XXXVI

2.2K 61 3
                                    

Grace

Rankiem zbudziłam się wcześnie. Vaughn spał na brzuchu z rękami położonymi po bokach. Jego twarz zwrócona była do mnie. Mężczyzna miał lekko rozchylone usta. Oddychał spokojnie.

Zeszłam z łóżka i najciszej jak umiałam poszłam na dół. Usiadłam na kanapie w salonie. Podkurczyłam nogi pod siebie, obejmując je rękami.

Zamknęłam oczy, opierając czoło o kolana.

Starałam się uporać z tym, co zdarzyło się wczoraj. Pragnęłam, aby Vaughn zapamiętał te urodziny na długo. Robiłam, co w mojej mocy, aby był szczęśliwy. Sama na jeden dzień założyłam maskę z uśmiechem, aby tylko było mu wesoło.

Musiałam odpocząć po tak długim udawaniu kogoś, kim nie byłam. Owszem, chciałam dla niego jak najlepiej, ale sama wciąż nie uporałam się z porwaniem. Nie tak, jak powinnam to zrobić.

Odpłynęłam myślami do chwili, gdy uklękłam między nogami Vaughna. Czułam się wtedy dziwnie. Z jednej strony byłam przerażona i było mi wstyd samej siebie za to, że tak łatwo mu uległam. Z drugiej jednak strony byłam wtedy podekscytowana i uradowana błyskiem w jego niebieskich oczach.

Starałam się sobie wmówić, że nie zrobiłam nic upokarzającego. Vaughn za wszelką cenę próbował mi wpoić, że uległość nie była powodem do wstydu. Rozumiałam jego tok myślenia i zapewne gdybym nie była taka surowa dla samej siebie, łatwiej bym mu uległa. Byłam jednak dziewczyną, która chciała mieć kontrolę nad wszystkim. Było mi dobrze, gdy miałam panowanie nad sytuacją. Kiedy je traciłam, zaczynałam panikować. Wczoraj jednak lekko się przełamałam. Gdy Vaughn przejął kontrolę, sama z radością mu się oddałam.

- Wcześnie wstałaś, Grace.

Na dźwięk głosu Knighta, obejrzałam się za siebie.

- Wystraszyłeś mnie - odrzekłam, uśmiechając się na widok zaspanego brata mojego porywacza.

Knight był przystojnym mężczyzną. Był tak podobny do Vaughna, że gdyby był odrobinę młodszy, mogłabym z łatwością ich pomylić.

Miał ciemne włosy, nieco dłuższe niż Vaughn. Na twarzy miał kilkudniowy zarost. Ubrany był w jedną z koszulek Vaughna i same bokserki. Vaughn pewnie zabiłby go, gdyby zobaczył go ze mną w takim stanie. Zaczynał stopniowo ufać nowo poznanemu bratu, ale ciągle widziałam w jego oczach niepewność, gdy Knight znajdował się w pobliżu.

- Mogę się przysiąść? - spytał, przeczesując włosy palcami dłoni.

- Oczywiście - odparłam, robiąc mu miejsce.

Knight usiadł obok. Uśmiechnął się do mnie zaspany. Ziewnął głośno.

- W nocy nieźle się bawiliście.

Zarumieniłam się momentalnie, słysząc jego słowa.

- Słyszałeś to? - spytałam, zawstydzając się.

- Nie ma sprawy, Gracey. Cieszę się, że mój brat miał urodziny, na jakie zasłużył. Nawet nie wiesz, jaką miałem radochę. Nigdy nie było mi dane spędzić tego szczególnego dnia z Vaughnem. Nie masz pojęcia, ile ten chłopak przeszedł. Czasami zazdrościłem sobie, że mogę być w domu dziecka, kiedy on mieszkał z tymi psychopatami.

- Tak mi przykro, że mieliście trudne dzieciństwo.

- Dawne dzieje - odparł, wzruszając ramionami. Starał się nie dać po sobie poznać, jak ciężkie to dla niego było. W jego oczach jednak widziałam, że pierwsze lata życia były dla Knighta ciosem. - Niektórzy ludzie nie powinni mieć dzieci. Grace, może to nie moja sprawa, ale czy blizny na plecach Vaughna są mocno widoczne?

VaughnOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz