X

3.1K 116 14
                                    

Vaughn

- Obiecujesz, że stąd nie uciekniesz, kotku?

Gracey patrzyła się na mnie ze zdezorientowaniem. Myślała, że wiedziała, czego się po mnie spodziewać. Wcale mnie nie znała. Starała się składać moje części w całość, ale póki co, szło jej to dosyć marnie.

- Mówiłam ci, że zostanę.

- Połóż dłonie na stole.

Nie wiedziała, czy się mnie posłuchać. Patrzyła się na mnie nieufnie, jak spłoszone zwierzątko na swojego oprawcę. Nie miałem zamiaru na nią polować. Chciałem złapać ją od razu i bezboleśnie wprowadzić do swojego ciemnego świata, którego byłem panem.

Dziewczyna po kilku chwilach położyła dłonie płasko na stole. Czubki naszych palców niemal się stykały.

Brakowało mi kobiecego dotyku. Byłem niezaspokojony. Oczywiście, mogłem sobie sam dogadzać do woli, ale nie tego oczekiwałem od życia. Byłem facetem przed trzydziestką. Kobiety były moim uzależnieniem. Można pokusić się o stwierdzenie, że zależało mi na nich bardziej niż na morderstwach.

Od trafienia do więzienia, Grace Evans była jedyną kobietą, z którą miałem kontakt. Nie liczyłem oczywiście więziennych kucharek. Mawiałem, że dusza liczyła się dla mnie bardziej niż ciało, ale bez przesady.

- Powiem ci o swoim największym marzeniu, ale ty najpierw opowiedz mi o swoim.

- Nie, Vaughn - odrzekła, zaciskając drobne dłonie w pięści. Była taka urocza, gdy się denerwowała.

- Sprzeciwiasz się, kotku?

Kochałem się z nią sprzeczać.

- Proszę cię. Daruj te gierki. Wiem, że je lubisz, ale nie mam dziś na nie ochoty. Wciąż słabo się czuję. Najchętniej położyłabym się w łóżku i komuś wyżaliła, ale nie mam takiej osoby.

- Moje łóżko jest wolne, Grace. Możesz znaleźć na pościeli ślady mojego spełnienia, ale nie przejmuj się. Jeśli chcesz, prześpij się. Możesz też mi się wyżalić. Chętnie cię wysłucham i jeśli dam radę, pomogę. Mogę zostać twoim przyjacielem.

Uśmiechnąłem się do niej najładniej, jak potrafiłem. Wiele kobiet mawiało mi, że mam piękny uśmiech i to właśnie on je oczarował. Miałem nadzieję, że mój trik podziała na blond ślicznotkę, ale niestety tak się nie stało.

- Opowiedz mi swoim marzeniu. Później zastanowię się, czy nie skorzystam z twojej propozycji.

Wyszczerzyłem się jak szczęśliwy dzieciak.

- Pamiętaj, słonko. Rączki na widoku.

Grace starała się nie zarumienić. Nie chciałem jej powiedzieć, że jej starania spełzły na niczym.

- Mam jedno marzenie, Gracey - zacząłem, nachylając się nad nią najmocniej, jak potrafiłem. Nasze twarze były niebezpiecznie blisko siebie. Gdybym chciał, może dałbym radę pocałować ją w te śliczne usteczka. - Od dziecka chciałem mieć kogoś, komu mógłbym w stu procentach zaufać. Komu mógłbym zwierzyć się ze swoich najmroczniejszych sekretów. Chciałem mieć pewność, że ten ktoś nigdy mnie nie zdradzi. Że mnie wysłucha. Że nie będzie mnie oceniał. Chciałem tego i w dalszym ciągu bardzo mocno tego pragnę. Możesz mnie oceniać, Gracey. Może ci się wydawać, że jestem potworem, bo zabiłem mnóstwo osób. Nigdy jednak nie poznasz mnie w pełni, jeśli mi nie zaufasz. Jestem facetem, który lubi przejmować inicjatywę. Lubię flirt i dominację, o czym zdążyłaś się już przekonać. Nigdy jednak nie dominuję dlatego, żeby mojej ofierze zrobić przykrość. Uważam, że dominacja i uległość wymaga zaufania. Oczywiście, że wyobrażałem sobie ciebie jako posłuszną mi dziewczynę. Cholernie mnie to nakręca, kotku. Nie wiem, jaka naprawdę jesteś, ale zdążyłem już poznać twój zarys. Boisz się odrzucenia, podobnie jak ja. Nie czujesz się akceptowana i kochana. Witaj w klubie. Mamy ze sobą więcej wspólnego, niż ci się wydaje.

VaughnOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz