— Idziesz obojętnie. Wyprostuj się natychmiast! — krzyknęła na odchodne Pani Barry, zamykając drzwi wejściowe.
Gilbert od dawna miał zamiar porozmawiać z czarnowłosą. Z Dianą nie miał tak dobrego kontaktu, więc według niego było to wręcz wskazane, zwłaszcza, że ta przyjaźniła się z Marcheweczką.
— Więc... Diano... — rozpoczął, kiedy wkroczyli między drzewa Lasu Duchów. — Jak ostatnio podobało ci się...
— Przejdź do konkretów, wiem doskonale o co ci chodzi — wtrąciła, poprawiając kokardę na głowie.
— Nie rozumiem? — zdziwił się, zdejmując czapkę z głowy. Znowu oblał go zimny pot, a ręce zaczęły się trząść. Jednocześnie czuł w środku mrowienie, niepokój. Jakby jakiś jego najmroczniejszy sekret miał wyjść na jaw. Wypełznąć z ust ciemnowłosej i przyczepić się jako łatka do jego osoby.
— Wiem o tym, co czujesz do Ani. Nie umiesz ukrywać uczuć, Blythe. Mądrością zbyt dużą mnie nie obdarzono, ale spostrzegawczość zawdzięczam nauce gry na pianinie. Gdy trzeba zapamiętać te wszystkie nutki. Potrafię rozpoznać po dwóch nutach o jakiej muzyce mowa - tak też rozpoznałam jaką pieśń wybija twoje serce.
— Nigdy nie słyszałem takich słów z twoich ust przed przyjazdem Ani.
— To prawda. Przyjaźń zmienia — uśmiechnęła się. — Jednakże nie zaprzeczyłeś. Przyznam, że blefowałam, ale odpowiedź twoja wymijająca mnie jednakże cieszy, Gilbercie. Ania nie ma o niczym pojęcia i...
— I niech tak pozostanie — położył rękę na ramieniu dziewczyny i spojrzał w jej oczy błagalnym wzrokiem. — Długo pracowałem na jej zaufanie i przyjaźń. Doskonale wiesz też, ile dla niej poświęciłem. Nie żałuję niczego, ale nie pozwolę, żeby nagle wszystko runęło w gruzach. Jesteś jej najlepszą przyjaciółką, ale wierzę, że też i moją, dlatego pozwól mi samemu zdobyć serce Ani, choć czuję, że będzie ciężko.
— No nie wiem — uśmiechnęła się Diana, odwracając się w stronę domu Alberta Wrighta. — Dziękuję za spacer. W razie nowości - informuj mnie.
✺✺✺
Pierwsza jesienna burza tego roku w Avonlea trwała krótko. Od razu pozostawiła za sobą tęczowy płaszcz, a ciemne chmury ochoczo zabrała ze sobą pod pachą. Gilbert czekał na godzinę osiemnastą. O tej godzinie zazwyczaj zwykli z Anią uczyć się na Studia. Wiedział, że już niedługo będzie musiał porzucić posadę w Białych Piaskach, co bardzo go smuciło, gdyż polubił się bardzo z młodymi adeptami, choć całą perspektywę wyraźnie rozjaśniał mu fakt, że przecież na Uniwersytecie stale będzie widział się z Anią.
— Nadal jej nie ma? — wszedł do kuchni Jan, ojciec Gilberta. — Oj, roztrzepana, a jednocześnie porządna dziewczyna. Mam rację?
— Jak zawsze, tato — uśmiechnął się młodszy Blythe i wstał, sięgając jeszcze raz po książkę od geometrii. Przed każdą wizytą Ani, chłopak uczył się materiału, który mieli tego dnia omawiać. Po co? Chyba oczywiste. Żeby zaimponować wiedzą dziewczynie. Bo czym innym mógłby zaimponować pannie Kordelii? Zaśmiał się, myśląc do czego to uczucie doprowadziło, gdy nagle z przerażoną miną ujrzał zapłakaną Anię w drzwiach jego domu.
Gilbert natychmiast otworzył drzwi, złapał dziewczynę za ramiona i posadził na krześle, po czym usiadł obok. Spojrzał z wymowną miną na ojca, który z uśmiechem wrócił do pokoju. Słychać było szeptaną rozmowę między państwem Blythe, więc szatyn przymknął drzwi.
— Aniu, co się stało? Ktoś cię napadł? Mówże, znajdę drania, to mu...
