XXXIX

2.1K 60 4
                                    

Grace

Minął tydzień od wyjazdu Chrisa. Od tego czasu panował spokój.

Knight przyjeżdżał do nas co dwa dni. Pochwalił się, że zmienił pracę. Zarabiał dzięki niej więcej. W jego życiu pojawiła się jakaś kobieta, z którą tym razem chciał związać się na poważnie.

- Może ją uprowadzisz? Dam ci namiary na dobrego porywacza - żartował Vaughn, za co dostawał ode mnie kuksańca w bok.

Czułam się szczęśliwa. Z tyłu głowy miałam przykrą świadomość, że czegoś mi jednak brakowało. Zawsze chciałam móc chodzić na randki z facetem. Pójść do restauracji czy parku rozrywki. Iść do kina lub do parku.

Z Vaughnem miałam zapewnione mnóstwo innych atrakcji, ale nie miałam spełnionych podstawowych spraw związanych ze związkiem.

- O czym tak myślisz, aniołku? - spytał Vaughn, podchodząc do basenu.

Siedziałam na jego brzegu. Słońce już zachodziło, więc panował przyjemny chłód.

Vaughn w końcu zdecydował się wyczyścić basen i dwa dni temu nalał wody. Było idealnie. Przynajmniej mogłam odhaczyć randkę na basenie. Co z tego, że obserwowało nas ośmiu strażników? Tak naprawdę, przy nich czułam się bezpieczniej. Vaughn niejednokrotnie wspominał, że byli to wyszkoleni mężczyźni. Z jednym z nich o imieniu Ricardo zdążyłam się nawet zaprzyjaźnić, gdy pewnego wieczora bez wiedzy Vaughna wyszłam na zewnątrz, aby obejrzeć zachód słońca.

Spojrzałam się na Vaughna. Stał przede mną w kąpielówkach. W jednej ręce miał butelkę szampana, a w drugiej dwa ozdobne kieliszki.

Znałam na wylot jego spojrzenie. Zawsze patrzył się na mnie z miłością, ale często towarzyszyło temu poczucie winy za odebranie mi normalnego życia. Tak właśnie patrzył się na mnie w tej chwili.

Mężczyzna odstawił zabrane z domu rzeczy na stolik znajdujący się obok basenu. Po tym usiadł obok mnie.

- Coś jest nie w porządku. Powiedz mi tylko, o co chodzi - poprosił, patrząc się na mnie z boku.

- Myślałam o rodzinie - wyznałam, wzruszając nonszalancko ramionami, choć serce mnie zabolało. - Czasami tęsknię za nimi, wiesz? Zastanawiam się jednak, czy mama tęskni za mną. Może dowiedziała się o znalezionych zwłokach w pobliżu Southville i myśli, że umarłam? Wolałabym to niż żeby miała do końca życia się o mnie zamartwiać.

- Gracey...

- Czuję pustkę, Vaughn. Zostawiłam za plecami całe życie i powinnam być wściekła. Zamiast tego czuję wdzięczność. Nie zrozum mnie źle. Żyło mi się dobrze w Southville. Miałam wszystko, czego potrzebowałam. Wszystko stanęło na głowie, gdy zaczęłam staż w więzieniu. Kiedy poznałam ciebie, zmieniłam się. W głębi serca czułam, że pożegnanie się z tobą po tych trzech miesiącach będzie trudne. Może dobrze wyszło, że mnie porwałeś? Przynajmniej nie musiałam się z tobą rozstawać.

Starałam się zaśmiać, aby rozładować napiętą atmosferę, ale nie wyszło to tak, jak tego chciałam.

Vaughn chwycił moją rękę. Pogłaskał kciukiem wierzch mojej dłoni. Mimo, że się na niego nie patrzyłam, czułam na sobie jego przenikliwy wzrok.

- Trochę boli mnie to, że dla nikogo nie byłam ważna - kontynuowałam, opuszczając głowę. - Rodzice byli dla mnie nie lada wsparciem, Vaughn. Nie chcę wyjść na niewdzięczną córkę, bo zrobili dla mnie naprawdę wiele, ale nigdy nie czułam się prawdziwie kochana.

- Zupełnie jak ja - odparł, cicho się śmiejąc.

Spojrzałam na niego. Zachodzące słońce pięknie oświetlało jego twarz.

VaughnOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz