VII

3.1K 125 14
                                    

Vaughn

Zaciskałem dłonie tak mocno, że aż zbielały mi knykcie. Miałem wrażenie, że lada moment stracę czucie w rękach. Czasami lubiłem sprawiać sobie ból. Powodowało to, że czułem, iż jeszcze byłem żywy. Teraz jednak krzywdziłem siebie celowo dlatego, że powiedziałem tej dziewczynie o sobie zbyt wiele.

Wiedziałem, że naszym celem było zbudowanie zaufania. Takie zwierzenia niewątpliwie pomagały budować między nami więź. Czułem jednak, że za bardzo się przed nią obnażam. Znaliśmy się ledwo dobę, a ja już powiedziałem jej o sobie więcej niż komukolwiek innemu.

Gracey patrzyła się na mnie wyczekująco, jakby chciała, abym kontynuował temat mojego ojca albo przynajmniej dzieciństwa. Jak na początek wiedziała już zbyt wiele.

- Kurwa - warknąłem, wyginając się w tył. - Swędzi mnie kark.

Dziewczyna spojrzała się na mnie przepraszająco. Nie mogłem się podrapać przez te cholerne kajdanki, którymi mogłem sięgnąć najwyżej do połowy piersi. Czyli jakieś dziesięć centymetrów nad blatem stołu.

Starałem się pochylić, aby sobie pomóc i jakoś się podrapać, ale było to tak trudne, że odpuściłem.

- Mogłabyś pomóc facetowi w potrzebie, kochanie.

Grace uśmiechnęła się do mnie z politowaniem.

- Wybacz, Vaughn. Mam kategoryczny zakaz zbliżania się do ciebie, a co dopiero dotykania cię.

- Whittaker dał ci taki jebany zakaz? - spytałem, niemal warcząc z nerwów.

- Tak. Posłuchaj, rozumiem, że chcesz rozluźnić atmosferę, ale nie będę dziewczyną do ulżenia sobie, rozumiesz? Nie mam wpływu na to, o kim fantazjujesz w nocy, ale błagam cię, abyś ograniczył się co do komentarzy na mój temat. Bardzo by mi to pomogło.

Prychnąłem, po czym zaśmiałem się jak wariat.

- Kurwa, skarbie - odparłem, nie mogąc powstrzymać śmiechu. - Czy skierowałem pod twoim adresem jakiś sprośny komentarz? Rozumiem, że wczoraj z tobą flirtowałem i mogłaś poczuć się niekomfortowo, ale teraz? Masz o sobie zbyt wysokie mniemanie, dziewczynko. To, że boisz się tej roboty i wyobrażasz sobie o mnie nie wiadomo co, nie znaczy, że możesz mnie w ten sposób obrażać.

Dziewczyna przygryzła dolną wargę. Spuściła wzrok. Zamknęła na chwilę oczy.

Miałem wrażenie, że starała się powstrzymać napływające jej do oczu łzy. Chciałem ją przeprosić, ale sam nie byłem pewien, za co.

Grace spojrzała się na mnie po długiej chwili wyczekiwania. Chwilę patrzyła się w moje oczy. Otwierała usta, ale żadne słowa z nich nie wychodziły. Minęła kolejna chwila, zanim blondynka się do mnie odezwała.

- Przepraszam, Vaughn.

Otworzyłem szeroko oczy, kompletnie się tego nie spodziewając.

- Jestem na siebie zła za to, że tak łatwo dałam się tobie zmanipulować. Odgrywam się na tobie za swoje błędy. Do diabła, nie powinnam była się godzić z tobą na żadne układy. Nie chciałam, aby tak wyglądał mój staż.

Dziewczyna wstała, po czym podeszła do zakratowanego okna. Stanęła do mnie tyłem, krzyżując ręce na piersi. Miałem idealny widok na jej tyłeczek przykryty przez sukienkę. Gdybym nie był przykuty do stołu i krzesła, wstałbym i podszedł do niej, po czym zadarłbym ten seksowny ciuszek w górę, a następnie klepnął ją w jędrne pośladki. Ciekawe, czy moja ślicznotka lubiła klapsy.

- Gracey...

Blondynka spuściła głowę. Byłem ciekaw, jaki miała wyraz twarzy. Zwykle lubiłem widzieć u innych ból, ale nie chciałem, aby ona cierpiała. I to przeze mnie. Choć tak naprawdę sama siebie biczowała.

VaughnOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz