Rozdział 6: A czas leci...

745 73 26
                                    

media: Eclipse - Never Gonna Be Like You


W towarzystwie Alex'a czułem się swobodnie. Zresztą on chyba też czuł się dobrze w moim towarzystwie. Właściwie to spędzaliśmy ze sobą praktycznie każdy dzień, a nawet zarywaliśmy nocki na wspólne wygłupy, na których często przyłapywał nas pan Dorn, który czasami wpadał do naszego pokoju bez uprzedzenia. Wtedy zwykle uśmiechał się głupio i ewakuował się i przy pierwszej okazji informował moich rodziców, co takiego robię w nocy i dlaczego chodzę niewyspany. Oczywiście wtedy słucham litanię – najczęściej od mamy – że zachowuję się nieodpowiednio i przyszły Łowca nie powinien zajmować się takimi głupotami... Ale to Alex. Lubię się z nim wygłupiać, a dzięki temu sporo nauczycieli zauważyło naszą zażyłość i zaczęli specjalnie dobierać nas w pary – jak się okazuje, kiedy współpracujemy, razem idzie nam to bardzo efektywnie. Właściwie to możemy już powiedzieć, że będę tworzyć team z Alex'em. To nieuniknione. Skoro potrafimy, razem współpracować to innej opcji nie widzę.

– Ethan zostań po lekcjach, proszę – mówi mama, a ja wzdycham głośno. Domyślam się, co ode mnie chce, a raczej co ma mi do powiedzenia.

– Reszta może już iść – oznajmia z uśmiechem na twarzy.

– Poczekam na ciebie przed klasą – informuje mnie Alex, a ja uśmiecham się w odpowiedzi.

Kiedy wszyscy wyszli z klasy, usiadłem sobie w pierwszej ławce, by lepiej mi się rozmawiało z mamą. Właściwie to moi rodzice powinni przestać pilnować mnie na każdym kroku.

– Co zrobiłem źle? – pytam, to trochę męczące kiedy moi rodzice wciąż mnie kontrolują, a reszta widzi swoich rodziców raz na jakiś czas. Jesteśmy na tym etapie, kiedy nasze relacje powinny być chłodniejsze.

– Wyjątkowo nic – mówi mama – Zauważyłam, że ty i Alexander jesteście ze sobą bardzo blisko – jeśli moja mama zacznie coś insynuować, to wyjdę, ale trzaskając drzwiami. Jesteśmy przyjaciółmi! I nie sądzę, by coś się pod tym względem zmieniło. Zresztą co to ma być? To, że jestem gejem i mam jakiś dobry kontakt z jakimś chłopakiem nie oznacza, że coś z tego będzie!

– Mamo... – jęczę z zażenowania. Naprawdę nie mam ochoty słuchać żadnych moralnych rad.

– A ty już... o jednym tylko. Spotykaj się, z kim chcesz – wzrusza ramionami – Ja o czym innym chcę pogadać... Ty i Alexander jesteście zaskakująco zgodni, co jest rzadkością na pierwszym roku – tłumaczy mama, a ja oddycham z ulgą. Dobrze, że to nie rozmowa o moim życiu miłosnym.

– Wiem mamo, chyba już każdy zdążył to zauważyć... Jednak... – urywam. Alexander to naprawdę świetny chłopak, a co jeśli...? Co jeśli uda się mi w nim zakochać? Bez wzajemności? Czy wtedy coś się nie zmieni? Co wtedy powinienem zrobić?

– Jednak...? – mama spogląda na mnie, wiem, że już domyśliła się mojej urwanej myśli.

– Już nic, idę na kolejną lekcję – mówię szybko i wychodzę z klasy. Alex opierał się o ścianę i przeglądał coś w swoim zeszycie.

– Możemy już iść – informuje go.

^ ^ ^ ^

W sobotę przypadł dzień odwiedzin, więc przez hol akademika przemierzało wiele osób ze swoimi rodzicami. Ja oczywiście nie szukałem swoich rodziców, bo mało spędzam z nimi czasu? Widzę ich w szkole, to zdecydowanie zbyt często. Alex rozglądał się po holu, robił to dyskretnie, ale widziałem, że szuka swoich rodziców. Właściwie to nie słyszałem, by Alex kiedykolwiek o nich wspominał, na dobrą sprawę, to w ogóle nie wspomina, o niczym co działo się u niego przed przemianą. Tak jakby tamten okres w ogóle nie istniał. Niektórzy próbowali wyciągnąć od niego informację, ale ten zwykle zmieniał temat. Pewnie ma to związek z jego postanowieniem. Tak myślę, sam nie odważyłem się go o to zapytać, bo skoro przy innych omija ten temat, to niby mi powie? Gdyby chciał, to zrobiłby to już dawno.

– Może następnym razem przyjdą – mówię, chcąc go jakoś pocieszyć.

– Wątpię – oznajmia cicho, wygląda na pogodzonego swoim losem – Chodźmy już – mówi i idzie w stronę wyjścia z akademika.

– No zaczekaj! – krzyczę za nim, kiedy ten zaczyna się poruszać się szybko, za szybko. Alex musiał ukończyć pierwszy etap przemiany, bo jego zwinność z dnia na dzień się poprawiła, przez co zwykle zostaje w tyle.

Alex parska śmiechem kiedy się zatrzymuje.

– No wiesz ty co? – szturcham go w ramię – Nie biegaj tak szybko, ja nigdy nie będę biegać tak szybko, nawet w połowie – mówię, udając obrażonego tym, że zostawił mnie w tyle.

– Przepraszam – mówi i opuszcza głowę, a jego blond włosy zaczynają opadać mu na twarz.

– Luz – odpowiadam uśmiechając się. To normalne, że teraz jego zmysły będą bardziej wyostrzone, wzrośnie jego siła, a także pragnienie krwi. Uznałem, że skoro mieszkam z pół-wampirem to powinienem też samemu zdobyć odpowiednią wiedzę, by być po prostu przygotowanym na wszystkie zmiany związane z przemianą. Dlatego też nie byłem zdziwiony kiedy Alexander zaczął poruszać się, szybciej niż  powinien. Wiedziałem, że to prędzej, czy później nastąpi. Tak samo jak sen – od początku jego zmiany w wampira, Alex potrzebuje go znacznie mniej niż ja, dlatego kiedy zarywamy nocki, ja wyglądam, jak tup, a on... dość żywo.

^ ^ ^ ^

– Ethan uduszę cię poduszką jeśli zaraz nie wstaniesz! – krzyczy mi do ucha Alex, ale zamiast otworzyć swoje ślepia, to tylko przewróciłem się na drugi bok i naciągnąłem kołdrę na głowę. Nie miałem ochoty wstawać...

Wszystko mnie bolało i to nie przez intensywny trening. Chyba jakaś grypa mnie zaczyna rozkładać... Alexander był, chociaż na tyle łaskawy, że zsunął kołdrę z mojej twarzy. Chcąc nie chcąc odwróciłem się w jego stronę.

– A mówiłem ci, że to głupi pomysł – mówi i kładzie dłoń do mojego czoła, jego dłoń jest chłodna. Albo mi się wydaje.

– Widać już wtedy było, że to tylko chwila, zanim coś cię rozłoży – karci mnie i zabiera swoją chłodną dłoń z mojego czoła. Z trudem powstrzymałem jęknięcie wyrażające niezadowolenie. Nie miałem nawet ochoty rzucić w jego strony żadnej uszczypliwej uwagi. Zwykle to ja się nim zajmowałem, broniłem przed Drakiem, czy innymi, których uznawałem za zagrożenie dla Alexandra. Po prostu nie rozumiałem, dlaczego większość obrała sobie za cel Alexandra. Co on im zrobił? Przecież on nawet nie wychyla się, cały czas trzyma ze mną. Bo o to chodzi? Że jako wampir trzyma z człowiekiem? A co w tym złego?

– A ty dokąd? – pyta Alex kiedy zauważył, że wstałem z łóżka, a raczej wypełznąłem z niego. Myśl, że Alex będzie dziś całkiem sam, zadziałała motywująco mnie. Nie ważne, że źle się czuję.

– Lepiej byłoby, żebyś został i nie roznosił zarazków – mówi Alex, po czym spogląda mi prosto w oczy – Poradzę sobie – dodaje. Nie brzmi, a nawet nie wygląda, na kogoś, kto by w to wierzył. Nie da sobie rady, czuję to. Nie wiem skąd to przeczucie, po prostu wiem, że tak będzie. Ale nie powinienem zaniedbywać swojego zdrowia.

– Uch... Dobrze – mamroczę i wracam pod cieplutką kołderkę.

– Alexander? – zatrzymuje chłopaka, nim wyjdzie z pokoju. Blondyn odwraca głowę w moją stronę.

– Postaraj się wybić mojej mamie pomysł z przyjściem tutaj – proszę go. Wiem, że mama byłaby zdolna do tego, by przyjść do akademika, by sprawdzić, jak się czuję. Nawet jeśli są nauczycielami, to nie powinni mieć mnie cały czas na oku.

– Postaram się – uśmiecha się i wychodzi z pokoju. W sumie to przyzwyczaiłem się do jego obecności, więc to będzie bardzo długi dzień...



VenatoresOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz