XXV

2.6K 96 7
                                    

Grace

Patrzyłam się tępo na klęczącego przede mną Vaughna. Mężczyzna patrzył się na mnie z nadzieją. Jego wzrok zmienił się wraz z chwilą, w której z własnej woli zamieniliśmy się rolami. Spoglądał na mnie z nadzieją i miłością, choć wiedziałam, że do prawdziwego uczucia było mu daleko. Może postrzegał relację ze mną jako coś, czego brakowało mu w dzieciństwie i dlatego uważał, że mnie kochał. Nie mógł bowiem pokochać mnie w ponad miesiąc.

Trzymałam w ręce kajdany ze skórzanymi strzemionami w kolorze czarnym. Kojarzyły mi się jedynie z erotycznymi zabawami zakochanych par. Nie sądziłam, że kiedykolwiek będę trzymać coś takiego.

- Proszę, Grace. Nie daj się błagać.

Przeniosłam wzrok z kajdan na Vaughna. Pokornego, klęczącego przede mną bez koszulki.

- Nie mam pojęcia, czemu to ma służyć - wyznałam, wzdychając bezsilnie. - To twoje chore fantazje, Vaughn. Nie umiem udawać kogoś, kim nie jestem.

- Pokieruję cię.

- Jesteś nieustępliwy.

- A ty nieugięta. Proszę, Grace.

- Chcesz mnie przetestować, prawda?

Brunet zmarszczył brwi, przechylając głowę w bok, co robił zawsze, gdy nie rozumiał, co miałam na myśli.

- W czym miałbym cię przetestować, aniołku?

Przewróciłam oczami, siadając na brzegu łóżka. Vaughn nie zmienił jednak swojej pozycji, trwając przy moich stopach na klęczkach.

- Chcesz, żebym cię spętała. Uznam to za dobry moment na podjęcie się próby ucieczki. Na dole na pewno czekają na mnie twoi strażnicy. Kiedy mnie przyłapią, ty mnie ukarzesz. Nie mam racji?

- Za dużo nad tym rozmyślasz, Gracey. Wcale na to nie wpadłem, choć muszę przyznać, że masz dobrą zdolność dedukcji. Rzeczywiście mógłbym przeprowadzić na tobie taki test, ale ufam ci na tyle, aby tego nie robić. Wiem, że jesteś mądra i nie spróbowałabyś mi uciec, gdybym był spętany. Znam cię lepiej niż ci się wydaje. To, że poznaliśmy się pięć tygodni temu nie oznacza, że jesteśmy na początku relacji.

Spuściłam głowę, trzymając kajdany w rękach. Obok mnie na łóżku leżały inne zabawki, które przyniósł Vaughn.

- Odczuwam potrzebę bycia zdominowanym - oznajmił, przez co moja uwaga wróciła na niego. - Może wydawać ci się to chore, ale wiesz, jakie miałem dzieciństwo. Ojciec okropnie się nade mną znęcał. Nie miałem wówczas możliwości obrony. Teraz chcę naprawić swoje myśli, wiesz? Chcę zaznać przyjemności z bycia zdominowanym. Wiem, że ty mnie nie skrzywdzisz. To dla mnie oczyszczenie, Gracey. Tobie ma to pokazać, że bycie uległym wcale nie jest uwłaczające, a mi to pomoże pozbyć się koszmarów przeszłości.

Rozumiałam Vaughna bardziej niż wcześniej. Przeżycia z lat młodości silnie się nad nim odcisnęły. Już nigdy nie zapomni o chwilach spędzonych z ojcem, ale mogłam sprawić, aby przyszłość malowała się dla niego światłem i bezpieczeństwem. Kim jednak byłam, aby mu pomagać? Już nie miałam stażu w więzieniu. Nie musiałam z nim pracować.

Moje dobre serce jednak dało się we znaki. Wezbrałam się w sobie i wstałam. Ukucnęłam za Vaughnem. Z drżącymi rękoma założyłam kajdanki na jego nadgarstki. Przez cały czas się trzęsłam, nie wierząc w to, co robię.

Czułam się niewłaściwie, ale skoro Vaughn twierdził, że pomoże mu to zmierzyć się z przeszłością, byłam gotowa się poświęcić.

- Nie za mocno? - spytałam, zapinając paski strzemion.

VaughnOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz