Dzień w pracy toczył się swoim rytmem. Czas wydawał się stać w miejscu, mimo monotonnego wykonywania moich obowiązków. Czekałam z niecierpliwością na koniec zmiany. Chciałam już opuścić to miejsce i wtulić się w ramiona Wiktora.
– Jak on na mnie działał... A jego dotyk... Hm... – zamyśliłam się, robiąc maślane oczy do szklanki, którą właśnie wycierałam po umyciu.
- Halo! Ziemia do Sary! – Machnęła mi ręką Majka przed oczyma. – Gdzie znowu odleciałaś? Albo gapisz się co pięć minut na zegarek, albo śnisz na jawie! Oj wpadłaś po same uszy Kochana... – powiedziała wciąż patrząc na mnie wymownie. – Ale tu mamy swoje obowiązki, które musimy wypełnić obie. Sama wszystkiego za Ciebie nie zrobię, więc weź się w garść i wracaj na ziemię!
Skarciła mnie rzucając ręcznikiem na blat, ale słusznie. To nie było miejsce na wzdychania i wspominki minionych dni. Tu się pracowało.
– Majka... nawet ochrzanić mnie potrafisz w przyjemny sposób. – zażartowałam rozładowując napiętą atmosferę.
Nie było już w jej oczach wkurzenia i zdenerwowania. Znów była tą „do rany przyłóż" przyjaciółką. Chyba tak naprawdę nigdy nie potrafiła się na mnie złościć, a ja na nią. Kochałam ją jak starszą siostrę, której nigdy nie miałam. Zawsze była przy mnie, kiedy tego potrzebowałam, a ja zawsze to doceniałam, nawet nie mówiąc jej o tym.
– No już, zmykaj. Przyszli kolejni klienci. Siedzą tam pod oknem... – skinęła głową w ich kierunku przywołując mnie do porządku.
Zbierałam kolejne zamówienia i podawałam wszystko do stolików. Przestałam patrzeć zniecierpliwiona na zegarek. W końcu to niczego nie mogło przyspieszyć. Zawsze byłam cierpliwa, nawet w stosunku do facetów. Choćby do Marka, któremu wierzyłam bezgranicznie w bezsensowne wymówki, kiedy zdradzał mnie na boku z pseudo przyjaciółką ze studenckiej ławki. Ale gust miał. Weronika wyglądała, jak żywcem wyciągnięta z okładki playboya. Kształty klepsydry przyciągały wzrok każdego chłopaka. Gęste, kręcone, kruczoczarne włosy sięgające do pasa dodawały jej seksapilu. Nic dziwnego, że też mój były się przy niej zakręcił. No ale nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem. Było minęło i nigdy nie wróci. Teraz byłam szczęśliwa w tym miejscu i z ludźmi których miałm obok siebie.
Ruch zrobił się większy, może to przez piękną pogodę, która utrzymywała się od samego rana. Na niebie prażyło słońce, któremu dziś nie towarzyszyła ani jedna chmurka. Gorączka panowała poza lokalem a upał dawał się ludziom we znaki. Do baru, na wieczorną zmianę weszła Marta i Sebastian.
– Przebieramy się i możecie się już zwijać. – powiedziała miła, rudowłosa dziewczyna z piegami niczym Pipi Lansztrung.
Stała obok opalonego blondyna o zielonych oczach. W weekendy, kiedy szef organizował imprezy, dziewczyny dosłownie stawały w kolejce, kiedy robił drinki za barem i nie jedna próbowała go poderwać, lecz bezskutecznie. Lubiłam pracę w tym zespole. Ludzie byli wyjątkowo pozytywnie nastawieni. Pracowała jeszcze z nami Kaśka, ale ten tydzień odpoczywała u swojego chłopaka za miastem. Kiedy para wyszła nas zmienić, poszłyśmy z Majką do szatni, żeby przebrać się w wygodniejsze ciuchy.
– Sara... tenisówki na randkę? Oszalałaś?! Wyglądasz jakbyś szła do spożywczaka po chleb!
Zmierzyła mnie od góry do dołu. Miałam na sobie biały top z dość dużym dekoltem, przytarte modnie krótkie jeansowe spodenki, no i te tenisówki.
– Dobrze, że makijaż ładny. – dodała. – Ale kucyka się pozbądź. Szkoda trzymać takie ładne włosy związane gumką. – Uśmiechnęłam się i zrobiłam jak radziła.

CZYTASZ
Lazurowe Spojrzenie -ZAKOŃCZONA (Korekta)
ChickLitOna - początkująca artystka sztuk pięknych. On - z zamiłowania bokser. Przypadkowe spotkanie splata ich losy powodując serię niekontrolowanych zdarzeń. Miłość, seks, zdrada i tajemnica, która potrafi zniszczyć wszystko. Które uczucia okażą się sil...