— Nie, Gilbercie — przerwała mu natychmiast i zaczęła szukać chusteczki w kieszeniach fartuszka. Chłopak zauważył, że poszukiwania te są niezbyt udane, więc podał jej swoją, czystą chusteczkę. — Ja... Zrobiłam coś okropnego... Pewnie uznasz mnie teraz za straszną osobę... Przecież jeszcze nie tak dawno ja... Mówiłam wam, że... Nigdy żadnego ucznia nie...
Ania ponownie zaniosła się płaczem i schowała twarz w dłoniach. Chłopak natychmiast chwycił za te dwie małe rączki i uwięził je w swojej jednej. Drugą zaś dłonią chwycił za chusteczkę i delikatnie wytarł policzki dziewczyny. Pojedyncze kropelki spływały na żółtawy fartuch dziewczyny, pozostawiając mokry ślad. Gilbertowi aż krajało się serce. Poczuł w sobie ból. Kaleczący, ostry ból, Sam uronił łzę, a gdy Ania dostrzegła w jego oku błyszczącą kropelkę, natychmiastowo przestała łkać. Wpatrywała się tylko ze zdziwieniem w chłopaka i tą samą chusteczką wytarła jego łzę.
— Och, jakże piękny był ten pamiętny dzień, Gilbercie — zebrała się na odwagę, ciągnąc temat. — Gdy byliśmy we trójkę, jeszcze w sierpniu, w lesie. Dzień był przepełniony zapachem błyszczących drzew iglastych, zapachem ostatniego dnia lata, zapachem nostalgii, a jednocześnie nowości - ze zbliżającym się pierwszy belferskim dniem. Pamiętasz, Gilbercie, o czym później rozmawialiśmy? Pamiętasz też pewnie o uczniu, o którym ci opowiadałam. Pięć mieszka tu rodzin Pye'ów, a z żadnymi jeszcze się nie dogadałam. Któryś to już miesiąc on nie chciał mnie słuchać. Cierpliwość mnie opuściła, gdy tylko zauważyłam w mojej szafce mysz. Wyobrażasz sobie? M y s z ! Antoś Pye wyznał bez jakiejkolwiek skruchy, z tym swoim szelmowskim uśmieszkiem - że to on. Uderzyłam raz drewnianą linijką w jego rękę, a wraz z uderzeniem - opętały mnie wyrzuty sumienia, a opuścił mnie natychmiastowy gnie. Gilbercie, czy rozumiesz to, że zachowałam się dokładnie jak pan Phillips? Gdy zarzekałam się, że nigdy nie będę taka jak on? Czuję, jakbym złamała obietnicę. Będę miała wyrzuty sumienia chyba do końca życia!
— Aniu! — oburzył się Gilbert. — Czyż to nie ty mówiłaś, jak to cudowne, że każdy dzień może być nową przygodą? Żyją w nas właśnie takie demony. Ja ostatnio chłopca potraktowałem tak jak ciebie niegdyś pan Phillips. Kazałem stać przy tablicy i napisałem koszmarne słowa. Wielu czynów później żałujemy. Czasami robimy wbrew samemu sobie, ale to nie oznacza, że mamy się tym nękać do końca życia. Nie usuniemy swoich demonów, ale możemy nauczyć się z nimi żyć.
Ania spojrzała już spokojniej na przyjaciela i ścisnęła jego kciuk w dłoni, w której nadal trzymał jej zimne, jeszcze delikatnie drżące rączki. Uśmiechnęła się i przytaknęła. Między nimi panowała cisza. Ale ten rodzaj ciszy, który wcale nie wydawał się niezręczny.
Ten właśnie, który rozróżniał relacje przyjacielskie od
✺✺✺
Długi ten rozdział w porównaniu do poprzednich, ale dałam w nim kawałek swojego serduszka! Nowa okładeczka, którą stworzyłam. Możecie je zamawiać, bo otworzyłam na koncie @less_everything okładkownię! Miłego dnia!

CZYTASZ
Gilbert z Białych Piasków
Fanficjαĸo ɴαυczycιel υczę dzιecι zrozυмιeć oтαczαjący ɴαѕ śwιαт, αle cιeвιe ɴαdαl zrozυмιeć ɴιe υмιeм, αɴιυ ѕнιrley Gilbert rezygnuje z posady w Avonlea dla Ani i zaczyna pracę w Białych Piaskach. Jedyne co go łączy z rudowłosą to Komitet Miłośników Avon...