XIV

2.9K 93 7
                                    

Vaughn

Grace zasnęła na moim łóżku.

Wpatrywałem się w nią przez kilka godzin. Było mi kurewsko niewygodnie siedzieć w takiej pozycji, z nogami przykutymi do nóżek krzesła oraz rękami spiętymi kajdanami, które przyczepione były do specjalnego metalowego uchwytu na stole. Byłem jednak gotów pocierpieć, aby popatrzeć na moją piękną dziewczynkę, która niczego nieświadoma odpoczywała i odganiała od siebie ból.

Cieszyłem się, że zasnęła. Miałem nadzieję, że poukłada sobie trochę w głowie i nie będzie chciała ode mnie odejść.

Wciąż oczekiwałem od niej odpowiedzi. Wiedziałem, że ją podpuszczałem. Robiłem to celowo, bo byłem pewien, że Grace czuła do mnie coś więcej. W końcu nie musiała codziennie siedzieć ze mną w więzieniu od świtu do zmierzchu. Wystarczyłoby kilka godzin dziennie, aby mogła z powodzeniem ukończyć staż, ale jej to nie wystarczyło.

Chciała spędzać czas ze mną. Chciała mnie poznawać.

Nie wiedziałem, czego oczekiwała ode mnie w tej swojej małej główce, ale rozumiałem, że jej uczucia do mnie ją wyniszczały.

Pięknie walczyła z tym, aby mi nie ulec. Widziałem w niej materiał na kobietę, która byłaby mi w pełni oddana i uległa. Ta wizja oczywiście była w cholerę podniecająca dla takiego dominującego faceta, jak ja. Nie mogłem się już doczekać, aż Gracey w końcu przede mną uklęknie i spojrzy się na mnie z zaufaniem. Wiedziałem, że ten dzień nastąpi szybciej, niż mogłoby się nam obojgu wydawać.

Chris co jakiś czas zaglądał do celi, aby się upewnić, że dziewczyna spokojnie spała. Patrzył się na mnie porozumiewawczo, jakby mógł czytać mi w myślach. Za każdym razem uśmiechałem się do niego uprzejmie, aby nie miał pojęcia, co planowałem.

- Dobrze spałaś, kotku? - spytałem, gdy zauważyłem, że Grace zaczęła się budzić.

Na początku, zaraz po przebudzeniu, zdawała się nie wiedzieć, gdzie jest. To było normalne. Przez pierwszych piętnaście minut po przebudzeniu człowiek zachowywał się tak, jak po spożyciu konkretnej dawki alkoholu.

- Vaughn? - spytała, przecierając oczy. Wyglądała cholernie seksownie zaraz po obudzeniu.

- Tak, słoneczko. Pospałaś kilka godzin. Brzuch już cię tak mocno nie boli?

Usiadła powoli na brzegu łóżka, wyciągając się. Och, ile bym dał za taką możliwość. Plecy bolały mnie tak kurewsko mocno, że nie byłem pewien, czy wciąż należały do mnie.

- Jest trochę lepiej. Dzięki.

- Nie ma za co. W końcu nic nie zrobiłem - odparłem, wskazując na kajdanki.

- Mam na myśli to, że niczego nie próbowałeś. Dziwię się, że przy tobie zasnęłam, ale dzięki, że trzymałeś ręce przy sobie.

- Drobiazg, kochanie. W końcu sobie ufamy, prawda? Nie skrzywdziłbym cię, nawet gdybym nie był przykuty tym żelastwem do stołu. Nie masz pojęcia, jak napierdalają mnie plecy. Mogłabyś zrobić mi masaż?

Chyba przesadziłem z tym zaufaniem.

Gdy zobaczyłem, jak Grace wstaje i podchodzi do mnie niepewnie, cały czas lustrując mnie wzrokiem, zwątpiłem w samego siebie. Nie zwątpiłem za to w swoją siłę perswazji. Och, zdecydowanie nad nią dominowałem, a ona tak pięknie, tak posłusznie mi ulegała.

Kiedy dziewczyna stanęła za mną, niemal dostałem natychmiastowego wzwodu. Zamknąłem oczy, czekając na jej dotyk, ale on nie nadszedł.

- Nie pomasujesz mnie? - spytałem, odchylając głowę w tył. Niemal dotknąłem głową jej brzucha.

VaughnOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz