XVIII. Gilbert na Uniwersytecie

764 181 33
                                    

— Gilbercie! Na miłość Boską! — krzyknęła pani Blythe, wołając go ręką. — Poprawię ci kamizelkę, przecież wyglądasz jakbyś jechał na jarmark, nie Uniwersytet! 

— Mamo! Już jest w porządku! — prychnął, chowając ostatnią torbę do bryczki. 

— Litości! — krzyknęła kobieta, gdy usłyszała ciche miauknięcie z lnianej torby syna. — Dziecko, ty jedziesz do szkoły, czy raczej na wystawę zwierząt do Charlottetown?! Skąd żeś wytrzasnął to cudo! Przynajmniej wyjaśnił się twój apetyt na mleko...

Szatyn zaśmiał się i spojrzał raz jeszcze na swój dom, powoli odjeżdżając. Ostatnie dwa lata były naprawdę ciekawe, lecz na pewno nie tak bardzo, jak te, które się zbliżały...

✺✺✺

,, — Zabiłeś wtedy moje serce...
— Ty zaś moje zakopałaś żywcem."
W powietrzu czuć nie tylko nutkę zmian i nauki, ale również zapach wiśni, który ciągnie za sobą rudowłosa. Lecz co to za różane perfumy, otulające blond loki? Tak mocne, wprawiające wręcz w migrenę...?
Redmondzki Uniwersytet miał ich zbliżyć, nie oddalić. Mówią, że przeszkody bywają błogosławieństwem, lecz czy Gilbert i Ania potrafią je poprawnie odczytywać?

Czyli, UWAGA, Panie i Panowie...

DRUGA CZĘŚĆ ,,GILBERTA Z BIAŁYCH PIASKÓW"!

Nadal nie wiem jakim cudem napisałam C-A-Ł-Ą książkę... Mam nadzieję, że nie była taka zła i wytrwaliście do końca! 

Dziękuję wam bardzo, kochani! Daliście mi ogromne wsparcie i motywację! Bez was nie byłoby to możliwe! 

Więc... Nie pozostało mi nic innego jak tylko zaprosić was na drugą część!

Gilbert z Białych PiaskówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz