traktują cię poważnie.

A kropla krwi to zmieni.

Nie chcę! Jeszcze im pokażę, że jestem przydatnym pół-wampirem. Bardziej niż oni!

Pokażę im!

– Ja... Tak, przepraszam – mówię.

Słabeusz. Jesteś słabeuszem.

Idę do namiotu, gdzie zaniepokojony Ethan siedział. Pewnie wrzask Aurory słyszał każdy. Nie traktują mnie poważnie, nigdy nie będą. Chyba że wyrobię sobie opinię – sam.

– Alexander? – zapytał troskliwie Ethan – Co się stało?

– Nie traktują mnie poważnie – odpowiadam – Bo jestem pół-wampirem, Aurora kazała mi iść do namiotu, bo w jej oczach jestem człowiekiem, a nie wampirem – wyznaję. Jako, że jesteśmy już sami Ethan przyciąga mnie do siebie i obejmuje mocno.

– Nie przejmuj się nią. Jeszcze im pokażemy, że nadajesz się by należeć do Łowców. Przyrzekam ci to – mówi i całuje mój policzek.

Zdajesz sobie sprawę, że nie tylko swoją krew sprzedawał?

Słowa Drake'a uderzyły mnie... A co jeśli mówi prawdę? Ale czyżby Ethan kłamał? Okłamałby mnie? Jaki miałby w tym sens.

Bo ci odwala?

Zamknij się! To twoja wina!

Odsunąłem się od Ethan'a i spojrzałem mu prosto w oczy.

– O co chodzi, Alexander? – pyta i dotyka mojego policzka dłonią.

– Alex? Wykrztuś to z siebie w końcu.

– Drake mówił, że nie tylko krew sprzedawałeś... – mówię ostrożnie. W końcu to są poważne zarzuty. I na dodatek pokaże, jak bardzo mu ufam. W jego odczuciu pewnie, że w ogóle. Ale ja chcę wiedzieć, usłyszeć prawdę od niego. Niech Ethan wyprowadzi mnie z błędu. Muszę usłyszeć to od niego.

– I myślisz, że tak było? – mówi – Że puszczałem się na prawo i lewo, bo potrzebowałem forsy? Bo to co dostawałem za krew, to za mało? Tak myślisz?! Prawda?! – unosi się. Wiedziałem, że tak będzie. Wiedziałem, że pomyśli, że wcale mu nie ufa. A ja po prostu... Chcę znać prawdę.

– To nie tak – próbuję się wytłumaczyć, ale Ethan wygląda na mocno dotkniętego moimi zarzutami.

– Wytłumacz mi, proszę... To była krew, nie rób ze mnie dziwki – warczy, widzę. jak zaciska powieki. Pamiętam, że robił tak, kiedy nie chciał, by ktoś wiedział, że chce płakać. Przy mnie może płakać.

– Ethan... Przepraszam... Masz rację... Potraktowałem cię jak dziwkę, ale... – urywam. Nie wiem, co mogę mu powiedzieć.

– Ale po prostu mi nie ufasz, tak? Nie jak prawdziwemu partnerowi, co nie? O to chodzi? Na polu bitwy będziesz ufać mi, ale poza już nie? To chcesz dać mi do zrozumienia? – mówi i pociąga nosem – Dzięki Alexander za to zaufanie – mówi, a jego oczy płoną gniewem.

Czuję się źle, z tym że go skrzywdziłem. Obiecałem sobie, że tego nie zrobię, a mimo to.. Doprowadziłem do tej sytuacji.

Przyciągam go bliżej siebie i całuję. Tym pocałunkiem chcę przekazać mu wszystkie emocje.

– Nawet gdybyś to robił... To nie zmieniłoby, to mojego sposobu, w jaki na ciebie patrzę – szepczę i delikatnie całuję jego wargi.

– Będę wtedy tylko kurewsko zazdrosny o każdego, kto miał cię dłużej w ramionach niż ja – mówię i spoglądam na niego.

– Przepraszam, Ethan, że poczułeś się dotknięty moimi zarzutami – mówię, kiedy brązowooki układa się ponownie do snu. Kładę się obok i obejmuję go mocno.

– Niech będzie ci wybaczone... Ale nie wracajmy już do tego, dobrze?

Oczywiście, nie wrócimy do tego. Po misji... Zaczniemy od nowa.

Tak, zaczniemy. 

Silverthorn nieco zdaje sobie sprawę, że te rozdziały perspektywy Alex'a są nieco pogmatwane, ale to są próby przedstawienia walki człowieczeństwa z wampiryzmem. 

VenatoresOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz