XVI

2.9K 107 6
                                    

Grace

- To krępujące, że ty możesz chodzić tak szybko, a ja wlokę się za tobą jak żółw.

Uśmiechnęłam się, odchylając głowę do tyłu. Słońce przyjemnie ogrzewało mi twarz na więziennym spacerniaku, po którym spacerowałam z Vaughnem.

Mężczyzna był skuty kajdanami, które uniemożliwiały mu stawianie dużych kroków. Mi jednak takie tempo pasowało i wcale nie uważałam tego za poniżające czy ubliżające, że Vaughn nie mógł iść szybciej. W końcu kajdany na jego nadgarstkach i kostkach były tylko dla mojego bezpieczeństwa.

- Nie przejmuj się. Potraktuj to jako romantyczny spacer we dwójkę.

- Nie mogę nawet chwycić cię za rękę, więc żaden to dla mnie spacer.

Westchnęłam, przyglądając się jego profilowi. Na twarzy miał kilkudniowy zarost. Włosy zdążyły mu trochę urosnąć. Miał teraz bujną ciemną czuprynę na głowie, w którą chciałam wpleść palce.

- Co byś zrobił, gdybym powiedziała ci, że umówiłam się z kimś na randkę?

Brunet momentalnie przystanął. Stojący przy wejściu na spacerniak Christopher spojrzał się na mnie pytająco, gotowy w każdej chwili wkroczyć do akcji, ale pokiwałam przecząco głową na znak, że miałam wszystko pod kontrolą. Choć sama wcale nie byłam tego taka pewna.

Vaughn odwrócił swoją głowę powoli w moją stronę. Mięśnie widoczne pod czarną, obcisłą koszulką się uwydatniły, napinając się do granic możliwości.

- Umówiłaś się z kimś, Grace?

Mężczyzna rzadko zwracał się do mnie imieniem. Zwykle posługiwał się zdrobnieniami, co jasno dało mi do myślenia, że był wściekły.

- Nie - odpowiedziałam, spuszczając wzrok na ziemię. Nie byłam w stanie wytrzymać na sobie jego wnikliwego spojrzenia. - Chciałam się tylko zapytać, jak byś na to zareagował.

- Ukatrupiłbym gościa, który odważył się do ciebie zagadać, ale najpierw poddałbym go brutalnym torturom, a ty byś się temu przyglądała.

Uśmiech na jego przystojnej twarzy i satysfakcja malująca się w niebieskich oczach Vaughna uzmysłowiła mi, że ten gość był zdrowo rąbnięty. Albo niezdrowo. Tak, raczej niezdrowo.

- Jesteś szurnięty - odpowiedziałam, odwracając głowę w bok, aby nie musieć na niego patrzeć.

- A ty jesteś moja.

- Co takiego? - spytałam, patrząc się na niego jak na wariata.

- Jesteś moja, Gracey - odrzekł pewnie, uśmiechając się do mnie czule. - Kogo mam oszukiwać? Należysz do mnie. Jeśli chciałabyś związać się z innym facetem, nie darowałbym mu. Wiedz proszę na przyszłość, że nie masz po co umawiać się na randki z innymi, jeśli nie chcesz, aby skończyli w dole z poderżniętym gardłem i urwanymi kończynami.

Zaśmiałam się, próbując rozluźnić sytuację.

- Nie wiedziałam, że jesteś taki dobry w żartach. Cóż, Vaughn. Poczucie humoru to kolejny plus dla ciebie. Szkoda, że nie będę miała okazji słuchać twoich żartów za niedługo.

- Grace, my się chyba nie zrozumieliśmy - rzekł stanowczo, dalej stojąc w miejscu, mimo że ja ruszyłam już przed siebie. Kontynuował dopiero, gdy ponownie spojrzałam mu w oczy. - Może ci się wydawać, że skoro siedzę w więzieniu, nie mam znajomości. Nie wystawiaj mojej cierpliwości na próbę, słonko. Przejedziesz się na tym, a tego bym nie chciał. Nie lubię widzieć łez na twojej ślicznej twarzyczce, więc oszczędź sobie cierpień, słuchając się mnie i całkowicie mi się poddając.

VaughnOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz