Rozdział 38: Ty, czy demon zwany ciekawością

346 36 37
                                    

media: Elevnking - Warden of the Bane


– Dokąd się wybierasz? – pytam, kiedy Alex zaczyna się ubierać z zamiarem wyjścia.

Shaddix marszczy brwi. Jest niezadowolony, a raczej stara się to ukryć.

– Mówiłem ci o tym wczoraj – wypuszcza głośno powietrze – Ale ty wolałeś gapić się w swoją komórkę – nie jest dobrze, jest tragicznie. To prawda nie słuchałem wczoraj Alex'a, ponieważ pisałem z Rachel, a to nie znaczy, że nie słucham go w ogóle! Po prostu... Rachel udało się uzyskać pomoc finansową i przed naborem do Elitarnej Jednostki Eksterminacji Demonów wprowadzi się do mieszkania obok – tego samego, w którym mieszkał Drake. A to oznacza, że będziemy sąsiadami, a wtedy Alex nie będzie musiał się irytować, że znikam na całe dnie, bo teraz to Rachel będzie mogła przychodzić do nas. Z jakiegoś powodu nie pozwalano jej wychodzić z siedziby głównej i jeśli potrzebowała wyjść, to potrzebowała zezwolenia.

– Dorn znalazł dla mnie jakieś zajęcie – mówi, chociaż wygląda na zirytowanego tym, że musi mi to ponownie powtórzyć – Archiwum w siedzibie głównej samo się nie wysprząta – dodaje.

W sumie... To coś wspominał wczoraj o archiwum, ale nie połączyłem faktów. Cholera no! Teraz to mi głupio, że tak go nie słuchałem. Tak jakoś ostatnio nie miałem dla niego czasu.

– Nie idziesz do swojej przyjaciółki? – pyta. Zauważyłem, że od paru dni nie używa jej imienia. Najpewniej widzi w niej zagrożenie i w ten sposób próbuje mnie poinformować o tym, nie mówiąc mi o tym wprost. Ale przecież między mną, a Rachel nie ma nic! Jesteśmy tylko przyjaciółmi! Dobrymi!
– Nie... Zostaję dziś w domu – mówię. Głupio mi, że przez tę parę dni poświęcałem uwadze dziewczynie niż swojemu narzeczonemu.

– Na pewno? – spogląda na mnie posępnie – no tak już raz pokazałem, co potrafię. Nic dziwnego, że Alex zaczął brać Rachel za realne zagrożenie.

– Na pewno – mówię stanowczo. Wampir kiwa, nawet nie ukrywa się z tym, że mi nie wierzy, że będę siedzieć w domu i czekać na niego. A to się zdziwi! Bo będę czekać!

Podchodzę do niego i całuję go na pożegnanie.

– Kocham cię – szepczę mu na ucho.

– Ja ciebie też – odpowiada szybko i znów mnie całuje.

Wyglądał, jakby chciał, coś jeszcze dodać, ale nie chciał psuć tej chwili.

– Powinienem wrócić jakoś po drugiej – informuje mnie. Miałem wrażenie, że powiedział to celowo, żebym mógł wyjść i wrócić przed drugą, tak by nie dowiedział się o mojej nieobecności. I to było wykonalne, ale naprawdę zostanę i poczekam na niego.

^ ^ ^ ^

Tak jak Alexander zapowiadał – wrócił po drugiej. A ja akurat kończyłem przygotowywać nam na obiad spaghetti. Twarz wampira zbyt wiele zdradzała, ale on sam nie skomentował tego w żaden sposób, że naprawdę na niego czekałem. Uśmiechnął się lekko i podszedł do mnie. Kciukiem potarł moją dolną wargę.

– Pobrudziłeś się – informuje mnie, a ja uśmiecham się szeroko. Tak właśnie powinno być.

– Jak tam porządki archiwum? – pytam, czekając, aż sos się zagotuje.

– Nudno... Ale w jakiś sposób mi pomaga.

– Pomaga? – nie pamiętam, by Alex skarżył się na swoje samopoczucie, wiem, że męczy go jakiś głos, ale nie wspominał mi, że znów stał się natarczywy.

– Tak, pomaga. Ten głos... Ostatnio bywa nieznośny.

– Czemu ze mną nie porozmawiałeś?

– Bo wyglądałeś na zajętego – mówi. Mam wrażenie, że pewnego dnia, niewypowiedziane słowa zostaną wypowiedziane i to nie we właściwym czasie. Poczułem się tak, jakbym dostał policzek, a nawet dwa. Bo Alexander próbuje mi ufać na tyle, by nie podejrzewać zdrady, a ja... A ja po prostu olewa go na spędzaniu czasu z kimś innym.

– Przepraszam Alexander, tak bardzo cię przepraszam – mówię, będąc bliskim płaczu. Nie potrafię postępować słusznie.

– Przestań już – mówi, jego spojrzenie mówi coś innego. Tym, który zniszczy nasz związek, nie będzie alexowa zazdrość. A będę ja – a zazdrość będzie tego skutkiem. Nie zrozumiem tego za pierwszym razem – będę obwiniać Alexa i jego zazdrość, o zakończenie naszego związku, a to będzie moja wina. Całkowita moja wina.

Przyciągam Alexandra do siebie i całuję go, ignoruję całkowicie sos. Teraz liczy się wampir i to, by mu pokazać, że jest całym moim światem. Że nadaje sens istnienia mojemu życiu i bez niego mogę sobie nie dać rady.

^ ^ ^ ^

Następnego dnia wybrałem się z Alexandrem do siedziby głównej. Na początku moim zamiarem, było pomóc mu sprzątać, ale Dymitr oddelegował mnie stamtąd, informując mnie, że tylko Alex ma dostęp do archiwum. Ostatecznie skończyło się na tym, że ćwiczyłem z Dymitrem w sali.

– Ostatnio dość często tutaj bywasz – zauważa zaraz po kolejnej mojej porażce w walce wręcz.

– U tej ocalonej, nie? – marszczę brwi. Dlaczego każdy zwraca się do niej w taki sposób? Ona ma imię! Do cholery jasnej, co z nimi jest nie tak?!

– Radziłbym ci na nią uważać... Pojawiły się nowe wątki w jej sprawie – mówi.

– W jej sprawie? – o czym on chrzani? W jakiej jej sprawie? Nie była o nic oskarżona!

– Nic ci nie mówiła? Och, myślałem, że jesteście blisko ze sobą... Ktoś zauważył ją kręcącą się po części dla dowództwa. Twierdziła, że chciała oddać książkę, której w ogóle nie powinna mieć – mówi Dymitr – Jednak nikt nie przyznał się, że wziął dla niej tę książkę, ponieważ nie była ona w ogóle wypożyczana.

To brednie, Rachel, taka nie jest. Ktoś celowo to zrobił. Na pewno. Jestem tego pewien. Ona by tego nie zrobiła!

– Ja tylko mówię, jak było... Dowództwo postanowiło przyjrzeć się jej osobie. I wychodzi na to, że nie jest, tym za kogo się podaje.

– To brednie! Rachel nie jest taka! – unoszę się. Wkurzony kieruję się w stronę wyjścia.

Idę do pokoju Rachel. Dlaczego Dymitr miałby mi kłamać? Nie ma przecież w tym żadnego celu.

Pukam do drzwi jej pokoju, po chwili otwiera mi je i łapie moją dłoń ciągnąc do siebie. Zatrzaskuje drzwi i zarzuca mi swoje dłonie na kark.

– Tęskniłam za tobą Ethan – szepcze, a mnie od jej głosu przechodzi dreszcz podniecenia. Przełykam gulę. Jednak nie odsuwam się.

Coś we mnie krzyczy imię Alexa, ale szybko znika kiedy dziewczyna całuje mnie.

Po chwili spanikowana odsuwa się i zaczyna mnie gorączkowo przepraszać. Przyciągam ją do siebie i tym razem to ja ją całuję.

Wiem, że to, co robię, jest złe. Nie powinienem się całować z nią, mając narzeczonego, który w dodatku jest w tym budynku. To takie niewłaściwe, ale nie potrafię... Nasz pocałunek przerwał alarm.

Alarm w siedzibie głównej oznaczał jedno – kłopoty. Wielkie kłopoty.

Spojrzałem na Rachelę przepraszającym wzrokiem i pobiegłem w stronę centrali. 


*tutaj specjalne miejsce na wyżycie się na Rachel*


VenatoresOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz