Rozdział 35: Te niewinne oczy

360 37 31
                                    

media: Saltatio Mortis - Loki 


– Mógłbyś przestać mnie miziać po ramieniu? – pytam i odwracam się twarzą do niego, od jakiegoś czasu próbuję zasnąć, ale Alexander skutecznie uniemożliwia mi to, głaszcząc mnie po ramieniu.

– Nie – odpowiada zaborczo. Dalej się wścieka? Nie zrobiłem nic złego! Poszedłem do Rachel po swój płaszcz i zostałem na herbacie. Nic więcej. Wypiłem herbatę i wróciłem do Alexandra, który zaczął się gniewać.

Rozumiem, że związek z wampirem nie należy do najłatwiejszych, ale... Czy Alexander już nie przesadza? Zaborczość zaborczością, ale nie może mi zabronić spotykać się z przyjaciółmi. Nie każdy będzie potencjalnym zagrożeniem, do tego stopnia, że mógłbym rozważać odejście od niego. To podchodzi już pod obsesję.

– Alex... – zaczynam, ale wampir musi się wtrącić i mnie upomnieć o to, że użyłem złej formy jego imienia – Rozumiem, że zaborczość, to część twojej natury... Jednak nie możesz mnie ograniczać do tego stopnia, że nie będę mógł wyjść na ulicę, bo każdy nagle okaże się potencjalnym zagrożeniem – próbuję mu wytłumaczyć; na spokojnie. Krzykami osiągnę odwrotny efekt. Unoszę się na łokciu i wychylam, by zapalić lampkę nocną.

Zielonooki spogląda na mnie niewinnymi oczami, jakby wszystko, co powiedziałem, to było moje wyobrażenie.

– Nie tak dawno zaręczyliśmy się – mówię; tak na dobrą sprawę nie wracaliśmy do tego tematu, ale myślę, że to tylko kwestia czasu, aż wejdziemy w oficjalny związek partnerski. Odkąd wampiry stały się częścią naszego społeczeństwa, ludzie musieli przyjąć niektóre z ich zwyczajów, chociażby akceptacja związków tej samej płci. Dla wampirów właściwie to wszystko jedno, ale dla nas ludzi już nie.

Skoro mieliśmy już tak spontaniczne zaręczyny, więc ślub powinien być taki sam.

– Myślisz, że interesują mnie romanse na boku skoro, ty czekasz na mnie w domu? Bo jeśli tak, to masz słabe mniemanie o mnie i czy w takim wypadku nie powinniśmy przemyśleć tego, czy damy radę żyć razem?

Alexander wygląda na zbitego z tropu, jednak nie chcę każdego jego napadu zazdrości usprawiedliwiać wampirzą naturą.

Pewnego dnia to po prostu odbije się na mnie i Alex będzie mógł wykorzystywać każdy najmniejszy pretekst, by być zazdrosnym, a ja nie chcąc tego, by czuł się zazdrosny i skończyłoby się, że nie mógłbym wychodzić z mieszkania bez towarzystwa Alex'a.

Shaddix spogląda na mnie oczkami, które pozazdrościłby mu te wszystkie sarenki z bajek.

– Ufam ci – mówi po chwili. Uśmiecham się lekko, a on odwzajemnia mój uśmiech.

– Sen powinien dobrze ci zrobić – oznajmiam, kiedy Alex całuje mnie czule w czoło i przyciąga bliżej siebie.

^ ^ ^ ^

Kiedy się obudziłem, Alexandra już nie było w sypialni. Właściwie to mogłem się tego spodziewać, że wstanie o jakieś przyzwoitej porze, bądź jeśli spał, to wstanie zaraz po przebudzeniu. Wychodzę z sypialni i kieruję się do kuchni, gdzie zawsze znajduje się Alex. Sam nie wiem, dlaczego akurat przesiaduje tam, dopóki nie wstanę.

– Dzień dobry – wita się ze mną, podsuwając mi talerz ze śniadaniem i kawą. Od razu biorę kubek – z jeszcze ciepłą – kawą i upijam spory łyk.

Uśmiecham się, bo kawa jest taką, jaką lubię.

– Dobrze się spało? – pyta, kładąc swoje dłonie na moich biodrach.

– Wiesz... Myślałem o tym, co mówiłeś i... myślę, że możesz mieć odrobinę racji.

Ha! Przynajmniej mam odrobinę racji! Myślałem, że będę musiał znosić zazdrosnego Alexandra, dopóki moja cierpliwość się nie wyczerpie. Aczkolwiek pewnie to niewiele zmieni, prócz tego, że Alex będzie bardziej świadom tego wszystkiego.

– Nie chcę, by nasz związek się zakończył, tylko dlatego, że wyjdę na zazdrosnego dupka – mówi. Nie spodziewałem się takiej szczerości w zaledwie parę godzin po naszej rozmowie, ale chyba to dobrze, że Alex myśli o mnie w poważnych kategoriach.

– Nie obiecuję, że ot, tak przestanę być mniej zazdrosny, bo... w końcu to część mojej natury, ale postaram się to zmienić.

Cieszę się, że nie obiecuje mi wszystkich gwiazd na niebie, a obiecuje mi popracować nad tym.

Uśmiecham się i upijam kolejny łyk kawy.

– Bardzo się cieszę z tego powodu – mówię – Też nie chciałbym skończyć naszego związku, bez wyraźnej przyczyny.

– Nikt by nie chciał – całuje mnie delikatnie w usta – Może gdzieś się wybierzemy? – proponuje.

– Randka?

– Oczywiście, w końcu nie powinniśmy, przekładać tego na inny dzień skoro nigdy nie wiadomo, kiedy będziemy musieli ryzykować swoim życiem.

Po usłyszeniu takiego argumentu nie mogłem odmówić.

^ ^ ^ ^

Poszliśmy do kina, gdzie, zamiast skupić się na filmie, skupiliśmy się bardziej na... robieniu innych rzeczy. Zachowywaliśmy się jak nastolatkowie, niż dwudziestoletni, odpowiedzialni, mężczyźni, ale w każdej chwili nasza sielanka może zostać przerwana. Nie wiemy, jaka będzie kolejna misja, jak bardzo niebezpieczna.

Kiedy wracałem, dostałem wiadomość od Sophie z propozycją spotkania się.

– Kto to? – oczywiście to nie uszło uwadze Alex'owi, który już zaglądał mi przez ramię. Wygląda tak jakby, doszukiwał się powodu do zazdrości.

– Sophie, pyta się, czy się spotkamy... – po chwili dostaję kolejną wiadomość od Łowczyni – Ty też jesteś zaproszony – dodaję, kiedy przeczytałem treść kolejnej wiadomości.

Shaddix patrzy na mnie, tak jakbym właśnie oznajmił mu, że ktoś planuje zamach na jego życie.

– Możemy pójść – mówi w końcu. Myślałem, że będzie bardziej marudzić, ale chyba uznał, że nawet jeśli on odmówi, to pójdę sam. A wtedy będzie mieć pretekst do bycia zazdrosnym. Inaczej sprawa będzie wyglądać gdy pójdzie ze mną i będzie mógł doglądać mnie i mieć pewność, że nie robię niczego złego.

Zresztą to tylko zwykłe spotkanie z dawnymi znajomymi, co miałoby się na nich dziać?

– Jesteś tego pewien? – dopytuję się, a wampir tylko kiwa głową.



W ogóle, takie pytanie Silverthorn ma, czy tytuły rozdziałów nie są zbyt mylące? I po prostu rozczarowują? Nastawiacie się na coś, co może zasugerować rozdział, a tego w ogóle nie ma?

VenatoresOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz